Samorządowcy alarmują, że część specjalistów, którzy orzekają o niepełnosprawności, może zrezygnować z pracy. Powód: niedługo będą musieli składać oświadczenia majątkowe.
Czas oczekiwania na dokument potwierdzający niepełnosprawność może się wydłużyć, zespoły orzekające przez pewien okres mogą nie działać, a w skrajnych wypadkach konieczne może się okazać łączenie instytucji z sąsiednich powiatów – to potencjalne skutki wejścia w życie konsultowanego projektu ustawy o jawności życia publicznego. Samorządowcy ostrzegają, że odbije się ona na powiatowych zespołach ds. orzekania o niepełnosprawności (PZON) – z proponowanych przepisów wynika, że ich członkowie będą musieli składać oświadczenia majątkowe. Jak alarmuje Związek Powiatów Polskich (ZPP), część z nich może z tego powodu zrezygnować z pracy.
Masowe odejścia
Projekt ustawy przewiduje, że członkowie powiatowych i wojewódzkich zespołów będą składać oświadczenia wojewodzie. Początkowo zakładano, że będą one umieszczane w biuletynie informacji publicznej, ale z ostatniej wersji projektu tę propozycję wykreślono (podobnie stało się w przypadku orzeczników ZUS). Mimo tej zmiany obowiązek „spowiadania się z majątku” jest dla wielu zatrudnionych w zespołach (zwłaszcza lekarzy) nie do przyjęcia.
– Mamy sygnały od starostów, że członkowie PZON rozważają, a niekiedy nawet wprost deklarują, że będą rezygnować z udziału w pracach zespołów – przyznaje Bernadeta Skóbel, kierownik działu monitoringu prawnego i ekspertyz z ZPP. Z kolei Lidia Gugała, przewodnicząca PZON w Szczecinie, potwierdza, że chociaż nowe przepisy jeszcze nie weszły w życie, to jeden z lekarzy z ich powodu już zakończył współpracę z zespołem.
– U nas aż 80 proc. lekarzy orzeczników zapowiedziało, że jeśli ustawa zacznie obowiązywać, to zrezygnują z pracy – informuje Marek Pławiak, starosta nowosądecki. Anna Niesłuchowska, przewodnicząca PZON w Brzegu, podkreśla, że tamtejszy zespół na razie działa normalnie, a lekarze czekają na rozwój wypadków i na razie unikają ostatecznych deklaracji. – Niemniej kilku pewnie zrezygnuje z orzekania – wskazuje.
Będą opóźnienia
Odejście lekarzy może poważnie zachwiać pracą zespołów. Rocznie każdy z nich wydaje od kilku do nawet kilkudziesięciu tysięcy orzeczeń. Już teraz, ze względu na niskie stawki wynagrodzenia (25–45 zł za sprawę to mało atrakcyjna stawka, szczególnie dla lekarzy), samorządom trudno jest znaleźć specjalistów chętnych do zasiadania w zespołach. A w przyszłości może się to okazać jeszcze trudniejsze. – Ewentualne braki kadrowe negatywnie odbiją się na efektywności rozpatrywania wniosków o orzeczenia. Przepisy dają nam na to 30 dni, ale jeżeli będziemy mieli za mało lekarzy, to czas ten móc się wydłużyć – wskazuje Lidia Gugała.
Ewentualne opóźnienia to zła informacja przede wszystkim dla osób, którym orzeczenia o niepełnosprawności są niezbędne do tego, aby mogły korzystać z różnego rodzaju świadczeń, ulg podatkowych, zniżek za przejazdy komunikacją miejską czy uprawnień pracowniczych. Związek Powiatów Polskich zdaje sobie z tego sprawę, dlatego poruszył temat ustawy o jawności i jej potencjalnego wpływu na PZON-y podczas ostatniego posiedzeniu zespołu ds. zdrowia i polityki społecznej (działającego w ramach Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu). – Niestety przedstawione przez nas zagrożenia zostały uznane przez przedstawicieli Biura Pełnomocnika Rządu ds. Osób Niepełnosprawnych za marginalne. Usłyszeliśmy, że czasowe zaprzestanie orzekania może dotyczyć tylko 10 zespołów – opowiada Bernadeta Skóbel. Dodaje, że w ocenie strony rządowej rozwiązać ewentualny problem może łączenie zespołów.
Orzekanie o niepełnosprawności / Dziennik Gazeta Prawna
Samorządowcy uważają, że o ile w miastach na prawach powiatu oraz powiatach ziemskich mogłoby to zdać egzamin (bo siedziby ich zespołów są w tym samym mieście), o tyle nie sprawdzi się w pozostałych przypadkach.
ZPP argumentuje też, że PZON-y realizują konkretną usługę publiczną na rzecz niepełnosprawnych i nie można od nich wymagać, aby w celu uzyskania orzeczenia pokonywały kilkadziesiąt kilometrów pomiędzy różnymi powiatami.
Włodarze odpokutują za nieswoje grzechy?
Związek Miast Polskich nie pozostawił suchej nitki na najnowszej wersji projektu ustawy o jawności życia publicznego. Tym razem najcięższe zarzuty dotyczą kar przewidzianych dla samych samorządowców.
– Sankcje są tak zbudowane, że jeżeli zostanie postawiony zarzut jednemu z setek urzędników w mieście, to szef jednostki może za to odpowiadać karnie (do 3 lat więzienia) oraz może na niego być nałożona grzywna. Nie jest wymagane uzyskanie prawomocnego wyroku, wystarczy postawić zarzut i za tym idą sankcje wobec osoby, która być może niczemu nie zawiniła – przekonuje ZMP.
Zdaniem prezydentów miast „zdolność karania jest przypisana urzędnikowi CBA, bez prawa do odwołania się, chociaż w cywilizowanym kraju powinna istnieć możliwość obrony”. – Nowe zapisy projektu naruszają konstytucyjną zasadę domniemania niewinności. Przedsiębiorca czy kierownik jednostki sektora finansów publicznych będzie narażony na istotne konsekwencje niezależnie od faktycznego rozstrzygnięcia sprawy wobec pracownika przez sąd – uważa ZMP.
Zgodnie z projektem jednostka sektora finansów publicznych (np. urząd gminy) powinna mieć opracowane wewnętrzne procedury antykorupcyjne. Jeśli jednak okażą się one „nieskuteczne” lub „pozorne” i któryś w podwładnych popełni przestępstwo, kierownik jednostki będzie podlegał grzywnie.
Na tym jednak nie koniec. Szef CBA będzie mógł wszcząć kontrolę w zakresie stosowania przez urząd wewnętrznych procedur antykorupcyjnych i – jeśli uzna to za słuszne – skierować do sądu wniosek o ukaranie kierownika jednostki. Burmistrzowi czy prezydentowi upiecze się, jeśli to on wcześniej złoży zawiadomienie w sprawie przestępstwa, o które podejrzewa któregoś ze swoich pracowników.
O komentarz poprosiliśmy Stanisława Żaryna, rzecznika ministra koordynatora służb Mariusza Kamińskiego, odpowiadającego za ustawę. Wczoraj nie otrzymaliśmy od niego żadnej odpowiedzi.