Epidemia koronawirusa odbije się negatywnie na rynku pracy. Najnowsze szacunki mówią, że nawet co piętnasty pracownik, czyli około 2 mln osób , może stracić pracę. Oznacza to, że bezrobocie wzrośnie z 5,5 proc. w lutym do nawet 10 proc. w kolejnych miesiącach.

Zdaniem ekspertów w najgorszej sytuacji są osoby pracujące na podstawie umów cywilnoprawnych oraz pracownicy tymczasowi.

- Jeżeli Tarcza Antykryzysowa nie będzie wystarczająco mocno skupiona na zachowaniu płynności finansowej firm i wsparciu rynku pracy, dojdzie do załamania na niespotykaną skalę. W najtrudniejszej sytuacji będą zatrudnieni w ramach umowy zlecenia, ale posiadający umowy o pracę też nie mogą spać spokojnie. Najwięcej zwolnień będzie oczywiście w handlu, który jako jeden z pierwszych odczuł skutki epidemii. Automotive też hamuje. Kolejne zapowiadane zamknięcia fabryk w Niemczech, będące wynikiem braku komponentów z Hiszpanii i Włoch, praktycznie doprowadzą do wygaszenia sektora w Polsce na jakiś czas – mówi Krzysztof Inglot, prezes Personnel Service i ekspert ds. rynku pracy.

Z szacunków Personnel Service wynika, że do końca trwania stanu epidemicznego w Polsce pracę może stracić nawet 2 mln pracowników. W większości będą to osoby zatrudnione w ramach umowy zlecenia.

Eksperci przeanalizowali branże, które są najbardziej zagrożone zwolnieniami. Z analizy Personnel Service wynika, że są to pracownicy z sektora handlu, gdzie skutki panującej epidemii koronawirusa są już teraz bardzo odczuwalne.

Trudna sytuacja panuje również w sektorze automotive. Już w połowie marca o zawieszeniu produkcji poinformował m.in. Volkswagen. Aktualnie kolejne fabryki funkcjonujące w Niemczech decydują o zamknięciu ze względu na brak komponentów z Hiszpanii i Włoch. To oczywiście odbije się na sektorze automotive w Polsce.

Negatywne skutki epidemii koronawirusa odbiją się także na pracownikach tymczasowych. Firmy zrzeszone w Polskim Forum HR musiały zakończyć współpracę już z 5 tysiącami pracowników, a w ciągu kolejnych 2 miesięcy zwolnienia mogą dotknąć 75 tysięcy pracowników tymczasowych w Polsce, czyli co trzeciego z nich.

Mimo kryzysu są branże, które nie planują na razie zwolnień, a wręcz takie, które prowadzą rekrutacje. Zdaniem Personnel Service w dobrej kondycji pozostaje przemysł spożywczy, logistyka, e-commerce i branże nowych technologii. Istnieje wręcz duża szansa, że w tych sektorach będzie zwiększane zarówno zatrudnienie, jak i produkcja. W dobrej kondycji jest też sektor budowlany. Obecnie na budowach praca nie jest przerywana, a personel pracujący na dużych przestrzeniach może liczyć na stabilne zatrudnienie. Polskie Forum HR zaznacza, że pracownicy tymczasowi mogliby się odnaleźć w tych sektorach, ale problemem pozostaje brak możliwości wykonania badań lekarskich w sytuacji epidemii koronawirusa. - Niezbędne jest pilne rozwiązanie problemu badań wstępnych, który dodatkowo pogarsza niełatwą już sytuację. Z jednej strony nie możemy dopuścić pracowników do pracy bez ważnego orzeczenia lekarskiego, z drugiej medycyna pracy w tym momencie nie działa. Pomysł aby badania mogły być wykonywane przez każdego lekarza i to za pomocą systemów teleinformatycznych to dobry kierunek, ale już powinniśmy mieć możliwość korzystania z niego – twierdzi Agnieszka Zielińska, Kierownik Polskiego Forum HR.

Propozycje zawarte w Tarczy antykryzysowej, według Pracodawców RP, idą w dobrym kierunku, ale wiele z nich wymaga zmiany. Eksperci wskazują, że w obliczu kryzysu, którego skutków nie sposób jeszcze przewidzieć, rozwiązania powinny iść dużo dalej i być bardziej elastyczne.

- W naszej ocenie Tarcza Antykryzysowa powinna skupiać się na dwóch zagadnieniach - zachowaniu płynności firm oraz utrzymaniu dotychczasowych miejsc pracy. Żeby to się udało pomoc należy wdrożyć jak najszybciej i nie można dopuścić do tego, żeby machina biurokratyczna spowodowała, że przedsiębiorcy otrzymają wsparcie dopiero za 20 czy nawet 30 dni. Trzeba też zapewnić realną pomoc dla małych i średnich firm, które zatrudniają ponad 10 osób. Na ten moment ci pracodawcy mogą skorzystać jedynie z postojowego, podczas gdy mikroprzedsiębiorcy i samozatrudnieni mają mieć zniesione składki. Ostatni kluczowy obszar to pozwolenia na pracę dla cudzoziemców, którym w trakcie kwarantanny wygasa wiza. Chodzi głównie o Ukraińców, którzy powinni dostać automatycznie przedłużone pozwolenie na pracę na co najmniej 3, a najlepiej 6 miesięcy. Dzięki temu unikniemy masowego odpływu kadry ze Wschodu z polskiego rynku pracy – podsumowuje Arkadiusz Pączka, zastępca dyrektora generalnego Pracodawców RP.

