Ocena poziomu centralizacji samorządów nieuchronnie sprowadza się do ideowego zaangażowania politycznego. Biorąc pod uwagę obecny, bardzo wysoki stopnień zaufania społeczeństwa do samorządów, z optymizmem patrzę w przyszłość.
Media
To ważny argument dla każdego, kto skłania się do oceny i kształtowania roli samorządów. To też wyraźny sygnał do stworzenia założeń tego, jak powinien wyglądać samorząd XXI w. w naszym kraju. Wraz ze zmieniającym się światem, Europą i Polską zmieniają się również oczekiwania nas obywateli, ich zaangażowanie i postrzeganie roli samorządu – nie może to umknąć politykom, bez względu na to, czy sprawują władzę lokalnie czy centralnie.

Dwie strony

Mieszkańcy takich miast jak Sieradz wprost pokazują, czego oczekują od samorządowców. Działać odważnie i zdecydowanie, współpracować w celu osiągnięcia korzyści społecznych, a nie politycznych, zdecydowanie bronić interesu samorządu. Te wytyczne w moim moralnym katalogu stoją na pierwszym miejscu, bez względu na to, z jaką opcją polityczną na szczeblu rządowym przyjdzie mi współpracować.
Nie możemy jednak zapominać o tym, że ci, którzy sprawują władzę, mają swoje polityczne wytyczne. Jak to działa? Przeniesiona na szczebel samorządowy walka polityczna doprowadza do stanu, w którym doświadczamy ze strony rządzących (w wyniku centralizacji) realizacji zadań, np. infrastrukturalnych, wartych setki milionów złotych; w miejscach, które uchodzą za nieprzychylne władzy rządowej, a z drugiej strony ci sami lokalni włodarze postrzegają błahe zmiany niektórych rozporządzeń jako zamach na samorządność. Czy spór może prowadzić do czegoś dobrego?

Wzajemne zrozumienie

Spór o rolę i zadania spoczywające na samorządach to niekończąca się dyskusja. Toczy się ona wszędzie tam, gdzie musimy wypełnić obowiązki, zaspokoić społeczne potrzeby, a jednocześnie dzielić środki finansowe. Potrzeby mieszkańca muszą być zaspokojone bez względu na to, jak rząd czy samorząd się na nie zapatrują i jakimi środkami dysponują. Samorządność to w Polsce nadal otwarty i bardzo szeroki temat. Temat, o który potykają się kolejne rządy – a ocena ich poczynań nie jest pozbawiona podtekstu politycznego.
Jedni cedują zadania na samorząd i rozwijają zakres samodzielności, ale w ślad za tym nie idą środki na ich realizację. Samorządy pozostają same z bagażem obowiązków. Inni wprowadzają regulacje odciążające JST przez centralne cedowanie zadań, tworzą programy angażujące samorząd, ale na niektórych płaszczyznach nie bez straty dla niezależności. Niestety to nie jest układ zero-jedynkowy i nie można jasno wskazać przyczyn i sposobów na rozwiązanie toczącego się od lat sporu, za to można i trzeba się nad nimi pochylić, nieustannie sprawować kontrolę i wychwytywać zagrożenia oraz perspektywy rozwoju samorządności. Mimo że polemika na linii rząd – samorząd w ostatnich kilkunastu latach była bardzo emocjonująca, wyraźnie widać, że takie tarcia choć pomagają wypracować dobre rozwiązania, to stwarzają również pole do konfliktów. Wzajemne zrozumienie wymaga jednak zaangażowania dwóch stron – wspólnego nakreślania problemów i poszukiwania rozwiązań, a przede wszystkim słuchania siebie nawzajem. Lista żalów powinna być wyjściem do znalezienia rozwiązań, a nie narzędziem do szkalowania i szukania winnych.
Przy dokonywaniu oceny roli samorządu i poziomu jego centralizacji nie bez znaczenia jest postawa JST. Jestem zdecydowanym zwolennikiem samodzielności, nie tylko w kwestii realizacji zadań, lecz przede wszystkim wspólnego tworzenia założeń roli samorządów, odważnego formułowania potrzeb, konstruktywnej dyskusji i wspólnego wypracowania rozwiązań. Zaangażowana postawa i szerokie spojrzenie na problemy samorządów i ich rozwój z perspektywy mieszkańców to dzisiaj cechy charakteryzujące dobrego lokalnego włodarza. Musimy jako zarządzający patrzeć dalekosiężnie – krótkowzroczność posłuży nam tu i teraz, ale wyrzuci nas na margines rozwoju.

Złoty środek

Czy jest możliwa i czy jest istotna współpraca pomiędzy samorządami, konsultacja i obejrzenie problemu z każdej strony – od małej gminy po duże województwo? Każdy szczebel samorządu to inna perspektywa widzenia. To jest możliwe pod jednym warunkiem – względy polityczne muszą przestać odgrywać główną rolę w relacjach między samorządami wzajemnie i samorządem a rządem. Odnoszę wrażenie, że koncentrujemy się często na udowadnianiu sobie popełnienia błędu, a nie rozwiązaniu problemu.
Duży potencjał w rozwoju samodzielności samorządów widzę w zdecydowanym i otwartym zaangażowaniu lokalnych włodarzy, ale czy władze rządowe są w stanie to zrozumieć? Zaangażowanie w wizję, jak powinien wyglądać samorząd terytorialny, jaką powinien odgrywać rolę, jakich potrzebuje środków na poszczególne zadania, ale z perspektywy rozwoju całego kraju, a nie tylko własnego podwórka, chociaż ono jest naturalnym i nierozerwalnym punktem wyjścia i azymutem. Ugruntowana wiedza, świadomość działania, odwaga i determinacja to podstawa, z którą samorządy powinny przystępować do współpracy z rządem. Rozmyślnie używam słowa „współpraca”, odchodząc od innych słów: wina, centralizacja czy brak zaufania. Jednak istotne jest, aby druga strona widziała partnera do rozwiązywania problemów. Często odnoszę wrażenie, że toczymy spory w kwestiach samorządności, a potrzebujemy współpracy między samorządami w celu wypracowania wspólnych założeń, a w następnej kolejności na płaszczyźnie rząd – samorząd. Bez względu na opcję polityczną w tym zakresie mamy jeszcze wiele do zrobienia. W pierś mogą uderzać się zarówno politycy, jak i samorządowcy – od lewa do prawa.
Co niniejszym czynię ja, angażując się we współpracę chociażby w ramach Związku Miast Polskich czy na innych płaszczyznach. Nie jest mi obojętne, jak będzie wyglądał samorząd terytorialny w Polsce w przyszłości, nawet jeśli nie będę już prezydentem. Chcę, żeby moje dzieci i wnuki wychowywały się w dobrze, racjonalnie zarządzanych i demokratycznych samorządach.