Poczta Polska szuka 1200 nowych pracowników – i chce pożegnać kilka tysięcy obecnych.
Największy polski pracodawca zaczyna rekrutację, bo zbliża się okres tzw. szczytu paczkowego, kiedy obsługuje najwięcej przesyłek. Gorące dni zaczną się od promocji organizowanych w sklepach internetowych na czarny piątek (w br. będzie to 27 listopada) i potrwają do Bożego Narodzenia.
Operator poszukuje sezonowych pracowników pod koniec każdego roku, ale tym razem sytuacja jest o tyle wyjątkowa, że równocześnie z rekrutacją Poczta prowadzi przygotowania do odchudzenia załogi o kilka tysięcy osób w ramach programu dobrowolnych odejść (PDO).
– Spółka prowadzi racjonalną politykę zatrudnienia, dostosowując jego wielkość w poszczególnych grupach zawodowych do potrzeb. Rekrutacje przedświąteczne dotyczą głównie pracowników sortowni, kierowców i kurierów, czyli pracowników bezpośrednio zaangażowanych w obsługę piku sezonowego – wyjaśnia Justyna Siwek, rzeczniczka prasowa Poczty.
Natomiast do odejścia z firmy będą zachęcane głównie osoby z administracji. – Optymalizacja zatrudnienia pracowników administracyjnych, która ma być przeprowadzana w formie PDO, jest odpowiedzią na sytuację finansową i zmniejszające się zapotrzebowanie na usługi z określonych segmentów – podkreśla Siwek. – Brak reakcji na zmiany spowodowane pandemią mógłby utrudnić funkcjonowanie spółki, przed którą stoi wyzwanie poprawy sytuacji finansowej. Wynagrodzenia to 70 proc. kosztów Poczty, której przychody spadły w wyniku zmian na rynku listowym – dodaje.
W ub.r. koszty pracy były w Poczcie Polskiej o 4,6 proc. wyższe niż w 2018 r. i wyniosły 4,7 mld zł. Firma nie ujawnia, ile osób jest obecnie zatrudnionych w administracji. Z jej sprawozdania finansowego za ub.r. wynika, że w ogólnej sumie 78 tys. etatów (stan na koniec ub.r.) najliczniejszą grupę zawodową stanowią listonosze – jest ich ok. 25 tys. Ponadto na sześć osób produkcyjnych przypada jedna nieprodukcyjna – tzn. tych pierwszych jest 66,6 tys. (liczba etatów na koniec ub.r.), a drugich – 11,4 tys.
W okresie przedświątecznym pocztowcy doręczą o 50–70 proc. więcej paczek niż średnio w innych tygodniach roku, przy czym od paru lat padają w tym okresie rekordy obrotów. W br. Poczta Polska spodziewa się kolejnego – tym bardziej że pandemia koronawirusa zwiększyła popularność handlu internetowego. Tuż przed świętami mogą być dni, kiedy liczba paczek przekroczyć nawet 1 mln. – Rozwój rynku e-commerce i co za tym idzie – wzrost liczby przesyłek kurierskich – to dla Poczty Polskiej jeden ze strategicznych obszarów rozwoju – stwierdza Justyna Siwek. Tym ważniejszy, że segment listów – nadal stanowiący główne źródło przychodów spółki – bardzo ucierpiał z powodu COVID-19. Jak podaje operator, w pierwszym półroczu br. listów i przesyłek reklamowych było o prawie 22 proc. mniej niż w analogicznym okresie ub.r. Przed epidemią tempo spadku w br. szacowano zaś na ok. 9 proc.
Poczta oferuje sezonowym pracownikom sortowni – m.in. w Warszawie, Krakowie, Katowicach, Łodzi, Wrocławiu i Poznaniu – od 17 zł do 25 zł za godzinę (brutto). Kierowców szuka m.in. w Warszawie, we Wrocławiu, w Bydgoszczy, Gdańsku, Katowicach i Łodzi. Stawki zależą od lokalizacji i tonażu pojazdów. W przypadku samochodów do 3,5 tony jest to 18–22 zł za godzinę, a powyżej 3,5 tony – 19–28 zł. Kurierzy są poszukiwani w całej Polsce i otrzymają 21 zł za godzinę lub 2–5 zł za doręczoną paczkę. – Pracownicy będą zatrudnieni głównie na umowy zlecenia w okresie listopad–grudzień – informuje Justyna Siwek.
W tym samym czasie wejdzie w życie program dobrowolnych odejść. – Zostanie uruchomiony jeszcze w tym roku, jego rozpoczęcie zaplanowane jest w listopadzie – deklaruje rzeczniczka Poczty.
Jak pisaliśmy w DGP, 25 września operator przekazał do zaopiniowania organizacjom związkowym projekt regulaminu PDO. Plany zarządu nie zyskały aprobaty związkowców. „Dotychczasowe doświadczenia ze stosowaniem PDO w naszej firmie są złe” – stwierdził np. NSZZ „Solidarność” Pracowników Poczty Polskiej. „Program wdrożony w minionych latach zaowocował odejściem wartościowych pracowników. Jego konsekwencją była dezorganizacja służby doręczeń oraz poważne problemy z organizacją pracy na podstawowych szczeblach wykonawczych” – uzasadnili związkowcy, dodając, że „jest wysoce prawdopodobne”, iż „wdrażanie kolejnego programu przez tych samych realizatorów doprowadzi do powtórzenia tej sytuacji”.
Z kolei Wolny Związek Zawodowy Pracowników Poczty wyliczył, że jeśli z PDO skorzystałoby 3,5 tys. pracowników – taką liczbę podawano nieoficjalnie jako docelową – to koszt rozstania z nimi mógłby sięgnąć nawet 100 mln zł. I to pomimo niewygórowanych zachęt finansowych. Pierwotny projekt przewidywał bowiem „dobrowolne odszkodowanie” na poziomie trzymiesięcznego lub jednomiesięcznego wynagrodzenia – zależnie od tego, czy stosunek pracy zostanie rozwiązany do 30 listopada, czy do końca br.
WZZPP podkreśla, że „zatrudnienie w administracji jest przerośnięte do granic możliwości” i „winno być już zoptymalizowane dużo wcześniej”, ale w obecnych działaniach kierownictwa spółki związek dostrzega „brak sensu i logiki”.
Negatywne opinie związków zawodowych nie są w tej sprawie dla zarządu wiążące. Decyzje w sprawie ostatecznego kształtu PDO jeszcze nie zapadły.