Prawa autorskie powinny być chronione, ale nie kosztem wolności w internecie - powiedział wiceminister kultury Paweł Lewandowski odnosząc się do dyrektywy o prawie autorskim, którą poparł PE. Liczymy na to, że ostatecznie dyrektywa będzie jak najmniej restrykcyjna dla użytkownika - dodał.

Parlament Europejski poparł w środę projekt dyrektywy o prawie autorskim dotyczący internetu. Za propozycją opowiedziało się 438 europosłów, przeciw było 226, a 39 wstrzymało się od głosu. Europosłowie byli mocno podzieleni w tej sprawie - z Polski przeciwko przepisom było PiS, natomiast europarlamentarzyści PO głosowali za projektem.

"Parlamentarzyści Prawa i Sprawiedliwości słusznie sprzeciwili się dyrektywie o prawie autorskim na jednolitym rynku cyfrowym, dlatego że podobnie jak projekt Komisji Europejskiej idzie ona za daleko. Stanowisko rządu jest jednoznaczne, że prawa autorskie powinny być chronione, ale nie kosztem wolności w internecie. Jesteśmy za tym, żeby dyrektywa weszła pod warunkiem, że tak wolność zostanie zagwarantowana" - podkreślił w rozmowie z PAP i TVP Info Lewandowski.

"Trzeba pamiętać, że w tym momencie jesteśmy w trilogu tzn. procedura legislacyjna w Unii Europejskiej jeszcze trochę potrwa i tak naprawdę nie wiemy, jaki będzie finalny kształt tej dyrektywy. Liczymy na to, że ostatecznie, ponieważ ta dyrektywa i tak wejdzie w życie, będzie ona w możliwie jak najmniej restrykcyjnej opcji dla przeciętnego użytkownika" - dodał.

Lewandowski zaznaczył, że rząd chce, aby "użytkownik absolutnie nie odczuł tego, że taka dyrektywa weszła, żeby żadne prawa i wolności użytkownika nie zostały naruszone, żeby mógł dalej swobodnie udostępniać różnego rodzaju treści". "Z drugiej strony chcielibyśmy, żeby prawa autorów także były zagwarantowane i będziemy w tym kierunku szli, żeby przede wszystkim wolności były zagwarantowane, a z drugiej strony, żeby był odpowiedni balans między tymi wolnościami, a prawami twórców" - zapowiedział wiceszef MKiDN.

Na pytanie, z którymi artykułami dyrektywy rząd Polski się nie zgadza, odpowiedział: "Przede wszystkim to są dwa kontrowersyjne artykuły - 11 i 13. One w zależności od tego, o której wersji dyrektywy mówimy, idą daleko lub za daleko w stosunku do tego, co polski rząd poparł, czyli przede wszystkim wolność obywateli i wolność słowa".

Środowe głosowanie było drugim podejściem do projektu dyrektywy o prawie autorskim. Na początku lipca europosłowie odrzucili stanowisko komisji prawnej PE, teraz propozycja projektu uzyskała większość. Deputowani zgłosili ponad 250 poprawek.

Nowa dyrektywa ma zmienić zasady publikowania i monitorowania treści w internecie. Przepisy wzbudzają sporo kontrowersji. Przeciwnicy tych regulacji ostrzegają przed cenzurą w internecie i końcem wolności w sieci, zwolennicy wskazują natomiast, że zmiana prawa jest konieczna, by chronić twórców i dostosować przepisy do rzeczywistości.

Eurodeputowani utrzymali budzący zastrzeżenia art. 13 projektu dyrektywy, który wprowadza obowiązek filtrowania treści pod kątem praw autorskich oraz art. 11, dotyczący tzw. praw pokrewnych dla wydawców prasowych.

Tym razem udało się znaleźć większość do poparcia propozycji, głównie dzięki poprawkom wskazującym wyraźnie, że małe i mikroplatformy będą wyłączone z zakresu stosowania dyrektywy. Proponowane przez eurodeputowanych przepisy przewidują, że giganci internetowi, np. platformy takie jak Facebook, będą musieli płacić, jeśli korzystają z pracy artystów i dziennikarzy.

PE podkreśla, że wiele wprowadzonych przez niego zmian ma na celu zagwarantowanie, że artyści, zwłaszcza muzycy, wykonawcy i autorzy scenariuszy, a także wydawcy wiadomości i dziennikarze, otrzymają wynagrodzenie za swoją pracę, gdy inni korzystają z niej za pośrednictwem takich platform, jak YouTube lub Facebook oraz agregatorów wiadomości, takich jak Google News.

Przyjęcie stanowiska przez PE oznacza, że teraz będą mogły się rozpocząć negocjacje z Radą UE, w której zasiadają państwa członkowskie, nad ostatecznym kształtem regulacji.