Po ośmiu latach odwrotnego trendu nastąpił gwałtowny wzrost likwidowanych miejsc pracy. Liczba nowych rośnie znacznie wolniej.
W ubiegłym roku pracodawcy skasowali ponad 300 tys. miejsc pracy w firmach zatrudniających co najmniej jedną osobę. To niemal 14 proc. więcej niż w roku poprzednim. Wzrost ten jest nowym zjawiskiem. We wcześniejszych ośmiu latach liczba likwidowanych etatów systematycznie spadała, najniższy poziom (264 tys.) osiągając w 2017 r. – wynika z danych GUS.
DGP
W ubiegłym roku najwięcej etatów zniknęło w handlu i firmach naprawiających samochody – ponad 90 tys., czyli aż o 32 proc. więcej niż w roku poprzednim. – To głównie efekt wprowadzonego w ubiegłym roku zakazu handlu w niedziele, który miał wpływ na firmy zajmujące się sprzedażą towarów – uważa Grzegorz Maliszewski, główny ekonomista Banku Millennium. Jego zdaniem po wprowadzeniu tego zakazu część dużych sieci handlowych ograniczyła zatrudnienie w związku z mniejszą liczbą dni roboczych. W niektórych firmach zrobiono to również ze względu na automatyzację sprzedaży poprzez zainstalowanie samoobsługowych kas.
– Równocześnie wielu drobnych sprzedawców, którzy wcześniej dobrze sobie radzili, zaczęło mieć kłopoty. Zainteresowanie klientów przesunęło się bardziej w kierunku dużych sieci handlowych, które oferują szeroki asortyment oraz duże promocje w piątki i soboty, zwłaszcza przed niedzielami wolnymi od handlu. Zachęca to do robienia w nich zakupów na zapas. Odbiera to klientów małym sklepom, z których część musiała z tego powodu zaprzestać działalności, ponieważ przestała się ona opłacać – ocenia Maliszewski. Ich właściciele zlikwidowali miejsca pracy nie tylko dla siebie, ale i pracowników, których zatrudniali.
Zdaniem ekspertów zmiana trendu wynika także z innych przyczyn. Przedsiębiorcy mają obecnie ogromne kłopoty ze znalezieniem chętnych do pracy. – Dlatego część z nich po bezskutecznych rekrutacjach likwiduje wolne etaty związane na przykład z przejściem pracowników na emerytury. Nie rezygnuje jednak z utrzymania lub zwiększania produkcji lub świadczonych usług. Aby zrealizować te plany, zamiast bezowocnego poszukiwania pracowników, coraz więcej pracodawców inwestuje w nowe technologie, maszyny i urządzenia zmniejszające popyt na pracę, zwłaszcza fizyczną, i ograniczające zapotrzebowanie na etaty – uważa prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Likwidowanym miejscom pracy towarzyszyło tworzenie nowych etatów. W ubiegłym roku powstało ich prawie 718 tys. To rekord. Jednak liczba nowych miejsc pracy wzrosła w ubiegłym roku tylko o 3,4 proc., podczas gdy w roku poprzednim zwiększyła się o ponad 12 proc. – Spadek dynamiki wynika ze struktury przedsiębiorstw, które tworzą nowe etaty. Najwięcej miejsc pracy powstaje w mikroprzedsiębiorstwach. Jednak rynek jest już nimi mocno nasycony. Trudno więc oczekiwać, że każdego roku będzie ich powstawać znacznie więcej niż w roku poprzednim, a wraz z nimi szybko rosnąć liczba nowych etatów – wyjaśnia prof. Wiśniewski.
Z dostępnych danych wynika, że w 2017 r. funkcjonowało prawie 2,1 mln mikroprzedsiębiorstw – o 18 proc. więcej niż przed pięcioma laty. Oczywiście nowe miejsca pracy powstawały również w małych, średnich i dużych przedsiębiorstwach w związku z rosnącym popytem krajowym i zagranicznym. Nowe etaty tworzone były zarówno w firmach, które rozwijały produkcję, jak i w całkiem nowych przedsiębiorstwach uruchomionych w ubiegłym roku. W połowie października na terenie Łódzkiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej została otwarta nowa fabryka firmy Golbeck Elementy Polska – zakład produkcyjny konstrukcji stalowych. A w maju otwarto zakład firmy Marmite w Łowyniu (woj. wielkopolskie) produkujący brodziki.
Nowych miejsc pracy przybyło także ze względu na ujawnienie części etatów, które wcześniej były w szarej strefie gospodarki. Powód? Utrzymywała się dobra koniunktura gospodarcza, a to zwykle ogranicza gospodarkę ukrytą przed fiskusem. Ponadto część przedsiębiorców, która funkcjonowała w szarej strefie, mogła z niej zrezygnować, ponieważ obawiała się wzmożonych kontroli.
Z danych GUS wynika również, że wraz ze wzrostem liczby nowych miejsc pracy rośnie liczba wakatów. Po koniec ubiegłego roku było ich ponad 139 tys., czyli najwięcej od 2009 r. W związku ze starzeniem się społeczeństwa ubywa pracowników w wieku produkcyjnym. Luki na rynku pracy nie są w stanie zapełnić nawet cudzoziemcy, choć w ubiegłym roku pracowało ich u nas 1,4–1,5 mln.
Najwięcej wolnych miejsc pracy było w przemyśle przetwórczym (ponad 41 tys.). Zdaniem analityków branża ta zatrudnia przede wszystkim pracowników z kwalifikacjami, a o tych przy rekordowo niskim bezrobociu jest już bardzo trudno. Tym bardziej że wśród zarejestrowanych bezrobotnych jest wielu bez przygotowania zawodowego, a większość nie ma pracy ponad rok, co sprawia, że jeśli nawet mieli fachowe umiejętności, to je stracili. Kłopoty z rekrutacją w przemyśle wynikają także z tego, że pracuje w nim duża grupa osób w starszym wieku. Część z nich skorzystała z obniżenia wieku emerytalnego i zrezygnowała z pracy. To powiększa statystykę wolnych etatów.
Maszyny ograniczają zapotrzebowanie na etaty
Popyt na pracę w firmach zatrudniających co najmniej jedną osobę

Trwa ładowanie wpisu