Do Polski nadal płyną gigantyczne pieniądze od tych, którzy wyjechali za granicę, by szukać pracy. W tym roku deszcz gotówki był nawet większy niż w roku ubiegłym, bo mamy do czynienia z kolejną falą emigracji. Z danych NBP wyłania się wyraźna tendencja: do Polski pieniądze wysyła nowa emigracja, stara okrzepła i inwestuje już w „nowych ojczyznach”.
Polacy przebywający za granicą przysłali do kraju w pierwszym półroczu tego roku ponad 8,4 mld zł (prawie 2 mld euro) – wynika z danych NBP. To o 731 mln zł więcej niż w pierwszych sześciu miesiącach zeszłego roku. Ten wzrost wynika jednak głównie z tego, że mieliśmy kolejną falę emigracji. Liczba osób przebywających za granicą zwiększyła się w ciągu ubiegłego roku o 60 tys. do 2 mln 60 tys. – szacuje GUS. Ponadto dołączyły do nich kolejne osoby, które wyjechały z kraju w tym roku. – To oznacza, że ci, którzy przebywają za granicą dłużej, przesyłają coraz mniej pieniędzy, bo w stosunku do wzrostu liczby emigrantów kwota nadesłanych środków zwiększyła się umiarkowanie – twierdzi prof. Krystyna Iglicka, ekonomista i demograf, rektor Uczelni Łazarskiego. Jej zdaniem część emigrantów ściąga do siebie rodziny, nie musi więc przesyłać pieniędzy na ich utrzymanie. A ci, którzy decydują się na bardzo długi albo stały pobyt za granicą, inwestują tam w naukę dzieci, biorą kredyty i kupują samodzielne mieszkania lub budują domy. I jest ich coraz więcej. Z ubiegłorocznego powszechnego spisu ludności i mieszkań wynika bowiem, że ponad milion Polaków przebywa za granicą ponad rok.
Miliardowe transfery z zagranicy wspierają polską gospodarkę i bieżącą konsumpcję polskich rodzin. Od czasu wstąpienia Polski do Unii Europejskiej emigranci przysłali nad Wisłę ponad 140 mld zł. Dzięki temu wiele polskich rodzin kupiło na przykład nowe samochody oraz sprzęt RTV i AGD. – Tego rodzaju zakupy podtrzymują popyt w okresie spowolnienia gospodarczego – uważa Dariusz Winek, główny ekonomista BGŻ. Ale bywa i tak, że dzięki pieniądzom od krewnych z zagranicy ci, którzy mają niskie emerytury, nie zalegają z opłatami za czynsz czy też bronią się przed niedostatkiem. Z kolei ci, którzy wracają z zagranicy, przywożą czasem duże kwoty, za które kupują domy lub otwierają własną działalność gospodarczą.
Ale jest i druga strona medalu. Trzeba bowiem pamiętać o tym, że za granicę wyjechało bardzo dużo osób z biednych regionów, z tak zwanej Polski B – z Podkarpackiego, Podlaskiego, Warmińsko-Mazurskiego. Ich rynek pracy jest tam często ogołacany ze specjalistów. To zniechęca biznes do inwestycji. A gdy ich nie ma, to nie ma pracy i w efekcie kolejne osoby mogą z tych terenów wyjeżdżać za granicę. Obecnie o pracę jest jednak bardzo trudno także w najbogatszych województwach. Sprzyja to więc emigracji, która powoduje, że Polska się wyludnia.