Jeszcze tylko przez dwa tygodnie pracownicy służby cywilnej mogą się ubiegać o mianowanie. Chętnych nie brakuje – na jedno miejsce przypada ok. 6 osób.

Zgodnie z rządowym planem w tym roku tylko 200 osób będzie mogło walczyć o statut urzędnika mianowanego, przy czym 37 miejsc jest zarezerwowanych dla absolwentów Krajowej Szkoły Administracji Publicznej (KSAP).
– Zainteresowanie jest bardzo duże. Zgłosiło się do nas już blisko 900 osób – informuje Jolanta Langiewicz, kierownik biura spraw personalnych, rekrutacji i organizacji postępowań w służbie cywilnej KSAP. – Termin na składanie dokumentów mija 31 maja, ale z uwagi na to, że data ta przypada w niedzielę, będziemy je przyjmować także 1 czerwca – dodaje.
Jeszcze kilka lat wcześniej limity mianowań wynosiły nawet 2,5 tys. miejsc rocznie. Od 2013 r. liczba ta została zredukowana do 200 i zgodnie z rządowym planem dopiero w 2017 r. ma zostać zwiększona do 240.
– Rząd nie dba o wysoko wykwalifikowaną kadrę urzędniczą. Limity są na skandalicznie niskim poziomie, a przecież były minister finansów chciał nawet w ogóle zaprzestać naboru – przypomina Tadeusz Woźniak, członek Rady Służby Cywilnej.
Problem dostrzega Claudia Torres-Bartyzel, szef służby cywilnej, która w sprawozdaniu za 2014 r. podkreśliła, że niski limit sprawił, że tylko 7,7 tys. osób ma status urzędnika mianowanego i w efekcie stanowią one tylko 6,4 proc. korpusu służby cywilnej.
O mianowanie może się ubiegać pracownik służby cywilnej posiadający co najmniej trzyletni staż pracy lub uzyskał zgodę dyrektora generalnego urzędu na przystąpienie do postępowania. Kandydat musi mieć tytuł magistra, a także znać co najmniej jeden język obcy spośród języków roboczych UE lub język arabski, białoruski, chiński, islandzki, japoński, norweski, rosyjski, ukraiński.
Na początku mianowany urzędnik otrzymuje 880 zł miesięcznie dodatku do pensji. Wraz ze zdobywaniem kolejnego stopnia służby cywilnej jego wysokość może wynosić nawet 5 tys. zł.