Tysiąc złotych – taką karę mogą od stycznia nałożyć starostowie za nieterminowe zarejestrowanie pojazdu lub niepoinformowanie o zbyciu lub nabyciu samochodu. Ale nie nakładają. Powód? Ich zdaniem regulacje są niejasne, brakuje rąk do pracy, a rząd nie udziela im wsparcia.
Z danych Instytutu Badań Rynku Motoryzacyjnego Samar wynika, że w 2019 r. w Polsce zarejestrowano ponad 555 tys. nowych samochodów osobowych. Do tego dochodzi jeszcze ok. 1 mln używanych, sprowadzonych z zagranicy. Pojazdów na drogach z roku na rok jest coraz więcej, a Polska pod względem liczby aut na 1000 mieszkańców pobiła średnią europejską, w tym bogatsze kraje, jak Francja czy Niemcy. Problem w tym, że o części z tych samochodów – zwłaszcza sprowadzonych z zagranicy – nasze państwo nie ma pełnej wiedzy. Nie zawsze są one rejestrowane, przez co nie są uwidocznione w Centralnej Bazie Pojazdów i Kierowców (CEPiK), a dane o faktycznym właścicielu są kompletnie nieaktualne (gdy strony transakcji przy sprzedaży samochodu nie poinformowały starosty o zbyciu i nabyciu samochodu). Z tych względów do ustawy z 20 czerwca 1997 r. ‒ Prawo o ruchu drogowym (t.j. Dz.U. z 2020 r. poz. 110) z początkiem stycznia wprowadzono m.in. art. 140 mb. Zakłada on, że karze pieniężnej w wysokości od 200 do 1000 zł podlega ten, kto będąc właścicielem pojazdu:
  • sprowadzonego z terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej wbrew art. 71 ust. 7 nie rejestruje pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej,
  • zarejestrowanego na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej wbrew art. 78 ust. 2 pkt 1 nie zawiadamia starosty o nabyciu lub zbyciu pojazdu.
Celem ustawodawcy było zdyscyplinowanie kierowców, a zdaniem ustawodawcy efektem tego będzie „poprawa warunków legalnego obrotu pojazdami” i uzupełnienie danych w CEPiK. Efekt jest taki, że bez odpowiedniej kampanii informacyjnej nie tylko powiaty nie wiedzą co robić, lecz także kierowcy (ramka „Przemycone zmiany, czyli jak procedowano nad nowymi regulacjami).

Pierwsze postępowania

Artykuł 71 ust. 7 prawa o ruchu drogowym przewiduje, że właściciel pojazdu, który nie jest nowy i został sprowadzony z terytorium państwa członkowskiego Unii Europejskiej, ma obowiązek zarejestrowania pojazdu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej w terminie 30 dni od dnia jego sprowadzenia. Taki sam 30-dniowy termin jest na poinformowanie starosty o nabyciu lub zbyciu pojazdu (art. 78 ust. 2 pkt 1 ustawy). Jako że nowe przepisy, zakładające sankcje pieniężne za niedopełnienie tych obowiązków, obowiązują od stycznia br., skuteczne są w odniesieniu do samochodów sprowadzonych po 31 grudnia 2019 r. lub zawartych wtedy transakcji.
Zapytaliśmy największe miasta, jak w praktyce wygląda egzekucja nowych przepisów (odpowiedzi otrzymaliśmy w dniach 18‒20 lutego br.). – Do tej pory nie nałożyliśmy żadnej kary pieniężnej – przyznaje Witold Krupiarz, dyrektor wydziału ewidencji pojazdów i kierowców w krakowskim magistracie. To samo usłyszeliśmy w Łodzi. – Przy stosowaniu przepisów związanych z nakładaniem kar organy rejestrujące napotykają na wiele trudności związanych z interpretacją, m.in. w zakresie określenia wysokości nakładanej kary i braku funkcjonalnego raportu po stronie administratora systemu wspomagającego proces rejestracji pojazdów – twierdzą przedstawiciele Urzędu Miasta w Łodzi.
W Katowicach do 19 lutego kar również nie nałożono, ale urzędnicy poinformowali o wszczęciu 51 postępowań w związku z brakiem zgłoszenia nabycia lub zbycia pojazdu. W tym samym czasie w Rzeszowie uruchomiono 29 postępowań. W Lublinie usłyszeliśmy, że „wszczynane są pierwsze postępowania administracyjne”. W Częstochowie liczbę postępowań urzędnicy szacują na ok. 150. Z kolei w Warszawie „wytypowano do prowadzenia” ok. 100 spraw (według stanu na 20 lutego), z czego co piąta dotyczyła niezarejestrowania pojazdu w terminie. Na dzień udzielania nam informacji ratusz podawał, że postępowania te nie zostały jeszcze wszczęte.
Widać więc, że samorządy albo kar nie nakładają, albo dopiero wszczynają postępowania. Przy czym urzędnikom trudno przewidzieć, jaki będzie ich efekt końcowy. – Wprowadzenie art. 140mb do prawa o ruchu drogowym sprawiło, że musieliśmy opracować kompletną procedurę postępowania. Wiele czasu zajęło nam analizowanie przepisu w konfrontacji z różnymi, potencjalnymi stanami faktycznymi – mówi Witold Krupiarz z Krakowa. Przyznaje też, że mieszkańcy sami pytają w urzędzie, jak należy interpretować regulacje prawne. – A to oznacza, że regulacja nie jest doskonała i budzi wątpliwości nie tylko pracowników samorządowych, lecz także właścicieli pojazdów – dodaje nasz rozmówca.
TGP z 28 lutego 2020 / Dziennik Gazeta Prawna
Wtóruje mu Marta Bartoszewicz, rzeczniczka olsztyńskiego magistratu. – Oczekujemy konsultacji w sprawie zmieniających się przepisów. Chcielibyśmy mieć wpływ na tworzone prawo, ponieważ nasi urzędnicy są praktykami, a przepisy tworzą często teoretycy, którzy komplikują wiele procesów. Jest oczywiście możliwość zgłaszania uwag przez Związek Miast Polskich, ale wyklucza to samorządy, które do Związku nie należą – tłumaczy rzeczniczka.