To już ostatnie chwile kampanii wyborczej. Po raz kolejny się okazało, że wszystkie chwyty są w niej dozwolone, bo najważniejszy cel – zdobyć przewagę nad konkurentami – uświęca środki. A dziurawe przepisy i kłopoty z egzekwowaniem prawa tylko ułatwiają sytuację komitetom wyborczym.

Sprawozdania finansowe są analizowane wiele miesięcy po wyborach i na ogół wszystko się w nich zgadza. I zupełnie to nie dziwi, bo zajmujący się tą analizą zespół w Krajowym Biurze Wyborczym liczy kilka osób. We Francji, jak mówi Filip Pazderski z Instytutu Spraw Publicznych, bada to 200 osób, a w Stanach Zjednoczonych jeszcze więcej. Wydaje się więc, że u nas nikomu nie zależy na tym, by przepływy pieniędzy w kampanii wyborczej były śledzone dokładniej.

Gdyby było inaczej, politycy zmieniliby prawo albo daliby PKW więcej narzędzi do realnego sprawdzania wydatków. A może mógłby odciążyć ją fiskus, który przecież już dziś sprawdza oświadczenia majątkowe radnych? Albo mogliby to robić sami wyborcy – w trakcie kampanii – zaglądając na otwarte konta komitetów wyborczych? Taki patent parę lat temu wprowadzili Słowacy. Dzięki niemu wyborcy byli świadomi, jakie są zależności między kandydatami a np. biznesem czy partiami politycznymi. W Polsce takiej wiedzy przed wyborami nie mamy. Zresztą i z tą świadomością nie jest najlepiej. Bo co z tego, że wiemy o prowadzeniu przez kandydata nielegalnej przedwczesnej agitacji albo umieszczaniu wyborczych reklam w miejscach niedozwolonych? Gdy przychodzi do głosowania o takim omijaniu czy naginaniu prawa i tak mało kto pamięta. Tymczasem, jak mówi jeden z naszych ekspertów, w innych krajach, kandydat za takie działania spotkałby się z powszechnym ostratycyzmem.

Tygodnik 19.10.2018 / Dziennik Gazeta Prawna
Nie dość, że dotychczasowe problemy nie są od lat rozwiązywane, to pojawia się kolejny – media społecznościowe, do których przenosi się kampania z ulic. Tam panuje na razie totalna wolnoamerykanka. A przecież wyborcy mają prawo wiedzieć, czy i kto stoi za wpisem na Facebooku lub Twitterze. Dziś przepisy tego właściwie nie regulują. Na niewiele zdaje się też stanowisko PKW w tej kwestii, o którym mało kto wie. Potrzebne są zmiany w kodeksie wyborczym i to jeszcze przed majowymi wyborami do europarlamentu