Dowódca nie musi mieć dowodu, by uznać, że zawodowy żołnierz nie nadaje się do służby. Tak stwierdził wczoraj Naczelny Sąd Administracyjny
Jest to pierwszy wyrok NSA dotyczący żołnierza kontraktowego, który domagał się od wojska podpisania z nim kolejnej umowy terminowej. Wcześniej orzecznictwo wojewódzkich sądów administracyjnych było w tej kwestii rozbieżne. NSA stanął po stronie armii.
Choroba bez znaczenia
Sprawa dotyczyła zawodowego szeregowego, który w trakcie porannej zaprawy uległ wypadkowi. Powrót do zdrowia wymagał kilkumiesięcznej rehabilitacji i długotrwałego zwolnienia z zajęć sportowych. Żołnierz tydzień po powrocie ze zwolnienia został wyznaczony do półmaratonu. Udało mu się go ukończyć, choć przyznał, że do takiego biegu należy się przygotowywać co najmniej trzy miesiące. Żołnierz ponownie się rozchorował, przy czym po dwóch dniach od powrotu ze zwolnienia musiał przystąpić do sprawdzianu sprawnościowego, którego nie ukończył. Ostatecznie z opinii służbowej otrzymał ocenę dobrą. Wojskowy wystąpił do dowódcy z wnioskiem o przedłużenie służby i zawarcie kolejnego kontraktu. Ten jednak odmówił. Z uzasadnienia wynika, że przyczyną tej decyzji był dotychczasowy przebieg służby, a w szczególności „słaba dyspozycja fizyczna i brak postępów w podnoszeniu sprawności i kondycji fizycznej”.
Żołnierz odwołał się do dowódcy jednostki, a następnie do wojewódzkiego sądu administracyjnego (WSA). Ten orzekł, że decyzja w sprawie zawarcia kolejnego kontraktu albo odmowy jego zawarcia ma charakter uznaniowy. WSA odrzucił więc skargę żołnierza. Sprawa trafiła do NSA.
Wystarczy podejrzenie
– Żołnierz nie może mieć roszczenia o zawarcie kontraktu. Jego przebywanie na 55–dniowym zwolnieniu w ciągu 18 miesięcy służby budzi poważne wątpliwości co do dyspozycyjności mundurowego. Można postawić tezę, że organizm nie może znieść wymogów służby – stwierdził wczoraj prof. Przemysław Szustakiewicz, sędzia sprawozdawca Naczelnego Sądu Administracyjnego.
Jego zdaniem dowódca, decydując o nieprzedłużeniu kontraktu, nie musi mieć żadnych dowodów na to, że żołnierz nie podoła służbie. Wystarczy, że ma takie podejrzenie.
NSA dodatkowo zaznaczył, że obecnie nasz kraj ma profesjonalną armię i nie może pozwolić sobie na zatrudnianie mundurowych, co do których ma wątpliwości. Podkreślił, że czynnik nabiera większego znaczenia ze względu na obecne wydarzenia na wschodzie i ewentualne zagrożenie bezpieczeństwa Polski.
Liczy się ojczyzna
Zdaniem gen. Romana Polki, byłego dowódcy GROM, wyrok NSA jest przełomowy i bardzo ważny dla armii. – Sąd raz na zawsze potwierdza, że liczy się interes kraju, a nie poszczególnych żołnierzy, którzy z byle powodów uciekają na zwolnienia lekarskie. Niestety uchylanie się od służby jest prawdziwą plagą wśród szeregowych – stwierdza gen. Polko.
Byłemu dowódcy GROM wtórują inni eksperci.
– Dowódcy sił zbrojnych muszą mieć możliwość podejmowania decyzji w sprawach personalnych, bo one zapewniają jakość armii. Nie mam żadnych wątpliwości, że sąd kierował się właśnie tą zasadą – przekonuje w rozmowie z DGP doradca ministra obrony, prof. gen. Bogusław Pacek.
Tłumaczy, że w profesjonalnej armii szczególne znaczenie ma każdy, nawet pojedynczy żołnierz. Dlatego tak ważne jest zarówno jego wyszkolenie, jak i dyspozycyjność.
Orzeczeniem NSA są natomiast zaskoczeni żołnierze kontraktowi. – Ten wyrok oznacza, że pod byle pretekstem dowódca może odmówić przedłużenia kontraktu – mówi jeden z nich. – To bzdura – ripostuje gen. Polko. – Obecnie dowódcy zgadzali się na kolejne kontrakty, bo nie chcieli się procesować ze słabymi żołnierzami. Mam nadzieję, że dzięki środowemu orzeczeniu NSA to się zmieni – dodaje.
ORZECZNICTWO
Wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego z 8 października 2014 r., sygn. akt I OSK 1403/14. www.serwisy.gazetaprawna.pl/orzeczenia