Pracodawcy coraz częściej zapewniają zatrudnionym komercyjne badania na koronawirusa. Bez zgody inspekcji sanitarnej nie mogą jednak ich do tego zobowiązywać ani poznawać wyników. Nawet jeśli zgodzi się na to pracownik.
DGP
Pracodawca może zlecać zatrudnionemu badanie na koranawirusa i zapoznawać się z jego wynikami, jeśli taką decyzję w jego przypadku wyda główny inspektor sanitarny (GIS). Tak wynika z wyjaśnień Urzędu Ochrony Danych Osobowych (UODO) przekazanych w odpowiedzi na pytania DGP. Sama zgoda pracownika na przetestowanie nie jest wystarczającą podstawą. Barierą są w tym przypadku nie tylko przepisy o ochronie danych osobowych, lecz także kodeks pracy. Bez decyzji GIS firma może finansować badania zatrudnionym, którzy chcą się im poddać, ale nie ma prawa zapoznać się z ich wynikami. Jej korzyści są wówczas ograniczone.
– Laboratorium – mówimy wyłącznie o testach i laboratoriach z listy Ministerstwa Zdrowia – ma obowiązek przekazywania państwowemu powiatowemu inspektorowi sanitarnemu informacje o wykonanych testach i wynikach – wskazuje Jan Bondar, rzecznik prasowy Głównego Inspektoratu Sanitarnego.
Firmy mogą więc liczyć na to, że w razie pozytywnego wyniku testu pracownik otrzyma np. decyzję o izolacji.
– To jednak nie rozwiązuje problemu. Na decyzję inspekcji sanitarnej trzeba czekać, a do czasu jej otrzymania nie ma żadnej podstawy do nieświadczenia pracy. Na dodatek pracodawca nie powinien przecież dowiedzieć się o wyniku i zakażeniu konkretnego pracownika, a jednocześnie ma zapobiegać rozprzestrzenianiu się koronawirusa w firmie – podkreśla dr Dominika Dörre -Kolasa, radca prawny i partner w kancelarii Raczkowski.
Wskazuje, że pracodawcom zależy na możliwości przebadania całej załogi.
– Tylko wtedy zyskują pewność, że w przedsiębiorstwie rzeczywiście nie ma zakażeń i nie dojdzie do rozprzestrzenia się epidemii – dodaje.
Firmy upatrują swojej szansy w zaleceniach resortu zdrowia dla pracodawców, które przewidują, że pracownicy mają informować zatrudniających o ryzykach zakażenia. Powołuje się na nie Ministerstwo Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej.

Twarde prawo

W swoich wyjaśnieniach UODO przypomniał, że informacje o stanie zdrowia należą do danych, które są objęte szczególną ochroną (art. 9 ust. 1 RODO). Można je przetwarzać za zgodą osoby, której dotyczą, ale nie w sferze zatrudnienia. Relację pracodawca – pracownik charakteryzuje bowiem nierówność stron (przewagę ma ten pierwszy). Dlatego zdaniem urzędu wątpliwe jest, że zgoda zatrudnionego stanowi podstawę dla pracodawcy do zapoznania się z wynikiem testu. Przeszkodą jest też kodeks pracy. Artykuł 221b par. 1 k.p. wskazuje, że w przypadku sensytywnych danych, w tym o stanie zdrowia, zgoda pracownika może być podstawą przetwarzania wyłącznie w przypadku, gdy przekazanie informacji następuje z inicjatywy zatrudnionego.
– Gdy to pracodawca organizuje i finansuje zakup oraz przeprowadzenie testów na obecność koronawirusa, należy uznać, że następuje to z inicjatywy pracodawcy, a nie pracownika. W takiej sytuacji pracodawca może również wywierać nacisk na pracowników, ponieważ poniósł koszty związane z zakupem i przeprowadzeniem testów – wskazuje UODO.
Zdaniem urzędu podstawę do przetwarzania danych o stanie zdrowia przewiduje specustawa antycovidowa (Dz.U. z 2020 r. poz. 374 ze zm.). Jej art. 17 upoważnia głównego inspektora sanitarnego do wydania decyzji nakładających (np. na pracodawcę) obowiązek podjęcia określonych czynności zapobiegawczych lub kontrolnych. Firma może więc przeprowadzać testy i zapoznawać się z ich wynikami, jeśli otrzyma decyzję GIS.
– To obecnie jedyny sposób na pozyskiwanie takich informacji o stanie zdrowia pracownika – wskazuje dr Paweł Litwiński, adwokat i partner w kancelarii Barta Litwiński.
W związku z tym pojawia się wspomniane wcześniej pytanie: co ma zrobić pracodawca, który oferuje zatrudnionym możliwość dobrowolnego przebadania się (bez pozyskiwania wiedzy o wyniku), gdy okaże się, że np. jeden z pracowników jest zakażony. Ten ostatni nie powinien wtedy stawiać się w firmie, ale to w praktyce będzie oznaczać, że pracodawca i tak dowie się o wyniku jego testu.
– W takiej sytuacji można udzielić płatnej nieobecności zatrudnionemu do momentu, gdy otrzyma on formalne potwierdzenie, np. decyzję o objęciu izolacją. Taka płatna absencja na podstawie firmowych procedur powinna jednak przysługiwać także z powodu innych okoliczności, np. dodatkowej opieki nad dzieckiem. Chodzi o to, aby nie należała się jedynie w razie zakażenia koronawirusem, bo jeśli zatrudniony zgłosi konieczność skorzystania z niej, firma będzie wiedzieć, że został zakażony – dodaje dr Litwiński.

