Często jest tak, że wytyczne Brukseli wcale nie są restrykcyjne, ale państwa członkowskie boją się popełnić błąd i zaostrzają wymogi przy projektach z finansowaniem z Unii – mówi Pavel Branda
Na Kongresie „Perły Samorządu” przedstawił pan zarówno punkt widzenia samorządowców, jak i Europejskiego Komitetu Regionów. Rozmawialiśmy m.in. o perspektywach transgranicznej współpracy regionalnej. Czego mamy spodziewać się w najbliższej przyszłości?
Od prawie 20 lat w naszym regionie funkcjonuje program Interreg finansowany z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego. Dobra wiadomość jest taka, że program będzie kontynuowany. Miejmy nadzieję, że jego finansowanie pozostanie na dotychczaowym poziomie, a jeśli się zmniejszy, to nieznacznie. Ten program ma ewidentną wartość dodaną, ponieważ pozwala robić rzeczy, których państwa członkowskie lub regiony bez pomocy Unii Europejskiej zrealizować po prostu by nie mogły. Pochodzę z pogranicza Czech, Polski i Niemiec. To był pierwszy transgraniczny region unijny w Europie Środkowo-Wschodniej utworzony już w 1991 r. Mamy tam spore doświadczenie w efektywnym wykorzystaniu funduszy unijnych na różne cele, np. ochrony środowiska, która w czasach zamkniętych granic była w bardzo trudnej sytuacji, lub rozwoju regionalnego, w tym szczególnie ważnej w naszym górzystym regionie turystyki. Znaczące środki zostały przeznaczone na edukację, współpracę między miastami, projekty organizacji pozarządowych – tzw. projekty people-to-people. Miejmy nadzieję, że wszystko to będzie dalej się rozwijało w kolejnych latach.
Od czego powinny zacząć władze samorządowe, żeby najskuteczniej wykorzystać szanse, które stwarza współpraca regionalna? Co by im Pan doradził?
W naszym regionie stworzyliśmy przede wszystkim strategię współpracy transgranicznej. Przed okresem 2014–2020 grupy robocze spotykały się regularnie przez dwa czy trzy lata. Oczywiście każda z trzech stron zawsze ma swoje pomysły na to, co i jak ma być robione, i znalezienie kompromisu nie zawsze jest łatwe, ale to najlepszy sposób. Dzięki niemu teraz mamy porozumienie w sprawie tego, co chcemy osiągnąć, mamy wspólny cel i wspólny sposób myślenia, a to pozwala skutecznie wykorzystać środki. Można się spierać w sprawie poszczególnych projektów, ale w każdym momencie wiadomo, na czym stoimy i dokąd zmierzamy.
Jakie główne przeszkody na drodze do skutecznej współpracy regionalnej mógłby Pan wskazać?
Odpowiedź jest oczywista: to przede wszystkim biurokracja, z którą wiąże się finansowanie projektów przez Unię Europejską. W Czechach często boimy się wykorzystywania środków unijnych z powodu kontroli i formalności z tym związanych. Mieliśmy przypadki, kiedy projekt był sprawdzany raz, drugi, wszystko było w porządku. Potem przychodziła trzecia kontrola i okazywało się, że wszystko zostało zrobione źle i trzeba było zwracać pieniądze. To ryzykowne przedsięwzięcie, zwłaszcza dla małych miejscowości, które nie mają wielkiego budżetu. Jeśli muszą zwracać środki, a czasem nawet płacić karę, to może zagrozić płynności finansowej. Biurokracja rzuca złe światło na Unię Europejską i fundusze unijne w szczególności.
Podczas kongresu mówił Pan, że często nie jest to wina UE, tylko samych państw członkowskich…
To prawda. Współpracuję z instytucjami unijnymi od wielu lat i często jest tak, że wytyczne Brukseli wcale nie są restrykcyjne, jest tylko szereg wymagań minimalnych. Ale państwa członkowskie boją się popełnić błąd i zaostrzają wymogi. Potem to przechodzi na poziom regionalny i tam też dodają coś od siebie... Kiedy to dociera do końcowego beneficjenta, zasady są już na tyle skomplikowane, że nie da się zrealizować projektu i nie pominąć przy tym żadnego szczegółu.
Jak można rozwiązać ten problem?
Musimy uprościć realizację małych projektów people-to-people. Oczywiście długoterminowe wielkie przedsięwzięcia, warte miliony euro, muszą być dobrze rozplanowane, ale projekty trwające zaledwie kilka miesięcy lub rok i polegające np. na zorganizowaniu kilku spotkań przedszkolaków, które mogłyby w ten sposób wspólnie obchodzić różne święta, nie powinny wymagać wypełnienia wniosku składającego się z 30 czy 40 stron.