Podobnie uważa Polskie Forum HR. W komunikacie prasowym pisze: „Tarcza antykryzysowa pomija zupełnie temat pracowników z państw trzecich, który przypomnijmy stanowią już ponad 30 proc. pracowników tymczasowych w Polsce. Należy wydłużyć ważność dokumentów legalizujących nie tylko ich pobyt ale również prace na terenie naszego kraju i zapewnić im źródło dochodu”. Jak podkreślają firmy zatrudniające pracowników tymczasowych, nie są one zainteresowane ich utratą. - Aby utrzymać ciągłość, zgodnie z zasadą równego traktowania, pracownicy tymczasowi powinni być objęci takimi samymi rozwiązaniami ochronnymi jak bezpośredni pracownicy zatrudnieni u pracodawców użytkowników – uważa Agnieszka Zielińska

Wojciech Ratajczyk, prezes Trenkwalder Polska, wiceprezes Polskiego Forum HR

Sektor pracy tymczasowej w Polsce zatrudnia ponad 700 tysięcy osób rocznie. To pełnowartościowi pracownicy, którzy są przeszkoleni, znają przedsiębiorstwa do których są kierowani przez agencje oraz rzetelnie wykonują powierzone im obowiązki. W zwykłych warunkach gospodarczych często stanowią o sile i jakości produkcji oraz usług. To dzięki pracy tymczasowej firmy mogą elastycznie reagować na potrzeby rynku, szybko zmieniać organizację pracy i wprowadzać w tym zakresie innowacyjne rozwiązania. Są dobrem, które trudno przecenić.

Ale w czasie nagłego kryzysu rządzący zdają się o tym nie pamiętać. Nie dostrzegają jak negatywnie wpływa on na położenie tysięcy pracowników tymczasowych. To już się dzieje. W dramatycznej sytuacji jest już nie tylko branża gastronomiczna czy turystyczna. Zamykane są linie produkcyjne czy wręcz całe zakłady w różnych gałęziach przemysłu, m.in. w branży motoryzacyjnej. Tysiące ludzi może zostać lada moment bez pracy i środków do życia. W tym w pierwszej kolejności - pracownicy tymczasowi. Z danych Polskiego Forum HR wynika, że agencje rekrutacji należące do naszego stowarzyszenia, z powodu zamykania linii produkcyjnych przez firmy, czy redukcji kosztów w obawie o dalszą płynność finansową, były zmuszone zakończyć współpracę z już ponad 5 tys. pracowników tymczasowych. A przecież to tylko część całego sektora, nie ma jeszcze danych z całej branży. Agencje alarmują, że już w ciągu najbliższych dwóch miesięcy pracę może stracić nawet 75 tysięcy pracowników tymczasowych.

Ratunkiem dla przedsiębiorców w tej nagłej i niespodziewanej sytuacji ma być tarcza antykryzysowa, która w najbliższych dniach ma wejść w życie. Przewiduje m.in. dopłaty do pensji pracowników w razie przestoju ekonomicznego lub skrócenia czasu pracy (gdy firma wykaże spadki obrotów). Okazuje się jednak, że takie rozwiązania nie są przewidziane dla wszystkich. Wszystko wskazuje, że tarcza nie obejmie pracowników tymczasowych. To błąd, którego nie popełniają inne państwa. W ramach zasady równego traktowania rozwiązania chroniące miejsca pracy osób zatrudnionych tymczasowych wprowadziły już Rumunia, Węgry, Grecja, Niemcy, Francja, Wielka Brytania, Austria, Holandia, Szwecja, Hiszpania, Szwajcaria i Włochy. Ostatnie z wymienionych państw potraktowało dofinansowanie dla pracowników tymczasowych jako priorytet, uznając sektor pracy tymczasowej za strategiczny dla szybkiego powrotu na ścieżkę rozwoju.

Oczywiście niełatwo dziś oszacować jak długo potrwa wyjątkowa sytuacja związana z pandemią koronawirusa, ale wiadomo, że w pewnym momencie sytuacja się poprawi. Rynek musi wtedy zareagować błyskawicznie. Aby to umożliwić, zgodnie z zasadą równego traktowania, pracownicy tymczasowi powinni być teraz objęci takimi samymi rozwiązaniami ochronnymi, jak bezpośredni pracownicy zatrudnieni u pracodawców użytkowników. Rządzący muszą pamiętać, że pomijanie tak licznej i istotnej dla gospodarki grupy zatrudnionych będzie miało ogromne skutki. Nie tylko biznesowe, bo przedsiębiorcom trudniej będzie szybko reagować w razie pojawiających się potrzeb, ale także – a nawet przede wszystkim – społeczne. W tak trudnym momencie nie można wyłączyć 700 tys. osób z publicznej pomocy. One też przez lata, jak wszyscy inni zatrudnieni, przyczyniały się do wzrostu gospodarczego. Czy zasłużyły na gorsze traktowanie w razie kryzysu?