Wczoraj odbyło się w Sejmie wysłuchanie publiczne w sprawie zniesienia dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast. Dotyczyło projektu ustawy o zmianie ustawy – kodeks wyborczy (druk nr 1529), który klub PSL w lipcu wniósł do Sejmu.

Obecna kadencja samorządu trwa pięć lat do 2029 r. Dla wielu lokalnych włodarzy jest to ostatnia z dwóch możliwych kadencji na stanowiskach wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast. Jeśli wspomniany projekt nowelizacji kodeksu wyborczego zostanie poparty przez większość parlamentarną i podpisany przez prezydenta, to takie ograniczenie zostanie zniesione. Zdaniem ekspertów szanse na to są niewielkie. Karol Nawrocki raczej nie zdecyduje się na złożenie podpisu pod nowelizacją, która znosi ograniczenia wprowadzone w 2018 r. przez PiS.

Dwukrotnie w jednej gminie

Zgodnie z art. 11 par. 4 ustawy z 5 stycznia 2011 r. Kodeks wyborczy (t.j. Dz.U. z 2025 r. poz. 365) – nie ma prawa wybieralności w wyborach wójta (burmistrza, prezydenta miasta) osoba, która uprzednio dwukrotnie pełniła już tę funkcję w danej gminie.

– Jest mowa o dwukadencyjności, ale kodeks wyborczy nie przewiduje takiej sytuacji, gdy wójt, burmistrz lub prezydent został wybrany na lokalnego włodarza na dwie kadencje, ale jedna z nich trwała np. kilka miesięcy, bo były to wybory uzupełniające – mówi Marek Wójcik, pełnomocnik zarządu Związku Miast Polskich ds. legislacyjnych i sekretarz strony samorządowej Komisji Wspólnej Rządu i Samorządu Terytorialnego.

– Nie może być tak, żeby osoba, która pełniła funkcję krócej niż przez pełne dwie kadencje (10 lat), była pozbawiona kolejnej w tej samej gminie – dodaje.

Jednak według ekspertów nie powinno być wyjątków od dwukadencyjności.

– Jeśli mamy do czynienia z wakatem na stanowisku prezydenta miasta, a do wyborów samorządowych pozostał rok, to osoba, która chce kandydować, musi zdawać sobie sprawę, że maksymalnie będzie mogła pełnić stanowisko przez sześć lat. Taką sytuację mamy np. z obecnym prezydentem Rzeszowa, który po zakończeniu niepełnych dwóch kadencji straci prawo do ubiegania się o kolejną – mówi prof. Stefan Płażek, adwokat i adiunkt z katedry prawa samorządu terytorialnego Uniwersytetu Jagiellońskiego.

– W tym zakresie nie wprowadzałbym zmian w prawie, bo te mogłyby prowadzić do nadużyć, a tego przecież nie chcemy. Osoba, która kandyduje w wyborach na wójta, burmistrza czy prezydenta miasta, a kadencja jest niepełna, musi mieć świadomość konsekwencji takiej decyzji – podkreśla profesor.

(Nie)konstytucyjne prawo

Nie brakuje też opinii, że dwukadencyjność jest niekonstytucyjna, ale o tym dopiero ma rozstrzygnąć Trybunał Konstytucyjny. – Utrzymanie dwukadencyjności ogranicza bierne i czynne prawo wyborcze, a także łamie zasadę proporcjonalności w myśl art. 2 ustawy zasadniczej. Do tego ogranicza również dostęp do służby publicznej. Bez wątpienia utrzymanie dwukadencyjności będzie sprzeczne z konstytucją – podkreśla Jerzy Stępień, współautor reformy samorządu terytorialnego, a także były prezes Trybunału Konstytucyjnego. Jego zdaniem błędem było wprowadzenie w 2001 r. wyborów powszechnych dla wójtów, burmistrzów i prezydentów miast.

