15-osobowy skład sądu obywatelskiego orzekający wyda werdykt, który będzie tylko wskazówką dla radnych.
Po raz pierwszy sąd obywatelski ma zebrać się 13 grudnia tego roku, by zadecydować, jaki charakter będzie mieć w przyszłości ulica Umultowska w Poznaniu. Mieszkańcy nie mogą dojść w tej kwestii do porozumienia. Połowa z nich chce, by była drogą dla samochodów, a połowa – by przekształcić ją w ścieżkę dla pieszych.
Konfliktu nie potrafią także rozstrzygnąć radni: siedmiu popiera pierwszą opcję i siedmiu drugą. Poznańscy urzędnicy postanowili zatem powołać sąd obywatelski.
– W naszym kraju to zupełnie nowy sposób na rozstrzyganie sporów wśród lokalnej społeczności – ocenia sędzia Waldemar Żurek, członek Krajowej Rady Sądownictwa.
– To eksperyment, któremu będę przyglądał się z wielkim zainteresowaniem – mówi Łukasz Mikuła, poznański radny i przewodniczący komisji polityki przestrzennej.

Wybór sędziów

W składzie orzekającym tego sądu ma znaleźć się piętnastu sędziów.
– Może się jednak zdarzyć, że będzie ich mniej. Ta liczba musi być jednak zawsze nieparzysta – wyjaśnia Maciej Milewicz z biura prasowego Urzędu Miasta w Poznaniu. Dodaje, że jest to konieczne, by wykluczyć sytuację, że znowu liczba głosów za stworzeniem ścieżki dla pieszych będzie równa tej za wybudowaniem drogi dla samochodów.
Sędziów obywatelskich wybierze wynajęta firma zewnętrzna tak, by grupa orzekająca była jak najbardziej reprezentatywna.
– Zastrzegliśmy, że liczba kobiet musi być zbliżona do liczby mężczyzn. W grupie mają znaleźć się osoby o różnym wykształceniu i w różnym wieku, pracujące oraz bezrobotne – podkreśla Maciej Milewicz.
Wybrane osoby nie mogą być jednak mieszkańcami osiedla, gdzie trwa kłótnia o przeznaczenie ulicy.
Poznański radny Łukasz Mikuła zauważa jednak, że takie rozwiązanie może mieć negatywne konsekwencje. Przegrani będą bowiem kwestionować rozstrzygnięcie, powołując się właśnie na to, że sędziowie nie mieszkają w osiedlu, gdzie wybuchł spór, i dlatego nie znają wszystkich okoliczności.
– Mieszkańcy osiedla sami zapowiedzieli już, że w ten sposób będą próbowali podważyć niesatysfakcjonujący ich werdykt sądu – dodaje radny.
Po zapoznaniu się z argumentacją obu stron sędziowie wydadzą werdykt. Nie będzie to tradycyjny wyrok, ponieważ opinia sądu obywatelskiego nie będzie wiążąca dla radnych.

Sporne rozwiązanie

Zdania ekspertów na temat wykorzystania takiej instytucji obywatelskiej są podzielone.
– Bardzo pozytywnie oceniam taką inicjatywę, jak każdą, która kończy spór, zanim sprawa trafi do sądu powszechnego – komentuje sędzia Waldemar Żurek.
Przeciwnego zdania jest Adam Bodnar z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.
– Nie wiedzę tu konieczności powoływania takiego organu doradczego – stwierdza Bodnar.
Jego zdaniem lepszym rozwiązaniem byłoby znalezienie mediatora, który pogodziłby zwaśnione strony. Co więcej, według Bodnara użycie w tym kontekście pojęcia „sąd” jest mocnym nadużyciem.
– Nie powinno nazywać się sądem instytucji, która nie wydaje ostatecznych rozstrzygnięć, a jedynie niewiążące opinie – uważa.

Nietypowy sondaż

To nie pierwsza sytuacja, gdy poznańscy samorządowcy dopuszczają do głosu obywateli. Dwa lata temu odbył się tam tzw. sondaż deliberatywny w sprawie przyszłości stadionu, który został zmodernizowany na potrzeby Euro 2012 z publicznych pieniędzy.
Uczestnikom sondażu przedstawiono cztery pomysły na wykorzystanie obiektu po mistrzostwach. Spytano ich o zdanie przed dyskusją oraz po jej zakończeniu. Uzyskane w ten sposób wyniki nie są zobowiązujące, ale pozwalają władzom uzyskać wiedzę na temat prawdziwych opinii obywateli w danej sprawie.