Będziemy pracować do 67. roku życia. Oczywiście, jeśli będziemy mieć pracę. Kłopoty się zaczną, gdy ją stracimy, mając 50 lat. W znalezieniu zatrudnienia raczej nie pomogą nam urzędy pracy, bo po prostu nie potrafią aktywizować takich osób.
Na razie nie możemy też liczyć na pomoc rządu, który do tej pory – mimo wcześniejszych zapowiedzi – nie rozpoczął jeszcze prac nad projektem ustawy mającym na celu wydłużenie aktywności zawodowej starszych osób.
Janusz Sejmej, rzecznik Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej (MPiPS), twierdzi, że program aktywizacji zawodowej osób starszych powstanie w 2013 roku. Może to oznaczać, że nowe rozwiązania zaczną obowiązywać dopiero od 2014 roku. To stanowczo zbyt późno, bo to, co dzieje się obecnie z aktywizacją starszych bezrobotnych, można określić jednym słowem – zapaść.
Resort pracy od prawie czterech lat realizuje program 50+. Bez sukcesów. Do tej pory MPiPS nie podało, ile osób znalazło dzięki niemu zatrudnienie. Wiadomo tylko, że do końca przyszłego roku jego realizacja pochłonie 3,6 mld zł.
Urzędy pracy wydają na bezrobotnych po pięćdziesiątce mało, mimo że stanowią oni niemal 25 proc. wszystkich osób zarejestrowanych w powiatowych urzędach pracy. Na koniec czerwca było ich 454,7 tys. Tymczasem ze sprawozdania resortu pracy o przychodach i wydatkach Funduszu Pracy wynika, że w 2011 roku na bezrobotnych powyżej 50. roku życia wydano 272,9 mln zł. Działania objęły 55 tys. osób. Stanowiło to zaledwie 8,2 proc. wydatków na aktywne formy przeciwdziałania bezrobociu. W I półroczu tego roku wydano 76,2 mln zł (6,2 proc.) na 26,5 tys. aktywizowanych.
Pomoc dla osób bez pracy / DGP
Z tych danych jasno wynika, że co roku 400 tysięcy bezrobotnych po pięćdziesiątce w ogóle nie korzysta ze staży, szkoleń czy dotacji na biznes.
– Firmy nie chcą zatrudniać starszych pracowników, więc urzędy w nich nie inwestują. Pracodawcy zwykle potrzebują ludzi do prac fizycznych, do których lepiej nadają się młodsi – mówi Jerzy Bartnicki, dyrektor Powiatowego Urzędu Pracy w Kwidzynie.
Dodaje, że przedsiębiorcy nie chcą brać starszych osób na staż. Nie ma też sensu kierować ich na szkolenia, bo to zmarnowane pieniądze.
– Takie osoby nie są też zainteresowane dotacjami na biznes, bo po przekroczeniu 50. roku życia często nic im się nie chce. Kieruje nimi wyłącznie wola przetrwania – konkluduje nasz rozmówca.
Eksperci są zgodni – jeśli starsi nie będą mieć pracy, wydłużenie wieku emerytalnego nie ma sensu. Zamiast pracować, trafią na zasiłki do urzędów pracy i ośrodków pomocy społecznej albo przejdą na niskie emerytury częściowe. Żeby tak się nie stało, należy zmienić prawo i nawyki pracowników i pracodawców.
Przedsiębiorcy byliby bardziej skłonni do zatrudniania starszych, jeśli zostałaby zlikwidowana lub zmniejszona do dwóch lat ochrona przedemerytalna. Obecnie (art. 39 kodeksu pracy) pracownika nie można (poza pewnymi wyjątkami) zwolnić, jeśli brakuje mu czterech lat do osiągnięcia wieku emerytalnego.
– Pracodawcy pozbywają się podwładnych przed rozpoczęciem przez nich czteroletniego okresu ochronnego. Nie zatrudniają też osób, które niedługo zostaną nim objęte – mówi Wiktor Wojciechowski, główny ekonomista w Invest-Banku.
Zdaniem prof. Elżbiety Kryńskiej z Uniwersytetu Łódzkiego potrzebna jest zmiana postaw i oczekiwań zarówno starszych pracowników, jak i ich szefów.
– Jak pokazują badania, osoby powyżej 50. roku życia są dobrymi, lojalnymi pracownikami, którzy na ogół nie dają się skusić wyższym wynagrodzeniem czy lepszymi warunkami – podkreśla nasza rozmówczyni.
Przyznaje jednak, że problemem jest to, że takie osoby mniej chętnie uczestniczą w szkoleniach.
– Pracodawcy powinni doceniać kwalifikacje i zaangażowanie tych pracowników. Muszą jednak zrozumieć, że trzeba im stworzyć nieco inne warunki pracy niż młodszym. Z wiekiem zmniejsza się bowiem odporność na stres i możliwość pracy w nadgodzinach – twierdzi Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan.