Koniec z bezmyślnym dotowaniem nowych kotłów węglowych w domach bogaczy, których stać na nieruchomość wartą milion złotych. Rząd chce uszczelnić system wsparcia.
Koniec z bezmyślnym dotowaniem nowych kotłów węglowych w domach bogaczy, których stać na nieruchomość wartą milion złotych. Rząd chce uszczelnić system wsparcia.
/>
Znamy szczegóły zapowiadanej już aktualizacji programu priorytetowego „Czyste Powietrze”. Rząd chce dzięki niemu nie tylko rozprawić się ze smogiem, ale też zagwarantować nam swoisty skok cywilizacyjny – w ciągu 10 lat ocieplonych ma być do 4 mln domów jednorodzinnych w Polsce. Program, którego start był kilkukrotnie przekładany, a ostatecznie został tymczasowo wstrzymany z powodu „niezbędnej aktualizacji”, był mocno krytykowany za niewydolność i słabe przygotowanie organizacyjne. W ostatnich tygodniach padało jednak coraz więcej sygnałów ze strony rządu, że zmiany są konieczne i wkrótce nastąpią.
Wygląda na to, że rządzący dotrzymają słowa i szykują rewolucję w zasadach udzielania wsparcia. Świadczy o tym projekt nowego regulaminu Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW), do którego dotarliśmy.
Co w nim znajdujemy? W skrócie – dotacje na wymianę źródeł ciepła czy ocieplenie budynku mają być w tym roku niższe i bardziej zróżnicowane dla tych, którzy zdecydują się skorzystać jeszcze z ulgi termo modernizacyjnej. Wsparcie byłoby przyznawane na podstawie nowych, zmienionych wymogów. Poza dotychczasowym kryterium średniego miesięcznego dochodu na głowę o wysokości wsparcia będzie decydować też roczny dochód wnioskodawcy. Dotyczyć to będzie tych, którzy zarabiają powyżej 1,6 tys. zł miesięcznie w przeliczeniu na osobę.
Stanowią oni ostatnią, siódmą grupę potencjalnych beneficjentów. I to ich czeka największa rewolucja. Solidnie po kieszeni dostaną naj zamożniejsi. Ci, którzy wpadną w drugi próg podatkowy (powyżej 85 528 zł), zamiast 30 proc. dotacji uzyskają maksymalnie 18 proc. Kolejni, którzy załapią się na widełki 85 528 zł – 125 528 zł, będą mogli liczyć na maksymalnie 15 proc. Powyżej tych zarobków o dotacjach nie ma już mowy. Chętni będą mogli wtedy skorzystać tylko z preferencyjnej pożyczki i ulgi termomodernizacyjnej.
Jak ustaliliśmy, nowe reguły są próbą odpowiedzi na problem, który zaczął być widoczny po pierwszych miesiącach działania programu. Rządzący zorientowali się bowiem, że – największy w historii, bo wart aż 103 mld zł – instrument do walki ze smogiem zamiast pomagać przede wszystkim najuboższym, okazał się pomocny głównie dla najbogatszych. Mogli oni bowiem załapać się na 30 proc. dotacji (co dawało kilkanaście tysięcy złotych), a przy tym podobnie wysoką kwotę odliczyć od dochodu w PIT dzięki wprowadzonej od tego roku uldze termo modernizacyjnej (im wyższe dochody, tym wyższa ulga). W sumie, według różnych wyliczeń, mogli więc liczyć na zastrzyk gotówki w wysokości nawet 33 tys. zł.
I nie są to pojedyncze przypadki. Przedstawiciele wojewódzkich funduszy mówią nam nieoficjalnie, że aż co trzeci składany wniosek o udzielenie dofinansowania (w sumie jest ich ponad 16 tys.) dotyczy nowo budowanych budynków, a wykazywane w nich dochody nie należały do najmniejszych.
Problem w tym, że spośród siedmiu grup beneficjentów nie tylko ci na szczycie dochodowej listy dostaną mniejsze dotacje.
