Rusza nabór na rozdysponowanie funduszy dla władz lokalnych prowadzących inwestycje. Inicjatywie towarzyszy jednak obawa, że zostaną wydane w nietransparentny sposób.
W piątek Mateusz Morawiecki podpisał zarządzenie i może ruszyć konkurs wniosków o drugą, premierowską pulę środków z Rządowego Funduszu Inwestycji Lokalnych (RFIL). W zamierzeniu stanowi on pomoc finansową dla inwestycji samorządowych, którym groziło zawieszenie lub skasowanie w związku z pandemią. – Centralnie zarządzany fundusz pozwala budować wizerunek rządu, który wspiera władze lokalne, nawet te nam nieprzychylne, a jednocześnie pozwala kontrolować, na co wydawane są pieniądze – tłumaczy DGP polityk z kręgów rządowych, proszący o niepodawanie jego nazwiska.
Pierwsza pula pieniędzy o takiej samej wartości (5 mld zł dla gmin i 1 mld zł dla powiatów), została samorządom już de facto przyznana. W trakcie kampanii prezydenckiej politycy PiS, w tym szef rządu, odwiedzali kolejne gminy i powiaty, gdzie wręczali włodarzom promesy. Każdy samorząd otrzymał odgórnie przyznaną pulę, wynikającą z przyjętego algorytmu, premiującego samorządy prowadzące inwestycje. Minimalna kwota dla gminy i powiatu to 0,5 mln zł, zaś maksymalna to 93,5 mln zł w przypadku gmin i 20 mln zł w przypadku powiatów. Jedyne, co samorządy miały zrobić, to potwierdzić chęć otrzymania pieniędzy, wysyłając odpowiedni wniosek do wojewody. – Praktycznie wszystkie samorządy w kraju takie wnioski złożyły. Wypłaty ruszą na początku września – usłyszeliśmy nieoficjalnie od przedstawiciela rządu.
Algorytm budzi wątpliwości niektórych samorządowców, zwłaszcza z dużych miast. Ich zdaniem błędnie zakwalifikowano miasta na prawach powiatu wyłącznie do kategorii gminnej, zamiast stworzyć dla nich odrębną pulę. – Uzasadnieniem dla takiego wydzielenia jest różny zakres i poziom dochodów podatkowych gmin i miast na prawach powiatu, jak również ich zakres zadań ustawowych do realizacji, a tym samym zakres i poziom wydatków majątkowych. W rezultacie np. duże miasta zrzeszone w Unii Metropolii Polskich zamiast 1,3 mld zł mogą otrzymać co najwyżej 63 proc. tej kwoty, a Warszawa zamiast 350 mln zł może otrzymać co najwyżej 93,5 mln zł – podaje Marta Plasota ze stołecznego ratusza. Ale w MF słyszymy, że gdyby przyjąć inny algorytm, skończyłoby się na tym, że duże miasta „zjadłyby” dużo większą pulę środków, a chodzi o to, by pomóc wszystkim gminom.
Premier ma obowiązek rozpisać w tym roku co najmniej dwa nabory z nowej puli RFIL. Cała suma zostanie rozdysponowana już nie według algorytmu, ale w trybie konkursowym, a o środki ubiegać się będą mogły także województwa. – Minimalna kwota, o którą będzie można aplikować, to 400 tys. zł. Nie ustaliliśmy górnego limitu – mówi DGP Piotr Patkowski, wiceminister finansów i główny rzecznik dyscypliny finansów publicznych.
Wnioski samorządów będą oceniane przez komisję złożoną z przedstawicieli szefa rządu oraz trzech ministerstw. Przyjęto jednocześnie dość ogólnikowe kryteria oceny, takie jak „realizacja zasady zrównoważonego rozwoju” czy „kompleksowość planowanych inwestycji”. Zdaniem samorządowców ze Związku Miast Polskich takie postawienie sprawy „de facto skutkuje całkowitą uznaniowością podejmowanych decyzji”.
Podobny mechanizm z pulą premierowską wprowadzono przy Funduszu Dróg Samorządowych (FDS). Sposób dzielenia tych pieniędzy również budzi kontrowersje. Z analiz prof. Pawła Swianiewicza z UW wynika, że mediana dotacji z FDS otrzymywanych przez samorządy rządzone przez PiS jest znacząco wyższa niż w przypadku niepisowskich.