Upublicznianie zarobków nauczycieli budzi wątpliwości związkowców. Suche dane mogą wprowadzać w błąd, ale jawność mogłaby wyeliminować uznaniowość w przyznawaniu np. dodatków.
DGP
Co do zasady to, ile mogą zarabiać w budżetówce, można już ustalić na podstawie zajmowanych przez nich stanowisk, według minimalnych (a w niektórych przypadkach, np. w służbie cywilnej, również maksymalnych) stawek wynagrodzenia. Sposób opłacania pracowników administracji publicznej jest pośrednio lub bezpośrednio określony w ustawach, rozporządzeniach, a także zarządzeniach na szczeblu lokalnym.

Dodatki zaciemniają

Trudno jednak dokładnie stwierdzić, ile np. nauczyciel czy urzędnik może zarabiać docelowo. Obraz ten zamazują przyznawane indywidualnie różnego rodzaju dodatki do pensji. Przy okazji ubiegłorocznego strajku lokalne media w Parczewie domagały się od dyrektorów szkół ujawnienia listy płac nauczycieli. Szefowie placówek konsekwentnie odmawiali jednak udzielania tych informacji. Ostatecznie wojewódzki sąd administracyjny w Lublinie w prawomocnym wyroku z 7 listopada 2019 r. (II SAB/Lu 51/19) orzekł, że takie informacje mogą być ujawniane.
Decyzja sądu podzieliła oświatowe związki zawodowe.
– Zgadzam się z twierdzeniem, że wszystkie pieniądze na wynagrodzenia w budżetówce są z publicznej kasy i powinny być jawne. Z drugiej strony zamieszczanie informacji, że jakiś nauczyciel zarabia 7–8 tys. zł, bez dodatkowego wyjaśnienia, to nierzetelność i wbijanie kija w mrowisko – mówi Andrzej Antolak, członek Rady Sekcji Oświaty i Wychowania NSZZ „Solidarność” Regionu Środkowo-Wschodniego.
– Tuż przed strajkiem starosta z naszego regionu pokazywał mi wynagrodzenia nauczycieli bez wskazywania nazwisk. I od razu mogłem odczytać z nich, że jeden nauczyciel pracuje na 1,7 etatu, a drugi pełni funkcję wicedyrektora. Ale bez rzetelnego dodatkowego opisu tego nie wiadomo i społeczeństwo może się zastanawiać, dlaczego te osoby strajkują, skoro tak dobrze zarabiają – dodaje.
Oświatowa Solidarność podkreśla, że na zafałszowanie rzeczywistych zarobków wpływa 16 składników wynagrodzenia, które jednak trafiają tylko do wybranych.
Andrzej Antolak uważa, że powinno być ich co najwyżej cztery, a jednocześnie pensja zasadnicza powinna być znacząco wyższa. – A tak mamy sytuacje, że do średnich płac wliczają się odprawy emerytalne i godziny ponadwymiarowe – wskazuje.

Pole dla uznaniowości

Ujawnieniu pensji sprzeciwia się stanowczo Związek Nauczycielstwa Polskiego. Zaznacza, że dane dotyczyły pensji wypłacanych w listopadzie, a wtedy – jak zwracają uwagę związkowcy – wypłacane były nagrody z okazji Dnia Edukacji Narodowej, a także wyrównanie podwyżek przyznanych we wrześniu.
– Wyrok niestety już się uprawomocnił i nie możemy się od niego odwołać. Skierowaliśmy tę sprawę jednak do rzecznika praw obywatelskich, który ma uprawnienie do tego, aby złożyć apelację do Naczelnego Sądu Administracyjnego. Otrzymaliśmy zapewnienie, że tak się stanie – zapewnia Krzysztof Baszczyński, wiceprezes ZNP.
Przypomina jednocześnie, że w przypadku np. urzędników są orzeczenia sądów, które wprost wskazują, że nawet pojedyncze osoby nie mogą ujawniać swoich zarobków. Z innej jednak strony brak jawności części składników wynagrodzeń, takich jak wysokość nagród dyrektora szkoły lub przedszkola, a także dodatków motywacyjnych dla określonych nauczycieli, może nasuwać wątpliwości, czy środki publiczne są rzetelnie dzielone. Przykładem może być jedna ze szkół podstawowych w Warszawie, której dyrekcja poinformowała, że nie będzie podawać, którzy nauczyciele otrzymali nagrody, zaznaczając przy tym, że część będzie jednak mile zaskoczona, kiedy sprawdzi stan swoich kont bankowych.
– Dyrektorzy często powołują się na inne rozstrzygnięcia sądów, które stanowią, że skoro regulamin wynagradzania pracowników oświatowych został szczegółowo uzgodniony przez organ prowadzący ze związkami, to już pozostałych informacji w tym zakresie nie trzeba ujawniać. Sądy jednak jasno wskazały, że nauczyciel jest osobą publiczną, której płaca finansowana jest ze środków publicznych. Gdyby wynagrodzenia, w tym dodatek motywacyjny i nagrody, były z nami uzgadniane, nie byłoby podstaw do ujawniania ich wysokości, bo my pełnilibyśmy kontrolę w tym zakresie – mówi Sławomir Wittkowicz, przewodniczący branży nauki, oświaty i kultury w Forum Związków Zawodowych.
Przekonuje, że związki powinny mieć prawo do analizowania, czy dodatek motywacyjny, a także nagrody są przyznawane według ustalonych kryteriów. – A bez tej kontroli większe pieniądze trafiają do pracowników sympatyzujących z dyrekcją – dodaje.
O tym, jak ma wyglądać system wynagradzania nauczycieli, ma dyskutować działający przy MEN zespół do spraw statusu zawodowego pracowników oświaty. Dziś w resorcie edukacji ma się odbyć kolejne jego spotkanie, w którym udział wezmą m.in. przedstawiciele związków zawodowych i samorządowych korporacji. Dariusz Piontkowski, szef MEN, w pierwszej kolejności chce przedstawić jednak propozycje dotyczące zmian w postępowaniu dyscyplinarnym nauczycieli. Kwestia zasad wynagradzania nauczycieli ma być omawiana w późniejszym terminie.