Nie będzie planowanych dróg i obwodnic miast, wstrzymane zostaną inwestycje wodociągowe i kanalizacyjne, budowa nowych obiektów, rewitalizacja terenów przemysłowych czy zakup nowego taboru kolejowego. Jeśli zostanie wprowadzona reguła wydatkowa w kształcie zaproponowanym przez Ministerstwo Finansów, tych inwestycji, które są już uwzględnione w budżetach na 2012 r., nie uda się zrealizować – alarmują samorządy.
Reguła zakłada, że deficyt sektora samorządowego w 2012 r. zmniejszy się do 10 mld zł – to według regionalnych izb obrachunkowych oznacza, że samorządy będą musiały obciąć wydatki inwestycyjne o 5,1 mld zł.
Jeśli minister finansów postawi na swoim, jak obliczyły RIO, ograniczyć deficyty będzie musiało aż 1086 spośród niemal 3 tysięcy jednostek samorządowych.
Najwięcej pieniędzy stracą miasta na prawach powiatu i województwa. Np. Katowice muszą zredukować deficyt o ponad 70 proc. Planowały deficyt w wysokości ok. 0,5 mld zł, z czego po wprowadzeniu reguły obciąć trzeba będzie jakieś 350 mln zł. Podobnie Toruń musi zmniejszyć deficyt o ponad 61 proc., a Łódź o prawie 35 proc.

Za 5 mld zł można by wybudować 5 tys. kilometrów dróg regionalnych

Jeszcze większe cięcia czekają województwa. Lubelskie i świętokrzyskie będą musiały ograniczyć deficyty o ok. 85 proc. A to w sumie daje ponad 5 mld zł mniej na samorządowe inwestycje. Za tę kwotę można by np. wybudować 5 tys. kilometrów gminnych dróg.
Danuta Kamińska, skarbnik Katowic, zwraca uwagę, że wdrożenie pomysłu resortu finansów oznacza dla miasta konieczność rozwiązania podpisanych umów na inwestycje dofinansowane ze środków UE i wypłaty odszkodowań. Dodaje, że w takiej sytuacji miasto wystąpi do budżetu państwa o rekompensatę.
Samorządy grzmią, że jest to złamanie umowy, którą zawarli z premierem Donaldem Tuskiem. Resort chce bowiem także, aby deficyty były liczone dla każdej jednostki oddzielnie i żeby nowy system ruszył już w maju tego roku.
Samorządy z kolei twierdzą, że takie liczenie deficytu to błąd – powinien być ustalany dla całego sektora łącznie. – Nie zgadzamy się na kwotowe ograniczenie deficytu. Miało być procentowe w wysokości 0,6 proc. PKB – mówi Andrzej Porawski, dyrektor biura Związku Miast Polskich. Jego zdaniem ustawowe zmiany w ogóle nie są potrzebne.
Samorządy proponują, aby obserwować deficyt wszystkich jednostek w ciągu roku i by w razie zagrożenia przekroczenia ustalonego limitu minister miał prawo zablokować dalszy wzrost. W praktyce chodzi o to, aby ograniczenia w deficycie rozkładały się równomiernie.