Emerytura nie jest obowiązkiem, ale prawem pracownika – tak w 2017 r. twierdziła ówczesna minister pracy Elżbieta Rafalska, uzasadniając obniżenie wieku emerytalnego. Ludzie powinni mieć wybór, kiedy zakończą aktywność zawodową – deklarował z kolei prezydent Andrzej Duda.
Także inni przedstawiciele rządu podkreślali, że wcześniejsze zakończenie pracy zawodowej jest wyłącznie przywilejem. Trzy lata później okazuje się, że niektórzy do skorzystania z tego przywileju zostaną wręcz zmuszeni. Jak zapowiedział Jacek Sasin, w trakcie planowanych zwolnień w administracji na pierwszy ogień mają pójść osoby w wieku emerytalnym. Podobny scenariusz zasugerowała Jadwiga Emilewicz.
Na pierwszy rzut oka to rozwiązanie idealne, realizacja bezrefleksyjnie powtarzanego hasła: „niech starzy zrobią miejsce młodym”, a zwolnieni przecież i tak będą mieli źródło utrzymania, bo w każdej chwili mogą złożyć wniosek o emeryturę. Ale nawet jeśli do zwolnień nie dojdzie albo, jak twierdzą niektórzy, redukcja zatrudnienia odbędzie się tylko na papierze, bo zostaną zlikwidowane nieobsadzone etaty, to politycy nie powinni nawet zapowiadać, że kryterium wieku mogłoby być brane pod uwagę. Rząd wydaje bowiem pieniądze na programy aktywizujące mające „wyrównywać szanse na rynku pracy” osób po pięćdziesiątce, po czym okazuje się, że jak już pracują, to niedługo i tak mogą być pierwsi do zwolnienia. Tylko ze względu na rok urodzenia.
Teoretycznie wytypowanie do zwolnienia akurat osoby, która spełnia warunki do otrzymania emerytury, jest zgodne z prawem, chociaż nie może być samoistnym powodem wypowiedzenia umowy o pracę. Tak orzekł Sąd Najwyższy w jednym z wyroków sprzed kilku lat. Inaczej mówiąc – jeśli redukcja etatów jest nieunikniona, można wytypować do niej właśnie emerytów. Jednak zwolnienie pracownika tylko dlatego, że ukończył 60 lub 65 lat, nie jest dopuszczalne.
Nawet jeśli jest to zgodne z prawem, to jaki komunikat, działając w ten sposób, wysyłają rządzący? Przede wszystkim potwierdzają, że w administracji publicznej kompetencje nie są decydujące. Skoro podstawowym kryterium zwolnień ma być wiek, to znaczy, że dobry, ale starszy, doświadczony pracownik może stracić pracę, a gorszy ją zachowa tylko dlatego, że jest młodszy. To bardzo krótkowzroczne działanie i do tego wzmacniające przekonanie, że wiedza i umiejętności nie są w administracji publicznej najważniejsze. Też mi nowość – prychną niektórzy. Zostawmy jednak na boku inne grzechy publicznych pracodawców, a skupmy się tylko na skutkach takich zapowiedzi ze strony polityków. W pewnym sensie usprawiedliwiają one dyskryminację ze względu na wiek – problem, z którymi boryka się nie tylko polski rynek pracy. Skoro pracodawca publiczny, dotychczas wydałoby się gwarancja stabilnego zatrudnienia, zwalnia z tego powodu, to dlaczego nie miałaby tego zrobić prywatna firma? Do dyskryminacji ze względu na wiek dochodzi też dyskryminacja ze względu na płeć. Oczywiście dla kobiet, które tylko czekają na zakończenie pracy, wcześniejszy wiek emerytalny rzeczywiście jest przywilejem. Jednak dla tych, które chcą pracować po „60”, a właśnie o takich tu mówimy – raczej niechcianym. Gdyby zapowiadane zwolnienia w administracji rzeczywiście doszły do skutku, kobiety przymusowo kończyłyby pracę aż pięciu lat wcześniej niż mężczyźni. A to przełożyłoby się na wysokość ich emerytur, które i tak, biorąc pod uwagę zarobki w tym sekto rze, nie będą zbyt wysokie. Nie od dziś eksperci alarmują, że relacja emerytur do ostatniego wynagrodzenia stale się zmniejsza i będzie się zmniejszała nadal, a kobiety, które zazwyczaj kończą wcześniej pracę zawodową, otrzymują je w zdecydowanie niższej wysokości niż mężczyźni. Ktoś powie – przecież nawet po zwolnieniu z urzędu nikt nie zabroni kobiecie zatrudnić się w prywatnej firmie, skoro jest taką specjalistką. Oczywiście, że nie, ale bądźmy realistami – nie będzie to łatwe dla 60-latki. Nierówność polega na tym, że jej rówieśnik – kolega z urzędu – do szukania nowej pracy zmuszony tak szybko nie będzie, bo może pracować do 65. roku życia. A to już pozwoli na uzyskanie sporo wyższej emerytury – jej wysokość zależy nie tylko od odłożonych składek, lecz w znacznej mierze także od wieku, w którym rozpoczyna się jej pobieranie. Podkreślali to przecież także politycy podczas kampanii informacyjnej przed obniżeniem wieku emerytalnego, zachęcając do mimo wszystko dłuższej pracy. Niestety, sami tego nie ułatwiają. ©℗
Skoro podstawowym kryterium zwolnień ma być wiek, to znaczy, że dobry, ale starszy pracownik może stracić pracę, a gorszy ją zachowa tylko dlatego, że jest młodszy. To bardzo krótkowzroczne działanie