Nie potrafimy odpoczywać. Większość z nas spędza urlop pod telefonem i mailem. Z badania przeprowadzonego przez Randstad wynika, że robimy to z własnej woli, aby „trzymać rękę na pulsie”. Z kolei pracodawcy deklarują, że woleliby mieć jednak wypoczętego pracownika.

Richard Branson jakiś czas temu postanowił, że będzie dawał swoim pracownikom tyle wolnego, ile będą potrzebowali. Warunek jest jeden: praca zespołu musi przebiegać sprawnie. Z kolei Li Jinyuan świętując 20-lecie swojej firmy opłacił 6 tysiącom swoich pracowników wakacje w pięciogwiazdkowych hotelach w Cannes i Maroko. Zapłacił za to około 33 milionów euro. Te skrajności pokazują, że pracodawcy coraz częściej doceniają wagę work-life balance.

Tymczasem w Polsce presję oczekiwań szefów względem wykonywania pewnych obowiązków poza regularnymi godzinami pracy. Odczuwa ją 53 proc. badanych Polaków, a 51 proc. przyznaje, że poza wspomnianymi godzinami faktycznie odbiera służbowe telefony i maile. W obu przypadkach nieco częściej zjawisko wkraczania sfery zawodowej w prywatną dostrzegali najstarsi pracownicy (55-64 lata).

Jeśli już korzystamy z urlopu to rzadko w pełni. 68 proc. badanych pracowników stwierdziło, że na urlopie bez problemu zapomina o pracy. Porównując dane z innych krajów nie jest to imponujący wynik. Średnia globalna wynosiła 74 proc.. Dodatkowo 60 proc. ankietowanych w naszym kraju zwracało uwagę na oczekiwanie pracodawców co do pozostawania na wakacjach w zasięgu telefonu i maila, a 36 proc. – niezwłocznego odpowiadania na maile i telefony.

Co ciekawe z badania przeprowadzonego przez Randstad wynika, że presja o której mowa, wcale nie musi być podyktowana postawą szefa. 40 proc. pracowników informowało, że po prostu lubi być na bieżąco i z własnej woli przegląda pracową pocztę elektroniczną, odpowiada na maile i telefony, by trzymać rękę na pulsie. Podobnie jest w przypadku pracy po godzinach: 47 proc. najstarszych i 49 proc. najmłodszych pracowników deklarowało, że chętnie wykonuje swoje obowiązki poza ustalonymi godzinami pracy.

„W Polsce mamy rynek pracodawcy. W sytuacji niskiego uzwiązkowienia pracownik jest sam na sam z czasem trudną sytuacją w firmie, ma świadomość ciągle wysokiego bezrobocia i obawia się utraty pracy. Trudno się dziwić, że ulega presji i poświęca życie prywatne. To, że połowa Polaków załatwia swoje sprawy w czasie pracy nie może dziwić: po pierwsze, ich części nie da się załatwić inaczej – weźmy np. sprawy urzędowe. Po drugie, gdy ktoś pracuje np. od 9 do 19, to po prostu nie może inaczej – pewne prywatne tematy musi załatwić w godzinach pracy” – ocenia Łukasz Komuda ekspert Fundacji Inicjatyw Społeczno-Ekonomicznych.

Tymczasem polski pracownik jest wciąż jednym z najbardziej zapracowanych w Europie. Według Eurostatu w 2012 roku Polak przepracował 1929 godzin. Niemcy o prawie 500 godzin mniej. Zdecydowana większość pracowników uważa, że jest przepracowana. Z badania przeprowadzonego przez pracuj.pl wynika, że 37 proc. badanych uznało, że pracuje za dwóch, a 32 proc. przyznało, że ich etat powinien zostać wydłużony o połowę, by byli w stanie realizować zlecane im zadania. A przepracowany pracownik to zły pracownik. Zdaniem Instytutu Gallupa zaledwie 17 proc. polskich ich pracowników jest zaangażowana w swoją pracę. Podobnie wyglądają trendy ogólnoświatowe. Szacuje się, że niezaangażowani pracownicy kosztują amerykańską gospodarkę 450 -550 mld dolarów rocznie.