Redukcje etatów w kopalniach już się rozpoczęły: z zakładów odchodzą tysiące górników. Zwolnień grupowych jeszcze nie ma. Ale będą. Tylko w ubiegłym roku zatrudnienie w trzech państwowych koncernach – Kompanii Węglowej, Jastrzębskiej Spółce Węglowej i Katowickim Holdingu Węglowym – udało się zredukować o około 16 tys. osób. Ten rok ma być kolejnym rokiem zwolnień – w Polskiej Grupie Górniczej i JSW trwają kampanie informacyjne na temat programu dobrowolnych odejść.
W XXI wieku górników jeszcze tak szybko nie ubywało / Dziennik Gazeta Prawna
Na razie mają charakter sondażowy – władze spółek chcą wiedzieć, jaka część pracowników byłaby gotowa skorzystać z tego mechanizmu. Bo odejścia z kopalń – w miarę przekazywania kolejnego majątku do Spółki Restrukturyzacji Kopalń – trwają.
Według katowickiego oddziału Agencji Rozwoju Przemysłu w pierwszych trzech miesiącach tego roku z osłon socjalnych przewidzianych w ustawie górniczej skorzystały ponad 3 tys. górników. Ponad 2 tys. osób wykorzystało urlopy górnicze, w trakcie których dostają trzy czwarte wynagrodzenia. Nieco ponad 500 osób wybrało jednorazowe odprawy pieniężne.
Na najradykalniejsze jak dotychczas posunięcie zdecydowała się Polska Grupa Górnicza, która postanowiła zwolnić 285 osób, które nabyły już uprawnienia emerytalne. – Będą jeszcze konsultacje ze związkami zawodowymi, ale decyzja już zapadła. Będzie to miało formę zwolnień grupowych z przyczyn ekonomicznych zakładu pracy – zapowiada Tomasz Głogowski, rzecznik PGG. Podkreśla, że będzie to dotyczyć pracowników, którzy nabyli uprawnienia emerytalne przed 1 grudnia 2015 r.
Górnicze związki do planów zarządu PGG podchodzą wstrzemięźliwie. Przedstawiciele związku Kadra jeszcze na etapie wstępnych konsultacji projektu pisali do zarządu, że „pozbycie się w ciągu krótkiego czasu prawie trzystu osób posiadających najwyższe kwalifikacje uważamy za działanie na szkodę przedsiębiorstwa”. Inne centrale nie zgłaszały bardziej stanowczych protestów.
Zwolnienia górniczych emerytów to realizacja zapowiedzi ministra energii Krzysztofa Tchórzewskiego. – Podczas negocjacji (w sprawie powołania PGG – red.) będę oczekiwał deklaracji – albo emeryci nie będą mogli pracować pod ziemią, albo się godzimy na wydłużenie wieku emerytalnego i zmniejszenie kosztu społecznego z punktu widzenia funduszu emerytalnego – mówił minister w wywiadzie dla DGP pod koniec ubiegłego roku.
Obecnie w PGG pracuje jeszcze około 600 osób, które nabyły już uprawnienia emerytalne. – Ta liczba jest płynna i cały czas się zmniejsza. Oprócz planowanych zwolnień grupowych mamy do czynienia z odejściami dobrowolnymi – twierdzi rzecznik PGG. W ubiegłym roku na emerytury odeszło z Kompanii Węglowej ok. 3 tys. osób, ogółem zatrudnienie zmniejszyło się o prawie 11,5 tys. Znaczna część tych górników (poza emerytami) pracuje nadal – czy to w kopalniach przejętych przez Węglokoks, czy to przez SRK.
Kolejnym krokiem będzie fala odejść dobrowolnych. W biznesplanie PGG założono, że z pracy w koncernie ma odejść 3,5–4 tys. osób. – Teraz chcemy zweryfikować te założenia – mówi Tomasz Głogowski. Dlatego Polska Grupa Górnicza rozpoczęła wśród swoich pracowników sondaż dotyczący chęci skorzystania z jednorazowych odpraw i urlopów górniczych. Pierwsze dane mają spływać w przyszłym tygodniu, jednak i one nie będą w pełni miarodajne, bo sam sondaż potrwa do końca czerwca. Zarząd PGG podkreśla, że złożenie wstępnej deklaracji ma jedynie charakter informacyjny i nie stanowi żadnego zobowiązania – ani dla pracowników, ani dla pracodawcy. – Warto też pamiętać, że z tych mechanizmów będzie można skorzystać dopiero po przekazaniu jakiegoś majątku do Spółki Restrukturyzacji Kopalń, a taka decyzja jeszcze nie zapadła – przypomina rzecznik. Wynika to z ustawy o funkcjonowaniu górnictwa węgla kamiennego: z pakietu osłonowego mają prawo skorzystać pracownicy kopalń i ruchów przekazywanych do Spółki Restrukturyzacji Kopalń. Ostatnim zakładem przekazanym tam jeszcze przez Kompanię Węglową była kopalnia Anna w marcu tego roku. Wraz z nią SRK przejęła 1,3 tys. pracowników kopalni. Kolejnym zakładem PGG, który trafi do SRK, może być część majątku Kopalni Pokój, może to nastąpić w drugiej połowie roku.
