Gmin nie stać na zagospodarowanie odpadów od chorujących na COVID-19. Chciałyby dopłacać do systemu ze środków na przeciwdziałanie epidemii, ale do tego potrzebne są zmiany w przepisach.
DGP
Samorządowcy podkreślają, że wytyczne dotyczące postępowania z odpadami od osób w izolacji i kwarantannie (patrz: ramka) wyglądają ładnie jedynie na papierze, w rzeczywistości się nie sprawdzają. Ale przede wszystkim są to jedynie zalecenia, dla których brakuje odpowiednich ram prawnych. W praktyce część gmin w ogóle się do nich nie stosuje, a odpady od chorych, choć stwarzające zagrożenie chociażby dla pracowników obsługujących śmieciarki czy sortowni, są odbierane jak zwykłe śmieci.
Także ci włodarze, którzy próbowali wprowadzić w życie system, w którym odpady od chorujących w domach byłyby oznaczone, zderzyli się z realiami. Po pierwsze, pytają, na jakiej podstawie mają wyposażać mieszkańców w czerwone worki (oznaczenie odpadów medycznych, niebezpiecznych)? Poza tym okazuje się, że w obawie przed stygmatyzacją nikt z nich nie chce korzystać. Rozwiązaniem jest organizowanie osobnego odbioru odpadów od tych osób (worki nie musiałyby być w żaden sposób oznaczone). Tu pojawia się jednak kolejna przeszkoda: gmina nie może przekazać firmie odpadowej adresu osoby chorej lub przebywającej na kwarantannie. Niektóre samorządy – co pokazuje choćby przykład Gniezna, gdzie wyciekły dane 300 osób przebywających na kwarantannie – jednak je udostępniają.

Fundusz antycovidowy także na śmieci

Dodatkowy transport i inne zasady postępowania z odpadami od chorych to jednak przede wszystkim koszty. – Zlecenie poza rozstrzygniętym przetargiem generuje wydatki – mówi Leszek Świętalski, sekretarz generalny Związku Gmin Wiejskich RP.
Pieniędzy brakuje w systemie ogólnym. Te pochodzące z opłat mieszkańców coraz częściej nie wystarczają na pokrycie kosztów odbioru i zagospodarowania odpadów w realiach niepandemicznych. Dlatego gminy chciałyby – podczas trwającej epidemii – mieć możliwość dopłacania do systemu z budżetu ogólnego, w tym ze środków z Funduszu Przeciwdziałania COVID-19. Chodzi o to, by dodatkowe transporty odpadów i konieczność ich zagospodarowania nie wpłynęły na wysokość stawek dla mieszkańców.
– Potrzebny jest odrębny przepis w regulacjach covidowych, który umożliwi dopłacanie do systemu wtedy, gdy rzeczywiście pojawią się większe koszty na skutek odrębnego odbioru odpadów z miejsc izolacji i kwarantanny. Miałby stanowić wyjątek od zasady w ustawie o utrzymaniu czystości i porządku w gminach o samobilansowaniu się systemu – mówi Maciej Kiełbus, partner w Kancelarii Dr Krystian Ziemski & Partners. I zaznacza, że bez odrębnego mechanizmu finansowania nie ma możliwości rozliczenia, która nie wpłynęłaby na wysokość stawki.
Związek przekazał swoje postulaty wicepremierowi Jarosławowi Gowinowi. W ostatni piątek minister rozwoju, pracy i technologii spotkał się z organizacjami samorządowymi Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.

Rozwiązania na kryzys potrzebne od zaraz

Gminy wiejskie proponują także, aby to wójt, burmistrz lub prezydent miasta mógł w wyjątkowych sytuacjach zdecydować o zmianie częstotliwości odbioru odpadów, a także o odejściu na pewien okres od selektywnej zbiórki odpadów komunalnych. Jak zaznaczają samorządowcy, chodzi o zapewnienie odbioru newralgicznych frakcji: bioodpadów i zmieszanych, do których trafiają m.in. zużyte maseczki i rękawiczki.
Niektórzy przedstawiciele branży odpadowej mówią, że przygotowują awaryjne scenariusze na wypadek, gdyby zabrakło kluczowych pracowników: kierowców i ładowaczy. Wówczas planują przejście na odbiór wyłącznie odpadów komunalnych zmieszanych i bio.
Takie odstępstwa mogą jednak powodować komplikacje. – Będziemy mieli ryzyko sporów prawnych w relacji gmina – wykonawca, mieszkaniec – gmina. Pretensje do gmin mogą mieć właściciele nieruchomości, którzy płacą określoną stawkę za usługę odbioru wszystkich odpadów – zaznacza Maciej Kiełbus.
Prawnik podkreśla, że obecnie włodarz, nawet gdyby chciał wyjść naprzeciw firmom, to nie ma możliwości zmiany umowy w sposób niezgodny z regulaminem i ustawowymi przepisami.
Postulat Związku Gmin Wiejskich RP ma jednak swoich krytyków. – Pominięcie hierarchii sposobów postępowania z odpadami musi podlegać decyzji wojewody lub ministra, w przeciwnym razie pod pretekstem epidemii składowiska zostaną zapełnione zmieszanymi odpadami komunalnymi, legnie w gruzach budowany przez ostatnie lata system – uważa Karol Wójcik, przewodniczący Rady Programowej Związku Pracodawców Gospodarki Odpadami.
Podkreśla przy tym, że branża obecnie nie znajduje się w sytuacji awaryjnej. Postuluje jednak przywrócenie uprawnień wojewodów (wygasły 5 września). Ci – na wniosek wójta, burmistrza, prezydenta miasta – mogli zarządzić zawieszenie selektywnej zbiórki na danym terenie, ale podczas pierwszej fali epidemii z tych uprawnień nie korzystali.
Według samorządowców wojewodowie, którzy są zaangażowani w szereg innych działań związanych w walkę z epidemią i nie zajmują się na co dzień gospodarką odpadami, mają w tym zakresie niedostateczne wyczucie. W dodatku – jak zaznaczają – przepisy powinny gwarantować możliwość szybkiego działania w sytuacji, gdy w firmie odpadowej pojawi się ognisko koronawirusa. Konieczność składania wniosku do urzędu wojewódzkiego, procedura jego rozstrzygania, a następnie proces uprawomocniania zabiorą zdecydowanie za dużo czasu. Rozwiązaniem byłoby – według przedstawicieli gmin – zarządzenie wójta zatwierdzane np. przez radę.