Do 7 mld zł może dochodzić już wartość sporu w pozwach składanych przez osoby, które zaciągnęły w przeszłości kredyty walutowe.
DGP
DGP podsumował dostępne dane opublikowane przez krajowe banki. Instytucje notowane na giełdzie mają na głowie 24,2 tys. spraw o wartości 5,4 mld zł. Umów kredytowych, które są kwestionowane przez klientów, jest więcej – co najmniej 5,7 tys. osób uczestniczy w pozwach zbiorowych przeciwko bankom (ta liczba nie uwzględnia 1,2 tys. klientów mBanku, którzy wygrali sprawę dotyczącą formuły oprocentowania).
Jeśli doliczyć pozwy skierowane przeciwko bankom, których akcje nie są notowane na warszawskiej giełdzie, liczba spraw rośnie do ok. 30 tys. Oddział Raiffeisen Bank International poinformował DGP, że w końcu września miał 3,1 tys. spraw o wartości niemal 600 mln zł. Dwie inne frankowe instytucje: BPH i Deutsche Bank Polska nie ujawniają danych na koniec III kwartału. W grudniu ub.r. BPH miał 1,7 tys. pozwów indywidualnych na kwotę 249 mln zł i ponad 300 klientów w pozwie zbiorowym. „Według stanu na 31 grudnia 2019 r., bank występował w charakterze pozwanego w 369 sprawach dotyczących kredytów walutowych. Łączna kwota wartości przedmiotu sporu wynosiła na ten dzień 161 mln zł” – głosi z kolei raport Deutsche Bank Polska.
Od jesieni ub.r. rosnąca liczba pozwów zaczęła coraz mocniej uderzać w wyniki finansowe banków. Po tym jak w październiku 2019 r. Trybunał Sprawiedliwości UE dopuścił możliwość unieważniania umów kredytów walutowych, w zdecydowanej większości przypadków to klienci są górą w sporach frankowych. Instytucje finansowe muszą więc nie tylko płacić klientom w ramach wykonania prawomocnych wyroków, ale też zawiązywać rezerwy na „ryzyko prawne”.
Wartość tych rezerw zbliża się już do 4 mld zł, z czego ponad 3,2 mld zł przypada na banki notowane na GPW. Lwia część została zawiązana w tym roku. Gdyby nie te odpisy, wynik sektora byłby o ok. 2 mld zł wyższy. Według Komisji Nadzoru Finansowego zysk sektora bankowego w pierwszych trzech kwartałach to 5,9 mld zł. Nadzór zauważa, że dziewięć banków komercyjnych i 11 spółdzielczych było w tym okresie pod kreską.
Mechanizm tworzenia rezerw na ryzyko prawne jest następujący: banki biorą pod uwagę liczbę i wartość spraw, przewidywaną dynamikę ich przyrostu i oceniają prawdopodobieństwo przegranej. Na tej podstawie odkładają określoną kwotę.
„Pomimo przeważającej liczby negatywnych prawomocnych orzeczeń wydanych w postępowaniach dotyczących klauzul indeksacyjnych w 2020 r., około połowa wszystkich prawomocnych wyroków wydanych do 30 września była korzystna dla grupy. Ponieważ liczba prawomocnych wyroków nie jest statystycznie reprezentatywna (w sprawach dotyczących mBanku wydano zbyt mało prawomocnych wyroków), założenie prawdopodobieństwa przegranej uwzględnia także ekspercki osąd dotyczący przyszłych tendencji w decyzjach sądów, a także przewidywane wyroki Sądu Najwyższego i TSUE w postępowaniach dotyczących kredytów hipotecznych w CHF” – napisał w raporcie kwartalnym mBank.
Są takie instytucje jak ING Bank Śląski, Millennium czy Pekao, gdzie „obrezerwowanie” wynosi 80–90 proc. kwoty sporu w sprawach założonych już przez klientów. Po drugiej stronie jest Getin Noble Bank, gdzie podobny wskaźnik nie przekracza 15 proc. Zarząd tej ostatniej instytucji uzasadnia to faktem, że konstrukcja jego umów jest trudniejsza do podważenia niż w innych bankach. Gdyby rezerwy były wyższe, pogłębiłoby to utrzymujące się od kilku lat problemy GNB z osiągnięciem rentowności.
Na wysoki poziom rezerw w stosunku do wartości sporu mogą pozwolić sobie banki z niewielkimi portfelami hipotek w walutach. To przypadki Pekao i ING Banku Śląskiego. Pierwszy ich nie udzielał, kupił je w ramach przejęcia większej części Banku BPH w 2007 r. Drugi wszedł na rynek hipotek walutowych na kilka miesięcy przed wybuchem kryzysu finansowego w 2008 r., który doprowadził do pierwszego dużego wzrostu kursu franka i spowodował zatrzymanie sprzedaży kredytów w tej walucie z powodu wysokiego kosztu finansowania.
W przypadku unieważnienia umowy kredytowej bankowcy chcą występować o „wynagrodzenie za nienależne korzystanie z kapitału”. Według Santander Bank Polska, Sąd Najwyższy „wskazał, iż dotychczasowe orzecznictwo TSUE nie wyklucza, iż jedną z konsekwencji nieważności umowy kredytu może być żądanie wynagrodzenia banku za bezpodstawne (bezumowne) korzystanie z udostępnionego kapitału kredytu”.
W ubiegłym tygodniu rzecznik finansowy informował o przystąpieniu do sprawy dotyczącej takiego roszczenia banku. „Zdaniem rzecznika ani w polskim, ani unijnym prawie nie ma podstawy prawnej do takich oczekiwań ze strony banku” – wskazywał w komunikacie RF.