Problemem są również warunki ubiegania się o pomoc z budżetu. Aby otrzymać wsparcie rolnik musi udokumentować, że straty w jego uprawach przekraczają 30 procent wartości średnich dochodów z ostatnich trzech lat.





Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szmulewicz zauważa, że komisje nie są w stanie oszacować dziś pełnych szkód, głównie jesli chodzi o zboża jare. Obecnie szacowane są straty głównie w roślinach gruntowych, gdyż część zbóż została zebrana. Ci, którzy nie zgłosili strat wcześniej, na przykład z uwagi na to, że z góry założyli, że nie będą kwalifikować się do pomocy, dziś nie mają tej możliwości.

Szmulewicz zwraca również uwagę na potrzebę większego wsparcia hodowców bydła i producentów mleka. Część z nich nie ma dostępu do pasz na wykarmienie stad. Wartość rynkowa pożywienia w dobie suszy stale wzrasta. Mleczarze mają również kłopoty z płynnością finansową z uwagi na niskie ceny skupu i kary za przekroczenie limitów produkcyjnych. Prezes KRIR twierdzi, że ubojnie przyjmują niemal dwa razy więcej bydła, niż w roku poprzednim. Grozi to drastycznemu spadkowi pogłowia zwierząt, spadkiem produkcji mleka i w konsekwencji - byciem importerem produktów mleczarskich.

Wcześniej, decyzję rządu co do pomocy producentom żywności krytykowały między innymi: Kółka rolnicze, OPZZ czy Solidarność.

Rząd chce przekazać rolnikom 488 milionów złotych. Najwyższą pomoc w przeliczeniu na hektar otrzymają plantatorzy owoców z sadów i krzewów. Wypłata budżetowych funduszy mają się rozpocząć 10 października. Przyspieszona będzie też wypłata części dopłat unijnych.