Sopoccy samorządowcy nie zgadzają się z rozstrzygnięciem wojewody, które pozbawiło mieszkańców możliwości skarżenia się na... radnych. Wczoraj wnieśli odwołanie.
Rada Sopotu uchwaliła we wrześniu nowy statut miasta. Dokument zakładał m.in. możliwość wnoszenia skarg na działalność radnych. W toku badania zgodności z prawem tej uchwały wojewoda stwierdził, że niektóre zapisy są z nim sprzeczne.
– Tworząc statut, porównywaliśmy sytuację i unormowania, jakie stosuje się w kraju, tak aby nasz statut był proobywatelski – tłumaczy nam Wojciech Fułek, przewodniczący Rady Miasta Sopot.
Wojewoda pomorski Roman Zaborowski w swym rozstrzygnięciu podkreślił, że członkowie wspólnoty samorządowej mają prawo oceny i weryfikacji działalności radnych jedynie w drodze powszechnych wyborów na podstawie art. 11 ust. 1 ustawy o samorządzie gminnym. Zgodnie z nim mieszkańcy gminy podejmują rozstrzygnięcia w głosowaniu powszechnym. W ocenie wojewody nie ma więc podstawy dla mechanizmu, w którym rada miasta rozpatrywałaby skargi na radnych. Z tą argumentacją nie zgadzają się jednak nie tylko sopoccy radni, lecz także prawnicy.
– Pamiętajmy, że najlepszą formą kontroli jest kontrola społeczna. Jeżeli radni sami chcą się poddać weryfikacjom, osądowi społecznemu i sami chcą wyciągać z tego wnioski, to czemu nie? Ja nie widzę w tym sprzeczności – mówi prof. Marek Chmaj ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej.
Podkreśla też, że polskie ustawodawstwo nie zawiera przepisów, które zabraniałyby stosowania przez samorządy takiej formy samokontroli. Wskazuje jednak, że rada miasta na gruncie dzisiejszego stanu prawnego nie ma uprawnień, by wypowiadać się w sprawach skarg wyborców na działania radnych.
– Nawet jeśli skarga na radnego wpłynie do rady, to nie ma ona uprawnień do dyscyplinowania go. Może jedynie apelować, aby zmienił on swoje postępowanie – podkreśla prof. Marek Chmaj.
Potwierdza to także Jarosław Kapsa z Urzędu Miasta Częstochowa.
– Rada, postępując w ten sposób, kręci na siebie bicz, wiedząc, że w przypadku większości skarg będzie bezsilna. Jednocześnie prowokuje do pieniackich zachowań – mówi Jarosław Kapsa.
Rozstrzygnięcie podważa też inne zapisy nowego statutu, np. dotyczące powoływania przez radnych asystentów społecznych.
– Wielu radnych ma asystentów. Jeden z nich, obecny poseł, miał ich aż 5. Nie rozumiem, dlaczego u nas tacy współpracownicy nie mogliby być powoływani? – pyta Wojciech Fułek.
Część uwag wojewody dotyczyła tych fragmentów uchwały, które – jak podkreślają sopoccy samorządowcy – zostały jedynie przepisane z poprzedniego statutu miasta.
– Problem w tym, że wojewoda kwestionuje tym samym zapisy zatwierdzone przez poprzedniego wojewodę. Wydaje się, że należałoby najpierw uchylić zapisy starego statutu, który obecnie wciąż funkcjonuje, a dopiero potem tworzyć nowy – argumentuje Wojciech Fułek. Wskazuje też na brak konsekwencji wojewody. Jeden z zakwestionowanych punktów statutu dotyczył sytuacji, która w statucie innego miasta w tym samym województwie (w Kwidzynie) została przez wojewodę przyjęta i zatwierdzona. Chodziło mianowicie o moment, kiedy to protokół z obrad rady miasta staje się oficjalnym dokumentem.
– W statucie Kwidzyna jest zapis, że protokół staje się dokumentem, kiedy zostaje zatwierdzony przez radę. Wojewoda w rozstrzygnięciu dotyczącym naszego statutu uznał zaś, że staje się dokumentem już w momencie jego sporządzenia. Wygląda więc na to, że organ nadzoru w którymś momencie się pomylił – mówi Wojciech Fułek.
Radni jednak nie poddali się i będą się domagać przywrócenia do statutu spornych zapisów. W miniony piątek przewodniczący rady miasta został upoważniony do wniesienia skargi na rozstrzygnięcie.
– Od tego są odwołania i organy nadrzędne, aby pokazać, która ze stron sporu ma ostatecznie rację. Uważamy, że umożliwienie składania skarg na działania radnych wychodzi naprzeciw oczekiwaniom naszych mieszkańców. Skarga na rozstrzygnięcie została już złożona na ręce wojewody – mówi Wojciech Fułek.
Podstawa prawna
Rozstrzygnięcie nadzorcze wojewody pomorskiego NK-III.4131.4.2011.ES.