Tak niskiej zdawalności egzaminu na urzędnika mianowanego jeszcze nie było. Sytuacja jest na tyle poważna, że Rada Służby Publicznej zażądała wyjaśnień.
Urzędnicy mianowani w liczbach / Dziennik Gazeta Prawna
Pracownicy służby cywilnej narzekają, że dziewiąty rok z rzędu nie mieli odmrożonej kwoty bazowej, od której ustalane są ich pensje. W administracji rządowej nic nie stoi na przeszkodzie, aby ją podwyższyć o blisko 900 zł. Wystarczy zdać egzamin w Krajowej Szkole Administracji Publicznej na urzędnika mianowanego. Co więcej, osoby, które zaliczą egzamin i zmieszczą się w tzw. limicie przyjęć, mogą liczyć nie tylko na comiesięczny dodatek, ale także na dłuższy urlop. Niestety, zainteresowanie w tym roku było na rekordowo niskim poziomie, podobnie jak zdawalność. Trwa ustalanie przyczyn.
Nie wypełnili limitu
W tym roku egzamin na pracownika mianowanego zdało zaledwie 121 osób, przy limicie przyjęć wynoszącym 200 osób. Tak złej sytuacji nie było od 1996 r., czyli od uchwalenia pierwszej ustawy o służbie cywilnej. Pojawiają się zarzuty, że tak niska zdawalność to efekt celowego działania rządu, który, by zaoszczędzić na wydatkach, polecił zwiększyć trudność pytań.
– Absolutnie nie było takich sugestii. Rada Ministrów ustala limity mianowań, a to wystarczająco silne i wygodne narzędzie ochrony budżetu – przekonuje Dobrosław Dowiat-Urbański, szef służby cywilnej.
Dodaje, że merytoryczną zawartość pytań ustala KSAP i nikt spoza szkoły nie ingerował w treść arkuszy egzaminacyjnych. Również placówka, która jest odpowiedzialna za przeprowadzenie egzaminu, wyklucza jakiekolwiek naciski. I zaznacza, że oczekiwania rządu co do poziomu trudności egzaminu są zawarte w rozporządzeniu prezesa Rady Ministrów z 16 grudnia 2009 r. w sprawie sposobu przeprowadzania postępowania kwalifikacyjnego w służbie cywilnej (Dz.U. z 2009 r. nr 218, poz. 1695).
– Żaden rząd nie wydawał dodatkowych zaleceń co do poziomu trudności egzaminu – przekonuje Jan Pastwa, dyrektor KSAP.
Przyznaje jednak, że tegoroczna zdawalność jest wyraźnie niższa niż przeciętna w poprzednich latach – była na poziomie 19,9 proc. (dla porównania w ubiegłym roku egzamin zdało aż 36,1 proc. osób, w 2014 r. – 23,4 proc.). Z naszych informacji wynika, że kandydaci z łatwością rozwiązywali zadania, które wymagały wyłącznie pamięciowego opanowania materiału. Źle natomiast poszła im ta część egzaminu, w której należało się wykazać umiejętnościami rozwiązywania konkretnych problemów.
Mało chętnych
Sytuacją jest zaniepokojona Rada Służby Publicznej. – Zwróciliśmy się do dyrektora KSAP o wyjaśnienia – informuje DGP Tadeusz Woźniak, przewodniczący RSP.
RSP niepokoi się także niską liczbą kandydatów zgłoszonych do tegorocznego postępowania. Do egzaminów przystąpiło bowiem zaledwie 607 kandydatów z ponad 110 tys. pracowników służby cywilnej. Szef służby cywilnej twierdzi, że może być to pokłosie tego, że w poprzednich latach ze względu na niski limit nie wszystkie osoby, które pozytywnie zakończyły procedurę, mogły liczyć na mianowanie. – Być może to, w połączeniu z kilkusetzłotowym kosztem egzaminu, spowodowało znaczny spadek zainteresowania – zastanawia się Dowiat-Urbański.
Nieco inaczej ten problem postrzega dyrektor KSAP. – Na zmniejszone zainteresowanie wpłynęła nie tylko obawa przed niezmieszczeniem się w bardzo niskim limicie, ale też nowe zjawisko niepewności co do trwałości statusu mianowanego urzędnika służby cywilnej – mówi Jan Pastwa.
Wtórują mu eksperci. – Status urzędnika mianowanego traci na znaczeniu. A zmiana przepisów na początku tego roku tylko utrwala tę niekorzystną tendencję. Nowelizacja ustawy, która zastąpiła konkursy na stanowiska dyrektorskie powołaniami, sprawiła, że korpusowi urzędniczemu „uciekły” kolejne szczeble kariery, które zostały przejęte przez polityków – przekonuje dr Stefan Płażek, adiunkt z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dodaje, że mniejszego zainteresowania egzaminem nie można tłumaczyć kilkusetzłotową opłatą.
Niepewność urzędnika
Zdaniem Stefana Płażka mała liczba chętnych przygotowujących się do egzaminu na urzędnika mianowanego może też świadczyć o niskich kompetencjach pracowników administracji.
Z kolei prof. Bogumił Szmulik uważa, że pracownicy służby cywilnej zachowują się, jakby byli wypaleni zawodowo. – Wielu woli spokojnie dotrwać do emerytury na swoim stanowisku niż się rozwijać. Taki stan jest niepokojący – dodaje.
Profesor Tomasz Rostkowski twierdzi natomiast, że trzeba się zastanowić nad sensem dalszego funkcjonowania urzędników mianowanych. – Jeśli chcemy ich zachować, to należy stworzyć rozwiązania, które dałyby im możliwość zajmowania ważnych stanowisk i wpływania na podwyższanie jakości działania administracji rządowej – stwierdza prof. Rostkowski.
Na razie dyrektor KSAP zamierza przeanalizować poziom trudności pytań w tegorocznym sprawdzianie wiedzy. – Wyniki tej analizy zostaną wzięte pod uwagę przy konstruowaniu sprawdzianu na przyszły rok – przekonuje Jan Pastwa.
Nad problemem obiecuje się też pochylić szef służby cywilnej. – Wyniki postępowania są świeże, dają do myślenia, ale nie przedstawię od razu gotowych recept. W długiej perspektywie kluczem jest odpowiedni etos urzędniczy i przekonanie, że warto wiązać karierę zawodową z administracją publiczną – zapowiada Dobrosław Dowiat-Urbański.