Kampanię informacyjną dotyczącą urlopów górniczych i jednorazowych odpraw pieniężnych, z których będą mogli skorzystać pracownicy zgadzający się na przejście do SRK, w ostatnich dniach rozpoczęła też Jastrzębska Spółka Węglowa. I tu chodzi o sondaż, ilu pracowników byłoby zainteresowanych tymi osłonami. Na pierwszy ogień pójdą zapewne górnicy z Jas-Mos, gdzie złoża węgla są już w znacznym stopniu wyeksploatowane.
JSW nie planuje na razie zwolnień grupowych (choć i tam jest 800 pracowników, którzy nabyli uprawnienia emerytalne), ale i bez tego redukuje zatrudnienie. W zeszłym roku odeszło ok. 2 tys. osób (z czego 1,5 tys. pracowników dołowych). Plany na ten rok przewidują zmniejszenie zatrudnienia o dalsze 1,6 tys. pracowników. Spółka chce, by ta redukcja odbyła się na zasadzie naturalnych odejść.
Najskromniejsze plany, jeśli chodzi o redukcję zatrudnienia, ma Katowicki Holding Węglowy. Chce zmniejszyć liczbę pracowników w tym roku o 300 osób. Liczba ta może jednak wzrosnąć, bo spółka ma plany przekazania do SRK części swojego majątku. W ubiegłym roku z KHW odeszło 2,7 tys. pracowników.
Zdaniem wielu ekspertów to jednak tylko kosmetyka. Maciej Bukowski, prezes think tanku WiseEuropa, uważa np., że spodziewana redukcja zatrudnienia w PGG o 4 tys. z 32-tys. załogi to stanowczo za mało. Jego zdaniem, aby górnictwo było rentowne, trzeba zredukować wydobycie o 30–40 proc., a zatrudnienie zmniejszyć o połowę. – W ostatnim czasie zatrudnienie w górnictwie obniżyło się – głównie dzięki naturalnym procesom i dobrowolnym odejściom – o ok. 10 proc. bez straty dla ilości wydobywanego węgla. To pokazuje, jak wielkie przerosty są w tym sektorze i jakie jeszcze rezerwy w nim tkwią – twierdzi Maciej Bukowski.
Bez większych redukcji zatrudnienia nie obędzie się również zdaniem Janusza Steinhoffa, byłego wicepremiera i ministra gospodarki. Uważa on jednak, że nie ma co zakładać skali redukcji. – W przypadku każdej kopalni o zatrudnieniu i zwolnieniach powinien decydować rachunek ekonomiczny, a w ostatnich latach mieliśmy tu za dużo polityki. Nie ma się też co obawiać górniczych protestów, są pakiety osłonowe, trzeba z górnikami rozmawiać i uczciwie przedstawiać możliwości – podkreśla były wicepremier.
Wciąż restrukturyzują i nie mogą skończyć
Trwające ograniczenie zatrudnienia w branży jest zdecydowanie mniejsze niż przeprowadzone za rządów premiera Jerzego Buzka, w którego gabinecie wicepremierem odpowiedzialnym za reformę górnictwa był Janusz Steinhoff. – Górnictwo w latach 1997–2001 przechodziło twardą restrukturyzację. Robiliśmy to najszybciej na świecie, dwukrotnie szybciej od Margaret Thatcher. I o wiele taniej, a także przy zgodzie społecznej. Nie zlikwidowaliśmy też górnictwa, przeciwnie, stało się ono na dłuższy czas dochodową branżą – podkreśla niemal przy każdej okazji Steinhoff.
Najważniejszy program restrukturyzacji górnictwa pod nazwą „Reforma górnictwa węgla kamiennego w Polsce w latach 1998–2002” został rozpoczęty 30 czerwca 1998 r. Jego realizację umożliwiła ustawa z listopada poprzedniego roku „o dostosowaniu górnictwa węgla kamiennego do funkcjonowania w warunkach gospodarki rynkowej oraz szczególnych uprawnieniach i zadaniach gmin górniczych”.
Podstawowym założeniem programu było doprowadzenie spółek węglowych do rentowności. To wymagało cięć. Zlikwidowano 13 kopalń, dziesięć kolejnych zlikwidowano częściowo. W latach 1998–2000 zakładano odejście 80 tys. osób, tzn. zmniejszenie zatrudnienia do 155 tys. na koniec 2000 r. Cel został osiągnięty z nawiązką. Już pod koniec 2001 r. górnictwo zatrudniało 146 tys. osób. Rok później już tylko 140 tys. osób. Generalnie w wyniku podjętych działań zatrudnienie spadło o ponad 102 tys. osób.
Ponad 67 tys. osób skorzystało wówczas z tzw. górniczego pakietu socjalnego: ponad 37 tys. osób poszło na urlopy górnicze, a jednorazowe odprawy pieniężne wybrało 30 tys. 23 tys. osób odeszło na emerytury.
Był to najważniejszy etap prowadzonych od początku lat 90. przemian w górnictwie. W sumie w tym okresie zlikwidowano 29 kopalń, ale zaowocowało to wzrostem wydajności z 380 do 725 ton na górnika rocznie. Dziś PGG ma plan zwiększyć wydajność do 888 ton. W ubiegłym roku było to nieco ponad 700.