Zmiany w sposobie ustalania najniższego wynagrodzenia mogą spowodować utratę pracy przez osoby o niskich kwalifikacjach zawodowych.
Zróżnicowanie na rynku pracy pod względem wukształcenia i wieku / Dziennik Gazeta Prawna
Podniesienie wysokości minimalnej płacy dla osób rozpoczynających pracę zawodową oraz wprowadzenie obowiązkowej minimalnej stawki za godzinę pracy może spowodować liczne perturbacje na rynku pracy. Z najnowszego raportu „Wpływ płacy minimalnej na rynek pracy o znacznym odsetku zatrudnienia czasowego” autorstwa Agnieszki Kamińskiej oraz Piotra Lewandowskiego przygotowanego przez Instytut Badań Strukturalnych wynika, że wszelkie zmiany w tym zakresie odbijają się na kobietach i osobach o najniższych kwalifikacjach. Co więcej – o czym wczoraj informowaliśmy – wprowadzenie stawki godzinowej może spowodować spore zamieszanie na rynku usług.
Niekorzystne zmiany
Eksperci krytykują rządową propozycję likwidacji zróżnicowania wysokości płacy minimalnej w zależności od stażu. Obecnie pracodawca ma możliwość płacenia przez rok stawki wynoszącej 80 proc. najniższej płacy. Takie rozwiązanie ma mu rekompensować koszty związane z przyuczaniem młodego podwładnego do pracy na konkretnym stanowisku. Przy czym eksperci ostrzegają także przed przymusem płacenia 12 zł brutto za godzinę pracy bez względu na jej charakter.
– Likwidacja zróżnicowania wysokości płacy minimalnej oraz wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej dla umów-zleceń i samozatrudnienia może się negatywnie odbić na wskaźniku zatrudnienia kobiet. Z prowadzonych przez nas badań wynika, że wśród osób otrzymujących najniższe wynagrodzenie przeważają kobiety. One także są częściej zatrudniane na umowach czasowych. I jeśli pracodawca będzie mieć wybór, czy podnieść zarobki, czy też zwolnić podwładnego zatrudnionego na umowie cywilnoprawnej, to w grupie osób tracących pracę będą przeważać panie – tłumaczy Piotr Lewandowski, prezes zarządu Instytutu Badań Strukturalnych, współautor raportu. – To nie jest jednak dyskryminacja ze względu na płeć, ale pochodna struktury rynku pracy. To właśnie kobiety o niskich kwalifikacjach najczęściej zarabiają stawki zbliżone do płacy minimalnej. Problemy będą miały także osoby wchodzące na rynek pracy, a ci, którzy ją już mają, będą zwalniani – dodaje Lewandowski.
Natomiast Krystyna Burzyńska-Kaniewska, psycholog pracy, zwraca uwagę, że pracodawca prowadząc swoją działalność przeznacza na wynagrodzenia pracowników określony budżet. – Ponieważ wynagrodzenia w związku z wprowadzeniem minimalnej stawki godzinowej wzrosną, mniej osób otrzyma wyższą płacę za dotychczas wykonywaną pracę – wyjaśnia Krystyna Burzyńska-Kaniewska. – Pracodawcy będą przedłużać umowy pracownikom, którzy są najbardziej efektywni, i to niezależnie od płci. Osoby pracujące na umowach cywilnoprawnych nie mają przywilejów wynikających z kodeksu pracy, dlatego panie będące w ciąży także teraz nie mają ochrony przed zwolnieniem. A wprowadzenie stawki godzinowej może postawić pracodawców przed koniecznością wypowiadania tego typu umów kobietom. Powód? Wiele z nich ze względu na zobowiązania związane z życiem rodzinnym nie jest w pełni dyspozycyjnych. To będzie jedno z kryteriów, którymi będą się kierować pracodawcy przy przedłużaniu lub wypowiadaniu umów – dodaje Krystyna Burzyńska-Kaniewska.
Pracodawcy protestują
– Rząd popełnia błąd, wprowadzając restrykcyjne przepisy dotyczące płacy minimalnej – tłumaczy Dorota Wolicka, wiceprezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. – Pracownik musi zarobić na swoje wynagrodzenie, więc to właściciel firmy decyduje, czy zatrudni kobietę, czy mężczyznę. Ważny jest rachunek ekonomiczny – dodaje.
Z kolei Jeremi Mordasewicz zwraca uwagę, że kobiety są w dużo gorszej sytuacji na rynku pracy. – Krócej pracują zawodowo, bowiem nadal korzystają z możliwości wcześniejszego przechodzenia na emeryturę. Pracodawcy więc mając możliwość szkolenia mężczyzny i kobiety, zawsze wybierają tego pierwszego, bowiem ten będzie dłużej związany z firmą – zauważa Jeremi Mordasewicz. – I to nie ma nic wspólnego z dyskryminacją ze względu na płeć – wskazuje.
Z danych Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że za mniej niż płacę minimalną około trzykrotnie częściej pracują zatrudnieni w oparciu o umowy czasowe niż na czas nieokreślony. W 2013 r. osoby na kontraktach terminowych stanowiły 58 proc. zarabiających poniżej płacy minimalnej. Stosunkowo wysoki odsetek pracujących za mniej niż minimalne wynagrodzenie był wśród osób poniżej 25. roku życia ( patrz grafika). Ponadto poniżej ustawowego minimum bardzo często zarabiają pracownicy jedynie o podstawowych kwalifikacjach (patrz grafika). Raport także wskazuje, że są różnice co do wpływu płacy minimalnej na zatrudnienie pracowników na umowach czasowych i na czas nieokreślony. Spadek wskaźników zatrudnienia był bowiem większy w przypadku pracowników czasowych. Spośród wskazanych 116 tys. osób, tracących pracę na skutek zmian płacy minimalnej, aż 71 proc. stanowili pracownicy czasowi (83 tys. osób rocznie).
Będą śmieciówki
Eksperci nie mają wątpliwości, że wzrost płacy minimalnej będzie sprzyjał rozwojowi mniej pewnych umów o pracę. A podwyższanie płacy minimalnej powodowało, że pracownicy do tej pory pracujący na stałe, częściej byli zmuszani do zawarcia z pracodawcą umowy czasowej. Z wyliczeń Instytutu Badań Strukturalnych wynika, że z tego powodu rocznie aż 10 tys. osób musiało zgodzić się na umowę czasową. Dlatego ekonomiści postulują, aby w miejsce kolejnych dużych podwyżek płacy minimalnej, dochody osób nisko zarabiających zwiększyć poprzez podniesienie kwoty wolnej lub kosztu uzyskania przychodu w podatku PIT, które prowadziłoby do porównywalnego wzrostu dochodów netto osób nisko zarabiających jak podwyżka płacy minimalnej, a nie tworzyłyby impulsu do zwolnień.