Jest szansa?

Pytanie o dopuszczalność testów i postępowanie pracodawcy w razie potwierdzenia zakażania DGP zadał także Ministerstwu Rodziny, Pracy i Polityki Społecznej. Resort – podobnie jak UODO – wskazał, że informacja o stanie zdrowia jest szczególnie chroniona (przypominając, że do jej przetwarzania potrzebna jest zgoda osoby, której dane dotyczą; nie poruszono kwestii nierównowagi stron). Ministerstwo podkreśliło też, że osoby zakażone (a test zakupiony przez pracodawcę może potwierdzić koronawirusa) mają obowiązek np. poddania się hospitalizacji, izolacji itp.
– W przypadku gdy pracodawca zaobserwuje zmiany w stanie zdrowia pracownika mogące budzić podejrzenia o zakażenie pracownika koronawirusem lub poweźmie wiedzę o wystąpieniu takiego zakażenia, powinien wdrożyć procedurę postępowania zgodną z aktualnymi wytycznymi Państwowej Inspekcji Sanitarnej oraz Ministerstwa Zdrowia – wskazał resort pracy.
Zdaniem ekspertów może być to szansa na rozszerzenie informacji, jakie pracodawca w dobie epidemii może pozyskiwać.
– Z zaleceń Ministerstwa Zdrowia dla pracodawców wynika, że zatrudniający ma być informowany o ryzyku zachorowania przez zatrudnionego. Firma ma też odizolować osoby stawiające się w firmie z objawami infekcji górnych dróg oddechowych. A ma nie dowiedzieć się, że zachorowanie jest już potwierdzone testem? Przecież byłoby to kompletnie nieadekwatne do celu, jaki ma osiągnąć pracodawca, czyli ograniczenia rozwoju epidemii na terenie przedsiębiorstwa – zauważa dr Dörre-Kolasa.

Kto w kwarantannie

Eksperci wskazują na jeszcze jeden aspekt związany z testami. Firmy chcą je przeprowadzać także ze względu na rosnącą liczbę osób przebywających w kwarantannie (w tym jako domownicy osób nią objętych). Przepisy nie ułatwiają w tym zakresie funkcjonowania firm.
– Rozporządzenie dotyczące ograniczeń, nakazów i zakazów w związku z epidemią rozszerza kwarantannę na domowników osób, które ją przechodzą w związku z przekroczeniem granicy lub ze względu na narażenie na chorobę zakaźną lub pozostawanie w styczności ze źródłem czynnika chorobotwórczego. A nie przewiduje takiego obowiązku wobec domowników osób już zakażonych – wskazuje dr Dörre-Kolasa.
GIS podtrzymuje, że kwarantannie podlegają domownicy osoby nią objętej. Rozporządzenie nie porusza jednak kwestii izolowania domowników osób, których zakażenie jest już potwierdzone.