– Takiego rozwiązania nie zastosowano do starostów, marszałków czy też burmistrzów dzielnic miasta stołecznego Warszawy. Ci drudzy mają się dobrze i są aktywni oraz uczestniczą w posiedzeniach rad, a ci z wyborów powszechnych rzadko się na nich pojawiają, bo zostali wybrani przez mieszkańców, a nie radnych – zauważa Stępień.

Eksperci narzekają również na brak jednolitości w kodeksie wyborczym. Wskazują, że kandydat na radnego musi udokumentować, że zamieszkuje w danej gminie, a w przypadku wójta, burmistrza lub prezydenta miasta takiego wymogu nie ma.

– Dwukadencyjność nie przekreśla szans tzw. zawodowym samorządowcom, którzy nic wielkiego nie osiągnęli, a po zablokowaniu im przez przepisy kolejnej kadencji nagle świat się wali, bo nie potrafią niczego innego wykonywać. Jeśli rzeczywiście mogą pochwalić się sukcesami w danej gminie, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby wystartowali w wyborach na wójta w sąsiedniej – mówi prof. Stefan Płażek.

– Jestem w stanie wyobrazić sobie taką sytuację, że obecna prezydent Łodzi przechodzi do Warszawy, aby kandydować na prezydenta tego miasta, a Rafał Trzaskowski przenosi się do Łodzi lub Poznania. Przepisy nie przewidują tu żadnych ograniczeń, bo dwukadencyjność ma zastosowanie do konkretnego samorządu, a nie do osoby, która piastowała już dwa razy urząd wójta, burmistrza lub prezydenta miasta – podkreśla Płażek.

Z kolei Jerzy Stępień krytykuje pomysł migracji kandydatów na stanowiska lokalnych włodarzy.

– Kandydaci na wójtów, burmistrzów czy prezydentów miast powinni jednak być mieszkańcami tych małych ojczyzn. Tu nie powinna decydować jedno lub drugie ugrupowanie partyjne, a raczej przywiązanie do społeczności lokalnej. Znam obecnie przypadki prezydentów miast, którzy kandydując na urząd nie płacili, a część wciąż nie płaci podatków w miejscu, w którym pełnią swój mandat, a o mieście, którym zarządzają, wiedzieli niewiele – wskazuje Jerzy Stępień.

Radny i wójt w jednym

Klub PSL przy okazji zniesienia dwukadencyjności wójtów, burmistrzów i prezydentów miast chce im przywrócić możliwość kandydowania na radnych do rad powiatu lub sejmiku województwa.

– Zablokowaliśmy taką możliwość właśnie dlatego, że często znane nazwiska kandydujące na stanowiska lokalnych włodarzy jednocześnie były na liście do rad powiatu lub sejmiku i tym samym zapewniały swojemu ugrupowaniu lepszy wynik, mimo że w ostatecznym rozrachunku posada radnego ich nie interesowała – mówi Piotr Uściński, poseł PiS i były starosta wołomiński.

Osoby, które z uwagi na ograniczenie dwukadencyjności jednocześnie kandydują na wójta, w dalszym ciągu w tej samej gminie mogą ubiegać się o bycie radnym lub startować do rady powiatu, w skład której wchodzi ta gmina, lub do sejmiku właściwego województwa.

– Najczęściej, jeśli taka osoba osiągnie wysoki wynik i jej ugrupowanie jest w większości, może się ubiegać o posadę starosty, a nawet marszałka województwa. Na Mazowszu już wiele kadencji jest marszałkiem Adam Struzik z PSL i przypuszczam, że przez kolejne będzie mógł piastować taką funkcję, bo przepisy nie ograniczają starostom i marszałkom ubiegania się o takie posady wielokrotnie – wyjaśnia prof. Stefan Płażek. ©℗

Z czego wynika limit dla włodarzy?
ikona lupy />
Z czego wynika limit dla włodarzy? / Dziennik Gazeta Prawna - wydanie cyfrowe