Senatorowie PiS poparli projekt ustawy dotyczący utworzenia metropolii łódzkiej. Rzecz w tym, że rząd nie podjął jeszcze decyzji, jak powoływać tego typu związki.
Prace nad projektem prowadzone są w Senacie. Plan zakłada, że jeszcze w lutym ma on trafić na posiedzenie plenarne, a następnie – jako inicjatywa senacka – do Sejmu. O podjęciu prac przesądziła w ubiegłym tygodniu komisja ustawodawcza. W głosowaniu nikt nie zgłosił sprzeciwu, dwie osoby się wstrzymały (komisja liczy 27 członków). – Projekt jest wzorowany na ustawie śląskiej. Ścisła współpraca między samorządami na pewno przyniesie korzyści – podkreśla senator PiS Wojciech Piecha, który podniósł rękę za tym, by pracować nad projektem.
Decyzja komisji ucieszyła łódzkich samorządowców, ale dla PiS może oznaczać polityczny zgryz. Oficjalna linia partii i rządu w sprawie tworzenia metropolii wydaje się inna niż to, za czym zagłosowali senatorowie PiS.
Ustawę o związkach metropolitalnych (na mocy której miały one powstawać w różnych częściach kraju) przyjął jeszcze w 2015 r. rząd PO-PSL. Ale po przejęciu władzy PiS najpierw nie wydał do niej aktów wykonawczych (przez co była w praktyce martwa), a w 2017 r. opracował własną ustawę o związku metropolitalnym w woj. śląskim. Te przepisy – oprócz tego, że umożliwiły stworzenie Górnośląsko-Zagłębiowskiej Metropolii (GZM) – uchyliły ustawę PO-PSL.
Zgodnie z flagowym dokumentem rządu, czyli Strategią na rzecz Odpowiedzialnego Rozwoju, po 2020 r. mają wejść w życie rozwiązania prawne dla funkcjonowania związków metropolitalnych w oparciu o doświadczenia związane z obowiązywaniem ustawy w województwie śląskim – informuje MSWiA. Czyli PiS chce najpierw zobaczyć, jak funkcjonuje GZM, a dopiero potem wprowadzi uniwersalną ustawę, z której skorzystają kolejne samorządy. Przedstawiciel resortu w rozmowie z DGP wyraża się jednak ostrożniej – twierdzi, że „trwają analizy” co do wyboru ścieżki dochodzenia do metropolii (uniwersalne przepisy albo specustawy), ale że na razie „nic z tych analiz nie wynika”. Zatem senatorowie PiS albo nieświadomie zagłosowali niezgodnie z linią własnego obozu, albo co najmniej wyszli przed szereg.
– Będziemy na pewno debatować, traktujemy to jako pilotaż. Wydaje mi się, że zamiast ustawy uniwersalnej lepiej jest przygotowywać specustawy, które będą odpowiadać oddolnie zgłaszanemu zapotrzebowaniu – ocenia senator PiS Wojciech Piecha.
– Skoro dwa lata temu PiS twierdził, że lepsze są rozwiązania dedykowane poszczególnym regionom, dziś byłoby nielogiczne przedstawianie argumentów odwrotnych – komentuje Krzysztof Kwiatkowski, senator niezależny, jeden z inicjatorów projektu.
To, że projekt dotyczący metropolii łódzkiej jest niemalże kalką ustawy, na mocy której działa GZM, sprawia, że ewentualne utrącenie projektu przez partię rządzącą pośrednio podważałoby sensowność jej własnej ustawy.
Kolejny problem dla PiS dotyczy tego, kto stoi za projektem. Poza wspomnianym już byłym prezesem NIK Krzysztofem Kwiatkowskim, to prezydent Łodzi Hanna Zdanowska oraz były premier Jerzy Buzek. Co najmniej z pierwszą dwójką PiS ma poważne zatargi. Kwiatkowski jest oskarżony o nadużywanie stanowiska szefa NIK (trwa proces sądowy), z kolei Hanna Zdanowska przed wyborami samorządowymi była nakłaniana przez polityków PiS do rezygnacji z ubiegania się o reelekcję w związku z prawomocnym wyrokiem skazującym ją na karę grzywny (chodziło o poświadczenie nieprawdy przy ubieganiu się o kredyt przez jej partnera). Jednakże PiS może uspokajać swój elektorat, przekonując, że w pewnych kwestiach umie się wznieść ponad polityczne konflikty.
Losy tzw. łódzkiej ustawy mogą zdecydować o innych szykowanych inicjatywach metropolitalnych. Jak mówi nam senator Zygmunt Frankiewicz (KO), w kolejce są kolejni potencjalni chętni do utworzenia własnych związków. O tego rodzaju inicjatywach mówi się m.in. w Trójmieście, we Wrocławiu i w Poznaniu.
Z przygotowywanego projektu ustawy wynika, że łódzki związek metropolitalny będzie zrzeszeniem niemal 30 gmin, miałby obejmować co najmniej 1 mln osób (całe łódzkie ma 2,5 mln mieszkańców). Zgodnie z założeniami organami związku będą zgromadzenie oraz zarząd. Zgromadzenie będzie organem stanowiącym i kontrol nym, składającym się z delegatów gmin wchodzących w skład metropolii – po jednym z każdej gminy. Delegatami tymi będą wójtowie (burmistrzowie, prezydenci miast) albo osoby przez nich upoważnione. Z kolei zarząd byłby pięcioosobowy i wybierany w głosowaniu tajnym. Członkostwa w zarządzie nie będzie można łączyć m.in. z pełnieniem funkcji wójta, burmistrza, prezydenta miasta, wojewody, posła czy senatora.
Skąd dążenie do powołania do życia takiej instytucji? Związek metropolitalny pozwala na szerszą skalę koordynować politykę władz lokalnych w zakresie ładu przestrzennego, przewozów pasażerskich, inwestycji drogowych czy wspólnej promocji regionu. To także wymierne korzyści finansowe. Zgodnie z przepisami 5 proc. z PIT zbieranych na terenie metropolii zostaje przekazanych na jej potrzeby. Jak podał senacki legislator Maciej Telec, metropolia łódzka zyskałaby z tego tytułu 187 mln zł w 2021 r. (pierwszym roku funkcjonowania) – 170 mln z PIT i 17 mln ze składek gmin.
Samorządowców zachęcają też doświadczenia GZM, funkcjonującej od stycznia 2018 r. Tworzy ją 41 miast i gmin, w których mieszka 2,3 mln mieszkańców oraz działa 240 tys. firm i przedsiębiorstw, wytwarzających ok. 8 proc. PKB naszego kraju. Pierwszy budżet GZM, w 2018 r., wyniósł ponad 362 mln zł (głównie dzięki 5-proc. wpływom z PIT). – W kolejnym budżecie zaplanowane dochody wyniosły prawie trzy razy tyle, czyli ponad miliard złotych. Wzrost ten miał związek z poszerzeniem zakresu działania metropolii, która od 1 stycznia 2019 r. przejęła zadania związane z organizacją transportu zbiorowego – podają władze GZM. Większe środki wynikają ze składek – gminy mogą przekazywać metropolii realizację swoich ustawowych zadań, ale muszą zagwarantować ich finansowanie.