Wprowadzenie ujednolicenia wynagrodzenia godzinowego na poziomie 12 zł brutto za godzinę pracy na podstawie umowy zlecenia prawdopodobnie nie tylko nie zwiększy zatrudnienia, ale w samej tylko branży ochroniarskiej może doprowadzić do utraty pracy nawet przez 100 tys. osób, powiększając jednocześnie szarą strefę, uważają uczestnicy XVIII Debaty Eksperckiej ISBnews oraz Centrum im. Adama Smitha pt. "Minimalna stawka 12 zł za godzinę - czy dla wszystkich? Zagrożenia dla kilku branż oraz pułapki dla legislatora."

Choć wprowadzenie minimalnej stawki za godzinę miało - w intencji ustawodawcy - ograniczyć wyzysk pracownika, jednocześnie doprowadzi do pogorszenia warunków pracy przez zwiększenie zatrudnienia na czarno i spadek konkurencyjności.

"Dzięki tej regulacji na pewno nie przybędzie pracy. Minimalna stawka godzinowa 12zł/h zmniejszy - według wstępnych wyliczeń sektora - zatrudnienie w branży sprzątanie i usługi ochroniarskie nawet o 100 tys. osób. Skutki tej regulacji będą bardzo negatywne także emerytów czy inwalidów, którzy dotąd tańsi, mogą zostać zastąpieni przez osoby młodsze i sprawniejsze" - powiedział podczas debaty prezes Konsalnetu Jacek Pogonowski.

Podkreślił, że z drugiej strony opowiada się za regulacjami w tym zakresie, ponieważ zdarzają się patologie typu stawki 3 zł za godzinę. Szczególnie w mniejszych ośrodkach.

"Mimo, że zmiana jest dobra, niewątpliwie będzie miało to negatywny wpływ na rynek pracy nie tylko dla pracowników starszych, ale także mniej doświadczonych czy o mniejszych kwalifikacjach. Bo tu wchodzimy w sferę minimalnej płacy, a nie każdy będzie zasługiwał na tak wysokie wynagrodzenie" - dodał.

Natomiast wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców (ZPP) Marcin Nowacki zwrócił uwagę na zagrożenie rozrostu szarej strefy. Każda analiza pokazuje bowiem, iż najczęściej pojawia się ona na rynku pracy lub rynku produktów opartych o akcyzę.

"Negatywne w regulacji jest to, że wykreśla zapis o możliwości płacenia w pierwszym roku zatrudnienia wynagrodzenia w wysokości 80% płacy minimalnej. Ten przepis bezwzględnie powinien zostać utrzymany" - zwrócił uwagę Nowacki.

Jak wskazał Wojciech Trojanowski, członek zarządu Strabag, przewodniczący Platformy Budowlanej Pracodawców RP, wzrost szarej strefy będzie widoczny również w jego branży. Nie będzie jednak dotyczyć największych, którzy już dziś płacą znacznie więcej niż 12 zł/h.

"Budownictwo to jest branża bardzo niejednorodna, mamy na rynku wielu pracowników np. z Ukrainy. Więc o ile dla dużych firm będzie to neutralne, to np. dla budownictwa indywidualnego szara strefa jest znacząca i poprzez tę regulację powiększy się jeszcze" - powiedział Trojanowski.

"Niemniej pozytywnie odnosimy się do tej regulacji 12 zł/h, szczególnie, jeśli zwiększy ona uczciwą konkurencję i urealni stawki na rynku. Ustawodawca musi jednak pamiętać, że do prawa o zamówieniach publicznych powinny zostać zapisane możliwości renegocjacji zawartych wcześniej kontraktów długoterminowych i sposób waloryzacji umów" - dodał członek zarządu Strabag.

Prezydent Centrum im. Adama Smitha Andrzej Sadowski podkreślał natomiast, że dziś szanse na zajęcia - co prawda niskopłatne, ale jednak - mają najgorzej wykształcone czy niepełnosprawne osoby.

"Ruch ten zdestabilizuje osoby specjalnej troski, starsze i gorzej wykształcone. Nikt nie zastanowił się również i nie wyliczył ewentualnych konsekwencji dla beneficjentów Programu 500+, którzy mogą po podwyżkach po prostu przekraczać minimalny próg dochodowy na pierwsze dziecko. I bardzo prawdopodobne, że osobom z kilkorgiem dzieci bardziej będzie opłacało się odchodzić z pracy" - wskazał.

Prezes Konsalnetu dodał, że rząd prawdopodobnie nie zwrócił uwagi na konsekwencje dla samego siebie, dla budżetu państwa i samorządów oraz urzędów centralnych. Sfera publiczna jest bowiem jednym z największych zamawiających zewnętrzne usługi ochroniarskie czy sprzątające.

