Utwory osierocone to te, których uprawnieni są nieznani albo nie można określić miejsca ich pobytu, więc niemożliwe jest w chwili obecnej uzyskanie zgody na legalne wykorzystanie dzieła.

"W Polsce, ze względu na historię, to poważny problem - mamy setki tysięcy dzieł osieroconych, często o dużej wartości historycznej i kulturowej. Chodzi tu np. o całe polskie kino przedwojenne, łącznie z kinem powstałym w języku jidysz, czy też ok. 300 tys. dzieł w zbiorach Biblioteki Narodowej, które powstały w czasie okupacji lub w PRL w drugim obiegu, podpisanych pseudonimem albo niepodpisanych w ogóle. To także plakaty, zdjęcia i pocztówki, o ile są częścią publikacji drukiem czy osierocone utwory muzyczne" - powiedział PAP Karol Kościński, dyrektor Departament Własności Intelektualnej i Mediów Ministerstwa Kultury.

Przyjęta w lipcu przez Sejm tzw. duża nowela prawa autorskiego - którą obecnie zajmuje się Senat - wprowadza pewne ułatwienia w korzystaniu z dzieł osieroconych. Nowe przepisy pozwalają na korzystanie z takich utworów przez instytucje kultury (biblioteki, muzea, filmoteki), szkoły, instytucje oświatowe, uczelnie, archiwa, instytuty badawcze i naukowe PAN oraz nadawców publicznych.

Uzyskanie statusu utworu osieroconego wiąże się z koniecznością przeprowadzenia tzw. starannych poszukiwań uprawnionych. Jeśli te poszukiwania nie zakończą się pomyślnie, instytucje będą mogły zarejestrować utwór w elektronicznej bazie wspólnej dla całej Unii Europejskiej. Od tego momentu instytucje uzyskają prawo do zwielokrotniania i udostępniania w internecie utworu osieroconego w celach kulturalnych i edukacyjnych na podstawie tzw. dozwolonego użytku, a więc bez konieczności uzyskania licencji.

Te zmiany wynikają z prawa europejskiego. Jednak, zdaniem Kościńskiego, dyrektywa unijna jest zbyt wąska. Pozwala korzystać z utworów osieroconych tylko określonym kategoriom podmiotów. Instytucje te mogą zwielokrotnić utwory i udostępniać je wyłącznie w internecie – nie mogą ich np. nadawać lub wyświetlać. Ponadto, jak podkreślił, przeprowadzenie tzw. starannych poszukiwań to wymagający i czasem kosztochłonny proces. Dana instytucja powinna po prostu poszukać potencjalnych uprawnionych w określonych katalogach, zbiorach danych i rejestrach.

"Jeśli chodzi o książkę, to jest to jeszcze relatywnie proste, bo poza utworami zbiorowymi, trzeba znaleźć jednego autora albo dwóch autorów, ewentualnie ich spadkobierców. Natomiast w wypadku np. filmu z założenia mamy do czynienia z grupą kilkudziesięciu osób, a gdy wchodzą spadkobiercy, to może ona urosnąć do kilkuset. Mamy więc poczucie, że nie rozwiązuje on całości problemu dzieł osieroconych w Polsce" - powiedział Kościński.

Resort planuje więc - przy okazji prac nad dyrektywą o zbiorowym zarządzie – dyskusję nad wprowadzeniem systemu rozszerzonego zbiorowego licencjonowania, który pozwalałby m.in. na znacznie szersze wykorzystywanie dzieł osieroconych.

"Chodzi o to, by korzystanie z nich odbywało się nie na zasadzie dozwolonego użytku, ale dzięki licencji. Wtedy takie licencje mogłyby otrzymać nie tylko wskazane podmioty, ale wszyscy zainteresowani. Korzystanie byłoby możliwe nie tylko na dwóch polach eksploatacji, o których wspomina dyrektywa, a także dokonywane nie tylko w celach niekomercyjnych, ale również zarobkowych" - podkreślił Karol Kościński