Zmian nie odczują najbiedniejsi, których miesięczny dochód wynosi do 600 zł (I grupa) lub 601–800 zł (II grupa) na osobę w gospodarstwie domowym. Dalej będą mogli liczyć nawet na 90 proc. dotacji.
Powyżej tych zarobków (od 801 zł) maksymalne kwoty dotacji będą maleć. Przy czym trzeba zaznaczyć, że różnica w stosunku do obecnych regulacji wynosi kilka procent, które to – zgodnie z zapowiedziami ministra środowiska Henryka Kowalczyka – mają być uzupełniane przez nową ulgę termomodernizacyjną. W tych umiarkowanych grupach najwięcej straciliby zarabiający od 1401 do 1600 zł miesięcznie (zamiast 40 proc. maksymalna dotacja wyniosłaby 30 proc.).
Eksperci obawiają się, że przy tak zakreślonych kryteriach dochodowych wielu mieszkańców zakwalifikuje się do osób rzekomo bogatych, podczas gdy ich sytuacja materialna wcale nie plasuje ich na szczycie finansowej drabiny. Przy dwóch osobach pracujących w domu o przekroczenie kryterium 1,6 tys. zł na głowę jest relatywnie łatwo – komentują. Istnieje też ryzyko, że wielu będzie zaniżało lub ukrywało swój dochód, żeby uzyskać wyższe dofinansowanie.
Andrzej Guła, ekspert Polskiego Alarmu Smogowego, podkreśla, że idea ograniczenia wsparcia dla najbogatszych i zróżnicowania kryteriów jest jak najbardziej słuszna. Uważa jednak, że progi są po prostu nieprzemyślane, bo osoba o zarobkach rzędu 1,6 tys. zł nie jest bogaczem.
Podaje też przykład osób samotnych, które mieszkają w niedocieplonych domach i mają niskie wynagrodzenie (np. emeryturę 2 tys. zł). – Dziś, gdyby zdecydowały się ocieplić dom i dzięki temu zaoszczędzić w przyszłości na ogrzewaniu, mogłyby dostać 30 proc. dotacji do termomodernizacji. W świetle nowych propozycji byłoby to już tylko 18 proc. – komentuje.
Minister środowiska Henryk Kowalczyk zapewniał, że mimo planowanego zmniejszenia dotacji beneficjenci w praktyce nie stracą, a mogą wręcz zyskać dzięki zastąpieniu części dotacji nową ulgą podatkową.
– Na przykład 60-proc. dotacja będzie zamieniona na dotację trochę mniejszą plus ulga podatkowa. Dla osób, które nie płacą PIT, dotacja będzie zachowana zgodnie z tym, co jest. Ta korekta będzie dotyczyć tylko tych, którzy będą mogli skorzystać z ulgi podatkowej – mówił Kowalczyk.
Z naszych ustaleń wynika też, że wśród samych pracowników funduszu pojawiają się wątpliwości, czy i na jakich zasadach będzie można łączyć dotacje z ulgą termomodernizacyjną. Gdyby było to możliwe, to niewykluczone, że realna pomoc nie byłaby wcale obniżona, a mogłaby wręcz wzrosnąć o 1–2 proc. dla osób przeciętnie zarabiających.
– Przy tym scenariuszu duża grupa beneficjentów z Grupy 7a i 7b mogłaby w istocie zyskać, bo teraz przy inwestycji wartej 53 tys. zł dostaliby oni dotację ok. 16 tys., a po zmianach przy niższej dotacji i wykorzystaniu ulgi termomodernizacyjnej mogłoby to być nawet 17,3 tys. zł – wylicza Guła.
Zaznacza jednak, że na razie zasada łączenia ulgi i dotacji nie jest wyartykułowana wprost. A powinna być, żeby uniknąć niepotrzebnej uznaniowości, nie tylko tych urzędników rozliczających wnioski, ale także fiskusa, który będzie przyglądać się deklaracjom podatkowym.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama