Poszkodowany w wypadku może nawet po pięciu latach wystąpić do pracodawcy o zadośćuczynienie za wyrządzone krzywdy, orzekł Sąd Najwyższy.
Pracownik uległ wypadkowi 14 sierpnia 2008 r. – doznał poparzenia klatki piersiowej, brzucha, rąk, nóg, krocza i oczu. Ustalono, że w dniu zdarzenia miejsce pracy nie było zorganizowane zgodnie z zasadami i przepisami bhp. U mężczyzny, który przyczynił się do wypadku w 20 proc., ustalono 10-proc. długotrwały uszczerbek na zdrowiu. Poszkodowany przeszedł na rentę, przy czym w związku z wypadkiem ZUS wypłacił odszkodowanie (ok. 6 tys. zł). W sierpniu 2010 r. wezwał firmę do ugody sądowej i żądał 40 tys. zł tytułem zadośćuczynienia, a ponadto odszkodowania za koszty leczenia oraz opieki. Do ugody nie doszło, sprawa trafiła do sądu. W pozwie z 11 marca 2011 r. poszkodowany wniósł o zadośćuczynienie w wysokości 5,5 tys. zł z odsetkami od 27 sierpnia 2009 r. W kolejnym piśmie rozszerzył powództwo o dodatkowe zadośćuczynienie w kwocie 114,5 tys. zł.
Pracodawca w odpowiedzi na te żądania uznał, że większość zarzutów jest przedawniona. Z kolei pracownik podał, że o rozmiarze szkody dowiedział się dopiero po zapoznaniu się z opinią okulistyczną. Podnosił, że wcześniej nie miał wiedzy, która umożliwiałaby mu pełne rozeznanie w rozmiarze uszczerbku na zdrowiu, w związku z czym stwierdził, że bieg przedawnienia jego roszczeń rozpoczął się po zapoznaniu się z opinią biegłej z marca 2013 r. Dopiero z tej opinii wynika, że nastąpiło trwałe pogorszenie wzroku. Ponadto dowiedział się, że może potrzebować operacji przeszczepu rogówki.
Sąd uwzględnił w części powództwo i zasądził 55 tys. zł tytułem zadośćuczynienia z odsetkami. Dodatkowo zasądził 1 tys. zł odszkodowania za opiekę i 1,6 tys. zł za leczenie.
Od tego wyroku obie strony wniosły apelacje. Sąd II instancji uznał, że żądana kwota – 120 tys. zł zadośćuczynienia – jest nadmierna, z kolei ta zasądzona przez sąd niższej instancji zbyt niska ze względu na rozmiar i charakter cierpień, w szczególności ze względu na obrażenia oczu. W efekcie na rzecz poszkodowanego zasądził 80 tys. zł, przy czym kwota ta została pomniejszona o ustalony stopień przyczynienia się powoda do szkody. Finalnie świadczenie wyniosło 64 tys. zł.
Pracodawca nie zgodził się z rozstrzygnięciem i wniósł skargę kasacyjną do Sądu Najwyższego. Ten orzekł, że krzywda, jakiej doznał mężczyzna, nie jest od razu mierzalna, tak jak szkoda majątkowa. I podkreślił, że chodzi o ustalenie pogorszenia stanu zdrowia, a dopiero potem samej krzywdy, w tym jej skali, następstw, dokuczliwości, czasu trwania, leczenia. Zaznaczył też, że zadośćuczynienie z tego tytułu jest jedno i nie można go rozkładać na części. – Zadośćuczynienie za wypadek przy pracy powinno kompensować szkodę aktualną i jej przewidywalne przyszłe zwiększenie – podkreślił SN.
W ocenie składu orzekającego pracownik prawidłowo postąpił, występując z roszczeniami dopiero po określeniu ostatecznej skali jego uszczerbku na zdrowiu.
SN zwrócił uwagę, że celem postępowania o zadośćuczynienie jest całościowe ustalenie krzywdy i na tej podstawie określenie jednego świadczenia (zadośćuczynienia). Przy czym w przyszłości poszkodowany może żądać przyznania kolejnego zadośćuczynienia, jednak tylko w razie ujawnienia się nowej (odrębnej) krzywdy, której nie można było przewidzieć w ramach podstawy poprzedniego sporu.
ORZECZNICTWO
Wyrok Sądu Najwyższego z 17 sierpnia 2016 r., sygn. akt I PK 234/15. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia