W Polsce ta praktyka wciąż jest zjawiskiem stosunkowo nowym. Wiele przedsiębiorstw wciąż się jej obawia, mimo że ma ona szereg zalet. Przede wszystkim sprawdza się, gdy zachodzi konieczność wykonania unikalnego zlecenia. Ale stanowi również doskonałe remedium na przykład na chwilowe niedobory kadr. Samo słowo "leasing" wielu właścicielom firm kojarzy się głównie z samochodami czy sprzętem elektronicznym i dziwią się, że może dotyczyć ludzi. Na czym więc polega?
Leasing pracowniczy to nic innego jak po prostu "wypożyczenie" pracownika innemu pracodawcy. By jednak proces ów przebiegł prawidłowo i zgodnie z prawem, należy spełnić kilka warunków. Kwestią podstawową jest udzielenie pracownikowi bezpłatnego urlopu, by w tym czasie mógł świadczyć usługi innemu podmiotowi. Konieczne jest również zawarcie porozumienia pomiędzy "wypożyczającymi".
- Tego rodzaju porozumienie powinno przede wszystkim określać długość urlopu, w trakcie którego nasz pracownik będzie wykonywał obowiązki dla innej organizacji, ale również musi precyzyjnie definiować, jaki konkretnie rodzaj pracy będzie wykonywany i jakie wynagrodzenie pracownik za nią otrzyma. Powinno zostać również określone stanowisko, jakie "wypożyczona" osoba będzie zajmowała. Co prawda nie istnieją żadne szczególne, opisane w kodeksie pracy wymogi odnośnie do tego, jak takie porozumienie ma brzmieć, ważne jest jednak, by zostało zawarte na piśmie - mówi Natalia Bogdan z agencji pośrednictwa pracy Jobhouse.
Odrębne porozumienie powinno też zostać zawarte między "wypożyczanym" pracownikiem, a jego obecnym pracodawcą. Musi ono przede wszystkim określać długość trwania urlopu bezpłatnego i - podobnie jak w ustaleniach między samymi pracodawcami - rodzaj pracy i wysokość wynagrodzenia. Kolejnym elementem niezbędnym, by procedura mogła zostać uznana za legalną, jest umowa na czas określony z nowym podmiotem. A więc w tym czasie pracownik de facto będzie pozostawał w dwóch stosunkach pracy.
- Okres przebywania na urlopie bezpłatnym, w trakcie którego świadczymy pracę podmiotowi innemu niż pierwotnie zatrudniający nas, jak najbardziej wlicza się do naszego stażu pracy. Taki urlop jest bowiem objęty tzw. domniemaniem ciągłości zatrudnienia - dodaje Natalia Bogdan.
Warto też położyć nacisk na rozróżnienie między leasingiem a pracą tymczasową. Zwłaszcza że mogą się nim zajmować także agencje pracy tymczasowej. W pierwszym przypadku to firma, która zdecydowała się skorzystać z pomocy oddelegowanych do niej osób, wypłaca im wynagrodzenie. Natomiast w drugim pensję otrzymujemy od agencji.