Odżywają biedniejsze miasta wojewódzkie. W Rzeszowie i Łodzi płace rosną najszybciej. Dystans do bogatych się zmniejsza, choć wciąż jest bardzo duży. Spadły płace w Olsztynie i Zielonej Górze.
Przeciętne wynagrodzenie w sektorze przedsiębiorstw wzrosło w ubiegłym roku o 2,9 proc. i wyniosło 3837 zł – zwiększyło się więc realnie o 2 proc. po spadku o 0,2 proc. w roku poprzednim. Ale to tylko średnia dla całego kraju. W miastach wojewódzkich podwyżki były mocno zróżnicowane. Choć w połowie z nich wzrost zarobków był wyższy od średniej krajowej, to zdarzyły się nawet takie, w których zamiast podwyżek były spadki.
Z danych Urzędu Statystycznego we Wrocławiu wynika, że najbardziej podskoczyły pensje w Rzeszowie – o 7,2 proc. Ekspertów to nie dziwi. Od ponad dekady otwierane są tam m.in. amerykańskie, kanadyjskie i francuskie przedsiębiorstwa zajmujące się produkcją samolotów, części i niezbędnych akcesoriów. – Zatrudnia się w nich specjalistów, a tym trzeba dobrze płacić – wyjaśnia Adrian Huta ze Stowarzyszenia Grupy Przedsiębiorców Przemysłu Lotniczego „Dolina Lotnicza”. Ich zarobki wpływają więc na dynamikę średnich płac w Rzeszowie.
Na drugim miejscu w rankingu wzrostu płac znalazła się Łódź. W tym mieście przeciętne wynagrodzenia zwiększyły się o 5,5 proc. – Ale nawet po tym wzroście jesteśmy w drugiej lidze płacowej – podkreśla prof. Stefan Krajewski z Uniwersytetu Łódzkiego. Bo przeciętna pensja wyniosła 3564 zł i była o 237 zł mniejsza od średniej krajowej. – Wzrost płac przyspieszył, ale dystans do miast, w których zarobki są wysokie, jest nadal bardzo duży – dodaje prof. Krajewski. Jego zdaniem podwyżki płac związane były z dość dobrym, rosnącym popytem na wyroby produkowane w Łodzi – z przemysłu tekstylnego, odzieżowego czy rolno-spożywczego. W rezultacie firmy wypracowują lepsze wyniki finansowe i mogą pracownikom trochę więcej płacić. – I jak się przewiduje, popyt na wyroby przeznaczone dla gospodarstw domowych będzie rósł do 2016 r., co będzie korzystne dla Łodzi – podkreśla prof. Krajewski. Łódź zyskuje też na tym, że powstają w tym mieście centra usług biznesowych międzynarodowych firm – m.in. usług księgowych i kadrowych, w których pracuje już około 10 tys. osób.
Narzekać za to mogą mieszkańcy Zielonej Góry i Olsztyna, gdzie przeciętne wynagrodzenia spadły w ubiegłym roku o około 1 proc. – Ten spadek w Olsztynie wynika m.in. ze struktury przemysłu w tym mieście i regionie. Rozwinięta jest u nas branża drzewna, w której tradycyjnie płace są stosunkowo niskie, a ich poziom zależy nawet od aury, która wpływa na produkcję firm i ich finanse – ocenia dr Katarzyna Chrobocińska z Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego w Olsztynie. Ponadto jej zdaniem podwyżki wstrzymuje duże bezrobocie w mieście i jego okolicach. Z kolei w Zielonej Górze mało jest dużych przedsiębiorstw, w których na ogół płaci się lepiej niż w firmach małych i średnich.
Co ciekawe, ubiegłoroczne podwyżki płac w najbogatszych miastach – w Warszawie, Gdańsku i Katowicach – były mniejsze od średniej krajowej – mieściły się w przedziale 2,2–2,7 proc. Jednak miesięczne zarobki są w nich i tak bardzo wysokie – w Katowicach wyniosły 5427 zł, w Warszawie 4971 zł, a w Gdańsku 4741 zł.