- Ogólnopolski system monitorowania ekonomicznych losów absolwentów szkół wyższych ELA ma zapewnić równowagę między pracownikiem a pracodawcą - mówi dr hab. Mikołaj Jasiński, twórca systemu monitorowania ekonomicznych losów absolwentów szkół wyższych



Analiza ekonomicznych losów absolwentów polskich szkół wyższych, którzy uzyskali dyplom w 2016 r., przyniosła kilka niespodzianek. Wynikało z niej na przykład, że w pierwszym roku po uzyskaniu dyplomu średnie miesięczne zarobki absolwentów niestacjonarnej filozofii I stopnia na Uniwersytecie Warszawskim (UW) wynosiły 16 tys. zł brutto. Byli najlepiej zarabiającymi absolwentami w tym roczniku. Czy w tym roku też są podobne zaskoczenia?
Pamiętam, że w poprzednich latach z naszych analiz wynikło, że wśród najlepiej zarabiających absolwentów pojawili się absolwenci historii sztuki UW. Na te zaskakujące wyniki mogą składać się różne czynniki, na przykład studia mogli podjąć ludzie, którzy prowadzili dobrze prosperującą firmę albo piastowali jakieś wysokie stanowiska, ale postanowili zdobyć dodatkowe wykształcenie. Tak prawdopodobnie było w tych dwóch wspominanych przypadkach. Te kilkanaście osób, które zarabiały gigantyczne pieniądze, zaburzyło nieco statystkę, pozostali w tej grupie zarabiali bowiem przeciętnie.
Od tego roku wprowadziliśmy zmianę, która częściowo uchroni nasze analizy przed takimi nieoczekiwanymi skokami. Do tej pory przedstawialiśmy bowiem średnie wyniki dla poszczególnych grup (np. dotyczące zarobków), teraz prezentujemy mediany. W konsekwencji dane będą mniej wrażliwe na pojawienie się pojedynczego milionera. Z drugiej strony takich zaskoczeń całkowicie nie unikniemy, bo ELA pokazuje po prostu fakty, a te nieraz wykraczają poza oczekiwania. Do prowadzenia uogólnień niezbędna jest analiza trendów. Dlatego jednorazowe wahnięcie wynagrodzeń wśród absolwentów jakiegoś kierunku nie powinno niepokoić.
Wielokrotnie przy prezentacji danych z poszczególnych lat podkreślał pan, że system obala wiele mitów. Jakie tym razem zakwestionował?
Nasze analizy pokazują wcale nie najgorszą sytuację studentów studiów pielęgniarskich i położniczych. Wynika z nich, że radzą sobie oni całkiem nieźle na rynku pracy. Ich wynagrodzenie zaraz po dyplomie nie jest może najwyższe, bo kształtuje się w graniach 3–4 tys. zł brutto, ale na tle zarobków innych absolwentów, którzy dopiero skończyli studia, to nie są złe pieniądze. Co więcej one rosną.
Kolejna kwestia to wynagrodzenia lekarzy. Nasze analizy pokazują, że z biegiem czasu one też idą w górę. Oczywiście pewnie jest to okupione ciężką pracą, my jednak nie badamy, z ilu źródeł pochodzą. Tak czy inaczej ponaddwukrotny przyrost zarobków w ciągu czterech lat od uzyskania dyplomu przez lekarzy to całkiem niezły wynik na tle innych grup zawodowych. Inna sprawa, że liczony jest on w odniesieniu do bardzo niskich wynagrodzeń na starcie (od niespełna 2,4 tys. zł do ponad 6 tys. zł brutto).
W tym roku udało nam się nam też pokazać, że nie tylko informatycy mogą liczyć na dobre pieniądze. Wśród uczelni, których domeną są nauki społeczne, liderem jest kierunek „analiza danych – big data” w Szkole Głównej Handlowej w Warszawie. Jego absolwenci zarabiają ponad 9,2 tys. brutto miesięcznie.
Swoją pozycję utrzymali leśnicy. Funkcjonują na bardzo stabilnym rynku pracy. Lasy Państwowe to największy pracodawca w Polsce, który do tego nieźle płaci. Na przykład absolwenci leśnictwa na Uniwersytecie Przyrodniczym w Poznaniu mogą liczyć na zarobki przekraczające średnią w ich miejscu zamieszkania o 50 proc. (prawie 5,9 tys. zł brutto).
Statystyki pokazują też duże znaczenie pracy zawodowej przed dyplomem.
To prawda. Nasze dane pokazują, w jakich obszarach doświadczenie odgrywa największą rolę i jak przekłada się to na zarobki.
Po raz kolejny pod względem wynagrodzeń słabo wypadają absolwenci kierunków z obszaru sztuki. Dlaczego?
Składa się na to zapewne kilka czynników, na przykład specyfika rynku. Być może tego typu studiów jest za dużo w porównaniu z zapotrzebowaniem. Inna kwestia jest taka, że absolwenci tych kierunków często rejestrują własną działalność, a my w ramach systemu ELA nie analizujemy zarobków osób samozatrudnionych ani umów o dzieło.
Czy w przyszłości planujecie to zmienić?
Obecnie korzystamy z danych z ZUS i systemu POL-on, ale w przyszłości będziemy chcieli dodać do tego informacje z innych rejestrów administracyjnych. Resort nauki (i inne ministerstwa) wspólnie z Ministerstwem Cyfryzacji rozpoczęły teraz duży projekt o nazwie Zintegrowana Platforma Analityczna. Jego celem jest stworzenie bezpiecznego mechanizmu wzbogacania danych analitycznych w różnych obszarach o statystki z różnych zasobów informacyjnych państwa. Do monitorowania losów absolwentów szkół (nie tylko wyższych) czy analizy interakcji ścieżek edukacyjnych i zawodowych mają być na przykład wykorzystywane również dane z rejestrów podatkowych.
Jak młody człowiek planujący swoją karierę może wykorzystać publikowane przez państwa analizy?
System ELA nie ma być mechaniczną instrukcją, jak wybrać studia. Bardziej chodzi nam o to, żeby osoba, która decyduje się na przykład na studia pedagogiczne, wiedziała, że po nich nie będzie łatwo o duże zarobki. Przy wyborze kierunku główną motywacją powinny być natomiast zainteresowania, pasje i predyspozycje.
ELA ma zapewnić też równowagę pomiędzy pracownikiem a pracodawcą. Absolwent, który wychodzi na rynek pracy, powinien wiedzieć, ile pieniędzy może żądać. Dużo łatwiej będzie mu wówczas rozmawiać z potencjalnym pracodawcą.