Osoby, które chcą dostać się do służby przygotowawczej, nie będą musiały osobiście stawiać się do wojskowych komend uzupełnień ani nawet pisać życiorysu. Armia, szukając kolejnych zachęt dla kandydatów do Narodowych Sił Rezerwowych (NSR), odstępuje od zbytniej biurokracji.
Takie zmiany przewiduje projekt nowelizacji rozporządzenia ministra obrony narodowej z 6 września 2010 r. w sprawie służby przygotowawczej (Dz.U. nr 170, poz. 1144 z późn. zm.), który trafił do konsultacji społecznych.
MON chce umożliwić kandydatom przesyłanie do wojskowych komend uzupełnień wniosków o powołanie do służby przygotowawczej za pomocą internetu (ePUAP lub podpisu elektronicznego). Obecnie trzeba je złożyć bezpośrednio u komendanta.
– Każde udogodnienie, które przyspieszy nabór kandydatów, jest niezbędne – przekonuje płk Marian Babuśka, dziekan Korpusu Oficerów Zawodowych MON.
Kandydaci nie będą też musieli dołączać do wniosku życiorysu, odpisu skróconego aktu urodzenia oraz informacji z Krajowego Rejestru Karnego. To, czy kandydaci nie są karani, sprawdzą urzędnicy z poszczególnych komend wojskowych. Rocznie mają w ten sposób przeprowadzić około 7 tys. weryfikacji.
Zdaniem ekspertów nie wszystkie ułatwienia są pożądane.
– Na podstawie CV kandydata na żołnierza mogłem przynajmniej ocenić, czy potrafi tworzyć i redagować pisma. Po tych zmianach nawet tego nie będzie można stwierdzić – mówi gen. Roman Polko, były dowódca GROM.
Według niego tworzeniu NSR od początku nie przyświecała żadna koncepcja.
– To powinna być służba, w której żołnierze i jednocześnie pracownicy są zżyci z lokalną społecznością i firmami. A pracodawcy i mieszkańcy powinni być przeświadczeni, że w przypadku zagrożenia, np. powodzi, mogą na nich liczyć – dodaje.
Rozporządzenie dotyczące NSR choć obowiązuje od trzech lat, jest już po raz czwarty zmieniane. Kolejne uproszczenia i zachęty dotychczas nie przyczyniły się do wzrostu liczby kandydatów. Wypełniona jest tylko połowa z 20 tys. miejsc w siłach rezerwowych.
– Zmiany zostały zaproponowane na podstawie sugestii samych zainteresowanych i komendantów – twierdzi gen. dyw. dr hab. Bogusław Pacek, doradca ministra obrony.
Jego zdaniem chętnych nie brakuje, ale część z nich odpada w trakcie rekrutacji, a niektórzy trafiają do armii zawodowej.
Etap legislacyjny
Projekt trafi do konsultacji