Spotkawszy się niedawno z przedsiębiorcami z województwa warmińsko-mazurskiego, kilkakrotnie usłyszałem o problemach ze znalezieniem pracowników. Nie tylko na stanowiska specjalistyczne, lecz także do prac podstawowych. Opinia taka wydała się nieco zaskakująca, szczególnie że warmińsko-mazurskie to województwo o najwyższej stopie bezrobocia rejestrowanego, która w maju wyniosła tam 17,3 proc. wobec 10,8 proc. w całym kraju. Problemy ze znalezieniem pracowników w regionie najbardziej zagrożonym bezrobociem rodzą pytanie, czy postępujący w ostatnich kwartałach spadek bezrobocia zaczyna wywoływać napięcia na rynku pracy i czy problemy ze znalezieniem pracownika stanowią coraz większą barierę w prowadzeniu działalności gospodarczej.

Od niemal dwóch lat następuje stopniowa poprawa sytuacji na rynku pracy. Liczba pracujących w gospodarce narodowej rośnie od połowy 2013 r., choć w ostatnich kwartałach dynamika się stabilizuje. W całym 2014 r. utworzono blisko 615 tys. nowych miejsc pracy, tj. 22,4 proc. więcej niż w roku 2013. Tylko w I kw. tego roku utworzono o 7,6 proc. więcej nowych miejsc pracy niż przed rokiem, natomiast w tym samym czasie zlikwidowano zaledwie 0,2 proc. więcej stanowisk pracy niż przed rokiem. Prawdopodobieństwo znalezienia pracy stopniowo się zwiększa, zaś ryzyko utraty zatrudnienia pozostaje relatywnie niskie. W rezultacie stopa bezrobocia rejestrowanego obniżyła się od końca 2013 r. o 3 pkt proc. i w maju br. wyniosła 10,8 proc., najmniej od sierpnia 2009 r. Jeszcze korzystniej wygląda obraz rynku pracy, jeśli spojrzy się na stopę bezrobocia według definicji BAEL, która w Q1 br. wyniosła 8,6 proc. i była o 2 pkt proc. niższa niż przed rokiem.
Według szacunków Narodowego Banku Polskiego stopa bezrobocia, która nie wywołuje napięć w gospodarce, tzw. NAWRU, wynosi ok. 8 proc. Oznacza to, że obecny poziom bezrobocia w Polsce według definicji Międzynarodowej Organizacji Pracy jest tylko nieznacznie wyższy od stopy bezrobocia równowagi, co może stanowić potencjalne źródło napięć w gospodarce w najbliższej przyszłości. Na możliwość wystąpienia tego zjawiska może też wskazywać wzrost liczby ofert pracy przypadających na jednego zarejestrowanego bezrobotnego, która jest najwyższa od 2008 r. Oznacza to, że przedsiębiorcy coraz częściej napotykają problemy ze znalezieniem odpowiedniego pracownika. To też widać w danych. W końcu I kw. br. liczba wolnych miejsc pracy w podmiotach zatrudniających co najmniej jedną osobę była wyższa o 37,6 proc. niż rok wcześniej. Natomiast liczba wolnych nowo utworzonych miejsc pracy była aż o 41,6 proc. wyższa niż przed rokiem. W rezultacie rośnie znaczenie niedoboru pracowników jako bariery prowadzenia działalności gospodarczej.
Z czego to wynika? Może to odzwierciedlać problemy wynikające z niedopasowania strukturalnego na rynku pracy i wzrostu wagi bezrobocia strukturalnego w stopie bezrobocia ogółem. Do tej pory poprawa na rynku pracy miała w dużej mierze charakter cykliczny, stąd przyspieszenie wzrostu gospodarczego powodowało wyraźny spadek bezrobocia cyklicznego. Utrzymanie dotychczasowego tempa spadku bezrobocia będzie jednak niemożliwe ze względu na strukturalne cechy polskiego rynku pracy. Czynnikiem, który warto też wskazać, jest niska presja płacowa, jaka towarzyszy spadkowi bezrobocia. W ubiegłym roku dynamika nominalnego przeciętnego wynagrodzenia wyniosła 3,4 proc. w ujęciu rocznym, a w I kwartale br. przyspieszyła do 4,1 proc. Spadek cen detalicznych umożliwił jednak wyraźny wzrost dochodów realnych.
Udział płac w produkcie krajowym brutto w Polsce jest jednak bardzo niski i w minionym roku wyniósł zaledwie 46 proc., tj. 12 pkt proc. poniżej średniej dla Unii Europejskiej. Na rynku pracy wciąż silniejszą pozycję mają pracodawcy, a nie pracownicy, stąd pomimo spadającego bezrobocia presja płacowa pozostaje umiarkowana. Niskie koszty pracy to jedna z głównych przewag konkurencyjnych polskich przedsiębiorstw. Z drugiej jednak strony niskie wynagrodzenia w połączeniu z rozbudowanym systemem pomocy społecznej oraz możliwością podjęcia pracy w szarej strefie mogą zniechęcać do podejmowania formalnego zatrudnienia. Szczególnie w takich województwach, jak warmińsko-mazurskie, podlaskie, lubelskie, gdzie płace są najniższe w stosunku do średniej krajowej.
Według badań NBP w III kw. bieżącego roku zwiększyć wynagrodzenia planuje się w zaledwie 15,4 proc. przedsiębiorstw i odsetek ten kształtuje się poniżej średniej dla lat 2005–2015. Średnia wysokość planowanych podwyżek powinna wynieść natomiast 5,1 proc. i ich skala byłaby zbliżona do poziomu z poprzedniego kwartału. Według szacunków NBP większość podwyżek płac będzie jednak nadal bardzo umiarkowana co do skali, gdyż dominują wzrosty płac do 5 proc.
Napięcia na rynku pracy są zauważalne, choć skala tego zjawiska jest wciąż daleka do sytuacji z lat 2007–2008. Stąd nie oczekiwałbym istotnego nasilenia presji płacowej w najbliższej przyszłości, wzrost płac powinien pozostawać wyraźnie niższy niż przed wybuchem międzynarodowego kryzysu w 2008 r. Podwyżki są nie tylko nieuniknione. Są też konieczne, jeśli chcemy, by sektor gospodarstw domowych w większym stopniu stał się motorem wzrostu gospodarczego.