W tym tygodniu zaczęły obowiązywać przepisy, które w rewolucyjny wręcz sposób wydłużają czas płatnych urlopów, jakie zarówno matka, jak i ojciec dziecka mogą spędzić z nowo narodzonym potomkiem. Nawiązując do słynnego zdania wypowiedzianego przez Joannę Szczepkowską, która ogłosiła, że 4 czerwca 1989 r. skończył się w Polsce komunizm, można by powiedzieć, że 17 czerwca 2013 r. zaczęła się realizacja polityki rodzinnej. Takiej, która faktycznie będzie zachęcać do posiadania dzieci i pozwoli uchronić nas wszystkich przed katastrofą demograficzną.
Takie stwierdzenie mogłoby rzeczywiście być prawdziwe, gdyby nie to, że na politykę rodzinną składają się nie tylko uprawnienia związane z opieką nad dzieckiem. Te są zresztą wykorzystywane w pierwszych latach jego życia. Równie ważne są bowiem świadczenia, dzięki którym rodzice mogą chociaż częściowo pokrywać wydatki związane z wychowaniem dorastających dzieci. Pod tym względem sytuacja wygląda o wiele gorzej, o czym dobitnie przekonują dane dotyczące liczby dzieci, na które wypłacany jest zasiłek. Ta już dziewiąty rok z rzędu spada.
Aby wytłumaczyć, dlaczego tak się dzieje, nie potrzeba wcale przeprowadzać głębokich analiz. Powód jest zupełnie prosty: to wynik świadomej polityki prowadzonej przez kolejne rządy, które nie podwyższały kryterium dochodowego uprawniającego do zasiłków na dzieci. W konsekwencji jego kwota z 2004 r., która odzwierciedlała ówczesną sytuację gospodarczą kraju i dochodową rodzin, obowiązywała przez następnych dziewięć lat. W tym samym czasie liczba dzieci z zasiłkiem spadła z 5,5 mln do 2,5 mln. Kiedy zaś wreszcie rząd zdecydował się na podwyższenie kryterium, to wzrosło ono zaledwie o 30 zł. Jeśli więc ktokolwiek spodziewał się, że dzięki takiej podwyżce przybędzie dzieci uprawnionych do pomocy, złudzenia te zostały ostatecznie rozwiane. Pomimo podwyżki w I kw. tego roku było wypłacanych ponad 160 tys. świadczeń mniej.
Oczywiście ktoś mógłby powiedzieć, że przez te lata, gdy kryterium, było zamrożone, poprawiła się sytuacja rodzin, bo przecież w tym czasie rosły pensje rodziców. Owszem tak było, ale rosły też koszty utrzymania i ceny. To spowodowało, że poza systemem pomocy zostały rodziny nie na tyle biedne, aby otrzymać zasiłek, ale jednocześnie żyjące od pierwszego do pierwszego. A przecież świadczenia rodzinne nie są pomocą społeczną. Aby przynosiły jakiekolwiek efekty, muszą trafiać do jak największej liczby rodzin. Jeśli więc rodzice nie będą mieli pewności, że państwo będzie ich wspierać finansowo, gdy dzieci będą dorastać, to nawet najdłuższe urlopy rodzicielskie nie spowodują, że będzie się ich rodzić więcej.