Proponujemy, by ten nowy płatny urlop rodzicielski można było wykorzystać na raty do ukończenia przez dziecko czterech lat, tak jak dziś wychowawczy - mówi Irena Wóycicka, minister ds. społecznych w Kancelarii Prezydenta.
Premier zapowiedział rewolucję w polityce prorodzinnej. To pomoże?
Bardzo się cieszę, że premier poszedł w ślady prezydenta, który od dłuższego czasu namawia do działań ułatwiających rodzinom decydowanie się na dziecko. Warte podkreślenia jest, że premier chce wprowadzić rozwiązania kompleksowe: zapewnić dostęp do opieki instytucjonalnej nad małym dzieckiem oraz wprowadzić dłuższe urlopy. To ważne, bo dłuższy urlop macierzyński nie powinien zastępować rozbudowy różnych form opieki nad dzieckiem. Większość krajów, które zainwestowały w długie płatne urlopy, ale nie mają opieki instytucjonalnej, nie ma też sukcesów demograficznych. Niemcy wydają dużo na różne świadczenia związane z rodzicielstwem, Czechy i Węgry podobnie, a efektów brak. Bo długi urlop macierzyński musi być alternatywą dla innych form opieki, a nie jedynym rozwiązaniem.
Dlaczego sam urlop macierzyński nie zadziała?
Nie każdego rodzica urządza przedłużenie urlopu macierzyńskiego. Świat się zmienił i kobiety chcą być aktywne zawodowo. Przy niestabilnym rynku pracy aktywność zawodowa obojga rodziców daje większe bezpieczeństwo finansowe rodziny. Połowa kobiet po urlopie macierzyńskim wraca do pracy. Wracają, bo chcą być aktywne zawodowo, inaczej ich szanse na rynku maleją. Po dłuższych urlopach połowa z nich ma kłopoty z zatrudnieniem.
Ale długi urlop to problem dla pracodawcy.
Raczej matki. Pracodawca weźmie kogoś na zastępstwo na rok, a gdy matka wróci, przesunie ją z czasem na gorsze stanowisko lub się z nią rozstanie. Tak to często wygląda w praktyce.
Czyli nie przedłużać?
Przedłużać, ale dać rodzicom wybór. Taki dłuższy urlop w jednym kawałku to nie jest dobra oferta dla rodziców, którzy chcą szybko wrócić do pracy. Dlatego przygotowaliśmy rekomendacje, jak wykorzystać ten urlop, by dać rodzicom więcej możliwości. Chciałabym zarazić rząd takim elastycznym podejściem.
Czym się różnią te rekomendacje od tego, co usłyszeliśmy od premiera?
Po pierwsze, nazwą. Proponujemy zmianę z urlopu macierzyńskiego na rodzicielski. Może się wydawać, że to nieistotny szczegół, ale to podkreślenie dosyć oczywistego faktu, że oboje rodzice są odpowiedzialni za opiekę i oboje mogą korzystać z urlopu. To ważne, bo wszyscy się zgadzamy, że ojcowie powinni bardziej angażować się w wychowanie dziecka.
To nie powinno być trudne, ale nie sposób tego nazwać fundamentalną zmianą.
Najważniejsza zmiana to elastyczne podejście do tego półrocza, o które premier chce wydłużyć urlop macierzyński. To powinna być oferta dla wszystkich, zarówno dla tych, którzy chcą być dłużej z dzieckiem w domu, jak i tych, którzy idą do pracy, bo babcia i dziadek mogą pomóc, bo jest klub dziecięcy, żłobek czy opiekunka. Dlatego proponujemy, by ten nowy płatny urlop rodzicielski można było wykorzystać na raty do ukończenia przez dziecko czterech lat, tak jak dziś wychowawczy. Czyli nie jest to zupełnie nowe rozwiązanie ani dla pracodawców, ani dla rodziców. To po prostu danie szansy na wykorzystanie świadczenia rodzicielskiego w okresie obecnego urlopu wychowawczego.
Czyli rodzic może wziąć półroczny płatny urlop, a potem kolejne pół roku za dwa lata lub dwa razy po trzy miesiące. Ale czy taka forma nie osłabi jeszcze bardziej pozycji matek na rynku pracy?
Na pewno nie bardziej niż wprowadzenie rocznego urlopu. Myślę, że dla pracodawców to też jest do zaakceptowania. Na przykład pierwszy rok w przedszkolu to okres, gdy dzieci często chorują i to wówczas często matki biorą zwolnienia. Jeśli rodzic weźmie wtedy rodzicielski i zawiadomi o tym pracodawcę wcześniej, pracodawcy łatwiej się do tego dostosować. To chyba lepsze niż zaskakiwanie zwolnieniem na chore dziecko. Pamiętajmy, takie rozwiązania już są obecne w ramach urlopu wychowawczego, który można dzielić na cztery części.
Gdzieś działa takie rozwiązanie?
Na przykład w Szwecji, a to na ten kraj powoływał się premier jako na model, jeśli chodzi o rozwiązanie dotyczące urlopu macierzyńskiego. Tam taki urlop można wykorzystywać nawet do ósmego roku życia dziecka. Skoro tak się wzorujemy na Szwecji, to może też powinniśmy przedłużyć taką możliwość do ósmego roku życia?
Proponujemy do czterech lat, bo tak działa urlop wychowawczy i nie będzie to jakaś fundamentalna zmiana, ale oczywiście to temat do dyskusji.
Co jeszcze proponuje pani rządowi?
Kolejna sprawa to łączenie częściowego świadczenia rodzicielskiego z częściowym etatem, taka możliwość już dziś istnieje podczas ostatnich czterech tygodni urlopu macierzyńskiego. Proponujemy, by obowiązywała w tym dodanym przez premiera półroczu. To da zwłaszcza kobietom możliwość podtrzymania kontaktu z pracą, wtedy gdy na kilka godzin ktoś może je zastąpić w opiece nad dzieckiem. Rozumiem, że na razie pracodawcy są niechętni, bo co im z osoby zatrudnionej na pół etatu? Ale jeśli ta forma się upowszechni, to dwie osoby na pół etatu wypełniają już jedno miejsce pracy. To się nazywa job sharing, czyli współdzielenie stanowiska pracy, i jest jedną z postulowanych form zatrudnienia, przy której pracodawca nie ponosi dodatkowych kosztów. Warto się zastanowić nad wprowadzeniem tej formy do polskiego prawa pracy. Przy okazji warto pomyśleć, czy nie dać szansy rodzicom na równoczesne wykorzystywanie części urlopu rodzicielskiego i łączenie go z pracą. Tak by np. mama i tata równocześnie pracowali na pół etatu i brali częściowo świadczenie rodzicielskie. Formy zatrudnienia na część etatu będą się upowszechniać. Przecież do tego zachęcać też będzie częściowa emerytura, wprowadzona przy okazji reformy emerytalnej.
Premier mówił o rewolucji, ale to pani proponuje rewolucję w jego pomysłach. Czy budżet na to stać?
To propozycja zmian w podejściu do urlopu, ale w formie, a nie kosztach. Rodzice powinni mieć możliwość wyboru różnych rozwiązań w zależności od ich sytuacji, planów życiowych i możliwości. To nie kwestia finansów, ale stworzenia różnorodnych propozycji, by łatwiej było łączyć pracę z obowiązkami rodzicielskimi. Przecież cel nasz i premiera jest ten sam, by rodziło się więcej dzieci.