"Nie oszukujmy się - urzędy, samorządy, sądy itp. instytucje - nie kontraktują z naszą branżą usług za 12 i więcej zł za godzinę, ale za 5-6 zł, z czego firma zewnętrzna musi zapłacić pracownikom i jeszcze zarobić. Oznacza to, że podwyżka płacy minimalnej będzie skutkować nawet 3-krotnym wzrostem wartości umów, bowiem automatycznie wzrosną pensje i pozapłacowe koszty pracy, a musimy wygenerować choć minimalny zysk. Automatycznie będą więc musiały wzrosnąć dotacje budżetowe dla sektora publicznego" - podkreślił Pogonowski.

Uczestnicy debaty mieli też wątpliwości, czy uda się zrealizować założone przez rząd zwiększenie wpływów budżetowych dzięki tej regulacji. Obawiają się bowiem, że u podłoża wprowadzenia tej regulacji leży cel polityczny.

"Poprzez wprowadzenia stawki minimalnej za godzinę pośrednio wpłynie do budżetu państwa 150 mln zł, a więc niewiele. Celem głównym nie jest więc cel fiskalny, ale polityczny. Oceniamy go bardzo negatywnie w każdym zakresie, tym bardziej, że przedsiębiorca funkcjonujący w szarej strefie nadal będzie w niej działał i nie będzie podlegał nowym przepisom. Ustawa nie przyjmie się" - uważa Nowacki z ZPP.

W jego ocenie rząd powinien działać w taki sposób, by ucywilizować rynek pracy tak, aby pracownicy zaczęli się ujawniać. Kluczowe jest tu jednak zmniejszenie opodatkowania pracy, a nie kolejny wzrost obciążeń.

"Polskie firmy nie mają dziś takich rezerw, tak by przytrzymać pracowników, jak miało to miejsce podczas w roku 2008 i kolejnych. Jeśli dojdzie do kolejnego spowolnienia gospodarczego przy stawce 12 zł/h, kryzys rozleje się szybciej po kraju niż poprzednio" - ostrzegał prezydent Centrum A. Smitha.

Z kolei Zbigniew Gryglas, poseł Nowoczesnej, zaproponował rozważenie regionalnego zróżnicowania nowej stawki.

"Cel jest ewidentnie polityczny, Tak jak Program 500+, obniżenie wieku emerytalnego, co ma zapewnić długie lata rządzenia obecnej ekipie. Regulacje te szkodzą gospodarce. Mamy do czynienia z różnicami regionalnymi. Trzeba by zastanowić się, jak regulację stawki godzinowej zregionalizować. Diagnozy moich przedmówców są słuszne o konsekwencjach tej regulacji tj. ucieczka w szarą strefę, zatrudnianie np. na pół etatu" - wskazał Gryglas.

Także Nowacki zauważył, że "płaca minimalna nie jest dla Warszawy, wielkich ośrodków miejskich - tylko dla prowincji". Jednakże Pogonowski z Konsalnetu miał wątpliwości co do efektywności tego rozwiązania. "Projekt 12 zł miałby szansę powodzenia. Jest w nim cel polityczny, ale mając na uwadze regionalizację i sytuację gospodarczą można przeprowadzić tę ustawę w inny sposób. Regionalizacja raczej nie powiedzie się" - powiedział Pogonowski. Jednakże szef Konsalnetu zaproponował inne rozwiązanie - stopniowe podnoszenie stawki. To dałoby wszystkim szansę na przystosowanie się do nowych realiów.

"Propozycja to wprowadzenie stawki 12 zł/ na godzinę stopniowo w ciągu 3-4 lat od 1 stycznia 2017 r. i powiązanie tego procesu ze zwiększeniem kwoty wolnej od podatku, do czego mamy właśnie dochodzić stopniowo. Nie byłoby wtedy szoku dla gospodarki, a obietnica polityczna zostałaby spełniona i nie zachwiałaby się gospodarka" - tłumaczył Pogonowski, podkreślając, że proponowana stawna 12 zł należy do najwyższych w regionie, ponieważ np. w Czechach czy na Węgrzech wynosi ok. 9 zł.
Jak zauważył Sadowski, jedyne skuteczne rozwiązanie lepszej, lepiej płatnej pracy to obcięcie kosztów pracy.

"Należałoby zaakcentować opinii publicznej, jaki jest los emerytów, rencistów, osób młodych, którzy zostaną wykluczeni przez tę regulację. [… ] Rozwiązanie to w obecnym kształcie nie jest sposobem na poprawę dobrobytu - nie doprowadzi do niego i do reelekcji też nie. Poprzednia ekipa podniosła płacę minimalną, a z tego powodu lepiej na rynku się nie zrobiło" - podsumował szef Centrum A. Smitha.