Od półtora miesiąca osoby zaliczone do znacznego i umiarkowanego stopnia niepełnosprawności nie mogą już automatycznie korzystać ze skróconego czasu pracy. Aby zachować to uprawnienie, muszą uzyskać zaświadczenie lekarskie, które im to umożliwi. Wydłużenie czasu pracy chwalą pracodawcy, którym łatwiej jest organizować pracę w zakładzie. Są jednak i tacy, którzy próbują zmusić niepełnosprawnych do krótszej pracy.

Nieważny stopień

Zmiany w czasie pracy niepełnosprawnych to wynik przeprowadzonej jeszcze w 2010 roku nowelizacji ustawy z 27 sierpnia 1997 r. o rehabilitacji zawodowej i społecznej oraz zatrudnianiu osób niepełnosprawnych (t.j. Dz.U. z 2011 r. nr 127, poz. 721). Zgodnie z nią niezależnie od stopnia niepełnosprawności czas pracy wynosi 8 godzin dziennie i 40 godzin tygodniowo. Osoby zaliczone do umiarkowanego lub znacznego stopnia niepełnosprawności mogą pracować krócej, czyli 7 godzin dziennie i 35 tygodniowo, ale pod warunkiem, że uzyskają specjalne zaświadczenie od lekarza. Może je wystawić ten, który wykonuje badanie profilaktyczne lub, gdy go nie ma, lekarz opiekujący się niepełnosprawnym. Jest to więc odwrotna procedura, niż ta stosowana jeszcze do końca 2011 roku, kiedy to niepełnosprawny musiał mieć zaświadczenie pozwalające mu na dłuższą pracę.

Informacja od pracodawcy

Jak sprawdziliśmy, wielu niepełnosprawnych postarało się o zachowanie swojego uprawnienia.
– Ponad 90 proc. naszych pracowników, którzy mają orzeczony znaczny lub umiarkowany stopień niepełnosprawności, przedstawiło nam wymagane zaświadczenia – mówi Jolanta Najman, prezes Spółdzielni Inwalidów Elektron w Szydłowcu.
Podobnie było w Spółdzielni Inwalidów im. Zygmunta Starego w Kozienicach, gdzie wszystkie uprawnione osoby zwróciły się o skierowanie ich na badania lekarskie umożliwiające krótszą pracę.
– Decydujące znaczenie mają wskazania lekarskie, ale myślę też, że osoby te są przyzwyczajone do dotychczasowego czasu pracy – mówi Iwona Starzyk ze spółdzielni w Kozienicach.
Z kolei Jolanta Najman dodaje, że firma musiała ponieść dodatkowe koszty związane z uzyskiwaniem zaświadczeń. Zgodnie bowiem z przepisami ustawy to pracodawca na wniosek niepełnosprawnego kieruje go do lekarza medycyny pracy i ponosi koszty badań, w tym także tych dodatkowych, jeżeli są niezbędne do wydania zaświadczenia.
– Nie musi natomiast wystawiać ich z urzędu wszystkim pracownikom, którzy są zaliczeni do umiarkowanego lub znacznego stopnia niepełnosprawności – tłumaczy Mateusz Brząkowski, doradca prawny Polskiej Organizacji Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (POPON).
Są jednak i takie zakłady pracy chronionej (ZPChr), gdzie większość pracowników od tego roku pracuje dłużej.
– Przekazaliśmy wszystkim osobom informacje na piśmie o tym, że po spełnieniu ustawowych warunków mogą dalej krócej pracować, ale skorzystało z tego tylko kilka z nich – mówi Magdalena Szewczyk z przedsiębiorstwa Art Clean z Radomia.
Również w Spółdzielni Inwalidów Simech ok. 10 proc. pracowników z umiarkowanym stopniem niepełnosprawności zachowało dzięki uzyskanym zaświadczeniom prawo do krótszej pracy, pozostali pracują 8 godzin dziennie.
– Cały ten proces zaczęliśmy już na trzy miesiące przed wejściem w życie tego przepisu, tak aby wszyscy chętni pracownicy mogli od stycznia pracować na dotychczasowych warunkach – tłumaczy Marek Palka, prezes spółdzielni Simech.
Niektórzy pracodawcy mają też wątpliwości, jak stosować nowe przepisy.
– Dotyczą one na przykład tego, jak ma wyglądać zaświadczenie i co należy rozumieć przez celowość skróconej normy czasu pracy. Ponadto problematyczna jest kwestia ważności takiego zaświadczenia, zwłaszcza gdy lekarz nie wskaże takiego terminu. Nie wiadomo, czy w takim przypadku wiążąca powinna być data wynikająca z orzeczenia o niepełnosprawności – mówi Edyta Sieradzka, wiceprezes Ogólnopolskiej Bazy Pracodawców Osób Niepełnosprawnych (OBPON).

Obawa o zwolnienie

Są też pracodawcy, którzy z góry założyli, że pracownicy niepełnosprawni muszą pracować w każdych warunkach w obniżonym wymiarze czasu pracy. Tak było np. na poczcie. Na początku roku niektóre jej lokalne działy zarządzania kadrami wysłały do pracowników z niepełnosprawnością informację, iż obowiązuje ich 7-godzinna dobowa i 35-godzinna tygodniowa norma czasu pracy. Mało tego pracodawca skierował takie pisma także do osób, które mimo niepełnosprawności posiadały zaświadczenia lekarskie pozwalające na pracę w ustawowym pełnym wymiarze czasu pracy i nie wyraziły chęci ani nie zgłosiły potrzeby zmiany tego stanu rzeczy. Co więcej, niepełnosprawni pocztowcy nie występowali do pracodawcy z wnioskiem o skierowanie na badania celem uzyskania stosownego zaświadczenia, co byłoby zgodne ze znowelizowaną ustawą o rehabilitacji. Przeciwko takim praktykom wystąpił NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej.
– Oficjalnie nikt nie wytłumaczył nam, dlaczego była prowadzona taka polityka. Nasze pisma pozostały bez odpowiedzi. Na szczęście mamy sygnały, że pracodawca wycofał się z propozycji. Żaden niepełnosprawny pracownik bez swojego wniosku nie będzie miał obniżonego wymiaru czasu pracy – mówi Piotr Saugut, przewodniczący NSZZ Listonoszy Poczty Polskiej.
Związkowy podejrzewali, że narzucenie zmniejszonych dniówek osobom niepełnosprawnym mogło być sposobem na wygospodarowanie godzin dla osób zatrudnionych w nieistniejących już strukturach, a obecnie zagrożonych utratą pracy. Pojawiły się też obawy, że jest to próba pozbawienia pracy niepełnosprawnych. Mogło się okazać, że takim osobom Poczta Polska nie jest w stanie zapewnić 7-godzinnego stanowiska pracy i w takim wypadku trzeba by je zastępować osobami, które mogą pracować na cały etat.
Prawa niepełnosprawnych pracowników / DGP