System kontroli żywności w Polsce jest zbyt rozbudowany, a na dodatek są w nim luki. O reformie i dofinansowaniu służb, których celem jest nadzór nad tym, co trafia na nasze stoły, mówi się od lat. Teraz jest szansa na zmiany. Niestety wiele wskazuje na to, że będą doraźne.

Wszystko powinno działać jak w zegarku. Kontrolą żywności w Polsce zajmuje się przecież aż pięć inspekcji: Państwowa Inspekcja Sanitarna (PIS) i Inspekcja Weterynaryjna (IW), Państwowa Inspekcja Ochrony Roślin i Nasiennictwa (PIORiN), Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych (IJHARS) oraz znajdująca się w strukturach Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów – Inspekcja Handlowa (IH). Przy czym bezpośrednio bezpieczeństwem żywności zajmują się dwie: inspekcja weterynaryjna i sanitarna (więcej: infografika). Nic nie można też zarzucić krajowym przepisom. Są zgodne z unijnymi regulacjami, według których urzędowa kontrola żywności obejmuje cały łańcuch pokarmowy – począwszy od tego, co na polu i co służy do żywienia zwierząt, po to, co trafia do naszych żołądków. Tyle w teorii, bo w praktyce system nie zawsze okazuje się wydolny, czego potwierdzeniem są ujawnione ostatnio przez TVN nieprawidłowości z ubojem i dopuszczeniem do obrotu mięsa z chorych krów. Co więc zawiodło?

Święte krowy vs chore

Tygodnik Gazeta Prawna z dnia 15 lutego 2019 / Dziennik Gazeta Prawna

– Do fałszowania żywności dochodzi na całym świecie, często podczas nielegalnie prowadzonej działalności. W przypadku ujawnionym przez media, zgodnie z zasadą, że pod latarnią najciemniej, ubój chorych krów był prowadzony pod osłoną nocy w funkcjonującej normalnie na co dzień firmie. Mieliśmy do czynienia z pewnego rodzaju zorganizowaną grupą. Zajmujący się tym procederem dostawcy i rzeźnicy poczuli się z czasem jak święte krowy. Wydawało im się, że są nie do ruszenia – stwierdza Marek Posobkiewicz, do niedawna główny inspektor sanitarny. – Czy pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej wiedzieli lub mogli się domyślać, co się dzieje w ubojni? – zastanawia się Posobkiewicz. Od razu jednak dodaje: – Organy zajmujące się urzędową kontrolą żywności mogą działać tylko w granicy prawa i w ramach posiadanych uprawnień. Nie mogą np. przeprowadzać prowokacji, zakupów kontrolowanych, nie mogą pod przykrywką zatrudniać się w kontrolowanych zakładach. Możliwość taką mieli dziennikarze śledczy.