Dane ZUS i GUS wskazują, że obcokrajowcy nie wyjeżdżają z Polski masowo, choć ich brak odbija się na sadownikach i branży budowlanej.
DGP
Według szacunków GUS w marcu i kwietniu liczba obcokrajowców w Polsce zmniejszyła się o 230 tys. Dane z ZUS również nie wskazują na kataklizm – liczba cudzoziemców w ubezpieczeniach społecznych wyniosła 622 tys. osób i była niższa o 40 tys. w stosunku do marca oraz o 48 tys. w stosunku do lutego. Wahania nie odbiegały od ogólnego trendu liczby ubezpieczonych. To oznacza, że w związku z koronawirusem nie doszło do wstrząsu w zatrudnieniu obcokrajowców.
ShutterStock
– Na pewno duży wpływ na stabilność miał fakt automatycznego przedłużenia pozwoleń na pracę do 30 dni po zakończeniu epidemii, a także objęcie pracowników z zagranicy rozwiązaniami z tarcz antykryzysowych. To spowodowało, że nie było formalnego powodu, dla którego ludzie z zagranicy mieliby opuszczać Polskę – ocenia Monika Fedorczuk, ekspert Konfederacji Lewiatan. – Obcokrajowcy odegrali w okresie lockdownu bardzo ważną rolę, bo nie korzystali z zasiłków i mieli silną motywację zarobkową. W efekcie była to jedna z nielicznych grup, która nie zamknęła się w domach i wciąż była dostępna dla przedsiębiorców. Ich chęć powrotu do domu nie była zbyt silna również dlatego, że do innych państw COVID-19 też dotarł – zauważa Andrzej Kubisiak, wicedyrektor Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
Nie oznacza to jednak, że sytuacja była stabilna przez cały czas trwania epidemii. – Był okres, kiedy naprawdę brakowało pracowników, a agencje zatrudnienia decydowały się nawet na wynajem samolotów i pokrycie kosztów kwarantanny, aby uzupełnić tę lukę. Dziś stopniowo się ona wypełnia, w maju widać znaczący wzrost liczby powrotów, choć niektóre branże sezonowe bądź wymagające przeszkolonych pracowników z zagranicy nadal zgłaszają problemy – wskazuje Monika Fedorczuk.
Braki dostrzegają oczekujący na zbiory sadownicy korzystający w ubiegłych latach z pracy osób ze Wschodu, przede wszystkim Ukrainy. Jak przyznaje Witold Boguta, prezes Krajowego Związku Grup Producentów Owoców i Warzyw (KZGPOiW), w pierwszych dwóch miesiącach epidemii odpływ pracowników z zagranicy był dość znaczący. – Wielu z nich postanowiło wrócić do swoich krajów, co spowodowało problemy sadowników – ocenia.
Jak dodaje, obecnie sytuacja zaczęła się poprawiać za sprawą odmrożenia granic i powrotu do pracy konsulatów, co szczęśliwie zbiega się z okresem zbiorów. – Poprzedni miesiąc był już zdecydowanie lepszy, choć wciąż obcokrajowców chętnych do pracy jest znacznie mniej niż w ubiegłym roku. Zimny maj opóźnił np. zbiory truskawek, więc czasu na ich przyjazd jest nieco więcej – dodaje prezes KZGPOiW.
Drugą branżą najbardziej odczuwającą wyjazd pracowników z zagranicy jest branża budowlana. Jak podkreślają przedstawiciele sektora, dotkliwość braków w załodze zależy jednak od wielkości firmy – to małe i średnie przedsiębiorstwa opierały bowiem swą działalność na przyjezdnych ze Wschodu. I choć tutaj też – jak zauważają przedsiębiorcy – sytuacja w maju poprawia się, to wciąż jest daleko od ideału. – Powrót zagranicznych pracowników nadal nie odbywa się w sposób płynny i skoordynowany. Pomimo ustabilizowania w ostatnich tygodniach swojej sytuacji kadrowej wielu generalnych wykonawców sygnalizuje, że utrzymujący się reżim sanitarny utrudnia powrót wielu wykwalifikowanym specjalistom z ważnymi pozwoleniami na pobyt i pracę w Polsce – podkreśla Damian Kaźmierczak, główny ekonomista Polskiego Związku Pracodawców Budownictwa. Jak dodaje, może to doprowadzić do opóźnień w realizacji niektórych inwestycji.
Obecny stan nie oznacza jednak, że bilans cudzoziemców w polskim obiegu gospodarczym nie może się zmienić. – Nagłe pogorszenie się sytuacji gospodarczej skutkujące brakiem ofert mogłoby wypychać obcokrajowców z rynku nawet jeśli nie będziemy mieli do czynienia z drugą falą epidemii – ocenia Andrzej Kubisiak.
Pogorszenie się sytuacji gospodarczej i brak ofert mogłyby wypychać obcokrajowców z rynku