Internauta publikujący link do pirackich plików nie narusza prawa, ale tylko wtedy, gdy nie wie o ich bezprawnym charakterze. Nie może też działać w celach zarobkowych – uznał Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej w precedensowym orzeczeniu.

Ten wyrok odegra olbrzymie znaczenie dla przyszłości internetu w Unii Europejskiej. Trybunał rozstrzygał w nim czy sam link do strony, na której opublikowano pirackie pliki narusza prawa autorskie. Z jednej strony musiał postawić na szali prawa twórców, z drugiej zaś wolność wypowiedzi i swobodny przepływ informacji w internecie.

W czwartkowym rozstrzygnięciu próbuje znaleźć kompromis między tymi wartościami. Kompromis, który prawdopodobnie jednak nie zadowoli żadnej ze stron. Zgodnie z nim, osoba umieszczająca link do pirackich plików nie łamie prawa, ale tylko wtedy gdy nie wie o ich bezprawnym charakterze i nie działa dla zysku. Jeśli więc zwykły internauta zamieści link na forum, to prawdopodobnie wybroni się od zarzutu naruszenia praw autorskich. Jeśli jednak to samo zrobi profesjonalny serwis, to musi liczyć z odpowiedzialnością.

Sprawa dotyczyła sesji zdjęciowej do Playboya popularnej w Holandii prezenterki telewizyjnej Britt Geertruidy Dekker. Zdjęcia z tej sesji zostały bez zgody umieszczone na serwerze w Australii. Z kolei holenderski serwis internetowy GeenStijl opublikował prowadzący do nich link.

Playboy zażądał od serwisu usunięcia hiperłącza. Ten nie spełnił żądania. Gdy zdjęcia zniknęły z australijskiego serwera opublikował kolejny link prowadzący do nowej strony, na której również umieszczono pirackie zdjęcia. Potem użytkownicy forum GeenStijl zamieszczali następne linki prowadzące do kolejnych stron.

Zdaniem wydawcy Playboya serwis naruszył prawa autorskie poprzez publikację samego linku (mimo że to nie on umieścił zdjęcia w sieci). Sprawa trafiła do Sądu Najwyższego w Holandii (Hoge Raad der Nederlanden), który nabrał wątpliwości prawnych i postanowił skierować pytanie prejudycjalne do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. Zauważył w nim, że zdjęcia były możliwe do odszukania także bez publikacji linku. Z drugiej jednak strony umieszczenie go w serwisie GeenStijl znacznie ten dostęp ułatwiało.

W czwartkowym wyroku Trybunał Sprawiedliwości Unii Europejskiej podkreślił znaczenie, jakie odgrywa internet, a także udostępniane w nim linki, dla wolności wypowiedzi i przepływu informacji. Zwrócił też uwagę, że internauci mogą mieć problem z ustaleniem czy plik, do którego chcą podać link, został umieszczony za zgodą uprawnionych czy też bezprawnie. Dlatego też przy ocenie tego czy link narusza prawo trzeba uwzględnić okoliczność, że osoba ta nie wie i nie może racjonalnie wiedzieć, iż dany plik został opublikowany bezprawnie.

„Taka osoba nie działa bowiem co do zasady z pełną świadomością skutków swojego zachowania mającego na celu umożliwienie klientom dostępu do utworu bezprawnie opublikowanego w internecie” - podkreślono w wyroku.

Jednocześnie jednak TSUE zastrzegł, że inaczej należy ocenić umieszczenie hiperłącza przez osobę, która wie lub powinna wiedzieć, że prowadzi ono do pliku opublikowanego bezprawnie. Tak będzie w sytuacji, gdy zostanie ona uprzedzona przez uprawnionych o tym fakcie. Umieszczając mimo takiego ostrzeżenia link w sieci naruszy prawo.
Inaczej też trzeba oceniać umieszczanie hiperłączy w celu zarobkowym. Od podmiotów działających profesjonalnie można bowiem oczekiwać, że zweryfikują czy dany plik został umieszczony za wiedzą uprawnionych. Można więc domniemywać, że publikując link działają z pełną świadomością. Jeśli to domniemanie nie zostanie obalone to ponoszą odpowiedzialność za „publiczne udostępnienie” utworu.

Oceniając sprawę, której dotyczy spór Trybunał uznał, że spółka GS Media prowadząca serwis internetowy GeenStijl była świadoma bezprawnego charakteru plików, do których zamieściła linki. Dokonała więc „publicznego udostępnienia” chronionych prawem zdjęć.