Resort rolnictwa zezwoli na ubój zwierząt w gospodarstwach, co pozwoli pominąć duże ubojnie.
Rozporządzenie ministra rolnictwa, które wejdzie w życie 18 lutego, zezwoli na zakładanie małych ubojni przy gospodarstwach domowych. Zniesiony zostanie w ten sposób obowiązek pośrednictwa wielkich ubojni. Do tej pory rolnicy, chcąc zabić zwierzę, musieli korzystać z pośrednictwa dużych zakładów. Teraz będą mogli to zrobić na własną rękę, o ile spełnią kilka warunków.
Jak wyjaśnia Małgorzata Książyk, dyrektor biura prasowego resortu rolnictwa, wymagane będzie odbycie bezpłatnego szkolenia teoretycznego organizowanego przez powiatowego lekarza weterynarii oraz trzymiesięczna praktyka na stanowisku ubojowym pod nadzorem osoby posiadającej udokumentowany trzyletni staż w tego typu pracy.
Ubitego mięsa nie będzie można jednak przetwarzać w rzeźniach przy gospodarstwach. – Tam będzie można dokonywać rozbioru pozyskanego z ubitych w tych rzeźniach zwierząt. Inne czynności, np. produkcja mięsa mielonego, surowych wyrobów mięsnych, produktów mięsnych, gotowych posiłków czy potraw itd., powinny odbywać się w ramach innych form działalności, np. rolniczego handlu detalicznego, działalności marginalnej, lokalnej i ograniczonej, handlu detalicznego, zatwierdzonego zakładu przetwórstwa mięsa – wyjaśnia Książyk.
Rolnik w rzeźni przy gospodarstwie będzie również mógł dokonać uboju zwierząt na potrzeby innych gospodarstw rolnych, o ile te znajdują się w tym samym powiecie. Skorzystać mają również konsumenci, którzy będą mogli kupić mięso z lokalnego gospodarstwa.
To ukłon w stronę małych gospodarstw domowych, które mają być w Unii Europejskiej promowane jako te, które w mniejszym stopniu niż ich wielkoformatowe odpowiedniki wpływają na zmiany klimatyczne. Resort rolnictwa najpierw nowe rozwiązanie musiał skonsultować z Komisją Europejską.
Zdaniem lek. wet. Aleksandry Porady, eksperta ds. bezpieczeństwa żywności i weterynarii w Krajowej Radzie Drobiarstwa, idea jest dobra. Dziś zwierzęta często muszą pokonywać długą drogę do rzeźni. Wielu rolników ma z tym kłopot, bo nie dysponuje właściwym transportem.
Jednak eksperci uważają, że nowe przepisy nie muszą wcale przełożyć się na odrodzenie rolniczych rzeźni.
– Wielu rolników po zapoznaniu się z warunkami, które będą musieli spełniać, może dojść do wniosku, że gra nie jest warta świeczki. Przepisy są bowiem dość skomplikowane – tłumaczy Aleksandra Porada. Do tego dochodzą koszty. Do uruchomienia rzeźni nie wystarczą budynek i haki na tusze. Trzeba jeszcze spełnić normy sanitarne.
Dziś w Polsce funkcjonuje około 850 ubojni. Przed wejściem naszego kraju do UE było ich ponad tysiąc. Powrót do tych czasów jest zdaniem ekspertów wątpliwy.
Przeciwnicy nowych regulacji uważają, że stopień dbałości o bezpieczeństwo mięsa wytwarzanego w rzeźni rolniczej będzie zdecydowanie mniejszy niż w dużych zakładach. Stracą krajowi konsumenci (surowiec z nich ma trafiać tylko na rynek wewnętrzny). Zgodnie z nowymi przepisami w rzeźniach rolniczych będzie można ubijać również zwierzęta podejrzane o chorobę.
Wątpliwości jest więcej. Zgodnie z rozporządzeniem zwierzęta kierowane na ubój powinny pochodzić z danego powiatu. Ale nie jest powiedziane, czy mają przebywać w tym powiecie od urodzenia, czy wystarczy dzień lub tydzień. Może się więc okazać, że rolnicy będą skupować zwierzęta z całego kraju. W przypadku zwierząt podejrzanych o chorobę może wiązać się to z ryzykiem dla bezpieczeństwa produkowanej w takim gospodarstwie żywności.
Nowe przepisy budzą też niepokój organizacji przedsiębiorców. Związek Polskie Mięso zwraca uwagę, że nawet sam projektodawca w uzasadnieniu napisał, iż zapewnienie bezpieczeństwa produkowanej żywności będzie możliwe jedynie przy bardzo dobrej organizacji pracy. Poza tym pominięto w przepisach wymagania unijnego rozporządzenia 852/2004 mówiącego, że pomieszczenia żywnościowe muszą być utrzymywane w czystości i zachowane w dobrym stanie i kondycji technicznej, odpowiednio wentylowane, oświetlone i skanalizowane. Dodatkowo mięso z takich ubojni, jak zaznaczył związek, ma być inaczej oznakowane. Z tym może się jednak wiązać ryzyko nadużyć.
Prezes Krajowej Rady Izb Rolniczych Wiktor Szumlewicz uważa zmianę za pozytywną. Członkowie izby do tej pory wykazywali duże zainteresowanie nowym rozwiązaniem. – Oczywiście, nie będzie tak, że teraz każde gospodarstwo będzie zakładać ubojnie. Ale na pewno skorzystają z tego ci rolnicy, którzy mieli daleko do dużej ubojni i to był ogromny koszt. Teraz będą to mogli robić sami, więc jest to spore ułatwienie – mówi. Jak dodaje, to nie tylko zachęta do małego przetwórstwa dla producentów, ale też szansa dla konsumentów. – To będzie mięso zbadane, spełniające wszystkie standardy bezpieczeństwa, za które odpowiadać będzie konkretny Kowalski – podkreśla. Według niego istnienie małych ubojni oznaczać też będzie pojawienie się mięsa innej jakości, bo nieprzetwarzanego na skalę przemysłową. ©℗
Przed wejściem do UE w Polsce było ponad tysiąc ubojni