Druga podwyżka dla nauczycieli na poziomie 10 proc. jest już niemal pewna. Związkowcy z Solidarności w zespole powołanym przez premiera walczą o to, aby była ona wypłacona przed wakacjami. Z kolei urzędnicy z terenu zostali poproszeni o dwa tygodnie cierpliwości.
Dziś Związek Nauczycielstwa Polskiego i Forum Związków Zawodowych mają podjąć decyzję o strajku generalnym i ostatecznie sformułować pytanie referendalne dla placówek, w których prowadzony jest spór zbiorowy. Wszystko wskazuje na to, że związkowcy z tych centrali nie wycofają się z decyzji o planowanym strajku.
– Jesteśmy po mediacjach w placówkach, w których działa nasz związek. Dyrektorzy nie mają pieniędzy na spełnienie naszych żądań, więc w najbliższych dniach będziemy przeprowadzać referenda strajkowe. Strajk formalnie może się rozpocząć już po 22 marca – potwierdza Sławomir Wittkowicz, szef branży nauki, oświaty i kultury FZZ. Związek Nauczycielstwa Polskiego także nie odpuszcza. – Procedura sporu zbiorowego dotyczy 1462 placówek oświatowych. Z zastrzeżeniem, że zespół szkół liczymy jako jedną instytucję – mówi Sławomir Broniarz, prezes ZNP. – Tam, gdzie samorządy związane z PiS próbują wpłynąć na nauczycieli, uczestniczących w sporze jest ok. 77 proc. z nich, a w większości placówek to niemal 100 proc. – dodaje.
ZNP podkreśla, że mimo nacisków ze strony rządu strajkować chcą również związkowcy z Solidarności.
Do końca lutego podobna decyzja miała zapaść w oświatowej Solidarność. Jednak po ostatnim spotkaniu z Jarosławem Kaczyńskim, premierem, ministrami edukacji, pracy, oraz administracji jest ona odwlekana. Co więcej, związkowcy z Solidarności w spory zbiorowe z dyrektorami szkół i przedszkoli weszli znacznie później niż pozostałe dwie centrale. W efekcie mają nieco więcej czasu na podejmowanie radykalnych działań.
Z naszych informacji wynika, że w poniedziałek prezydium ZNP będzie rozpatrywało cztery propozycje pytań referendalnych. Część działaczy opowiada się za pytaniem, z którego jasno by wynikało, że strajk będzie przeprowadzony w dniach egzaminów zewnętrznych: między 10 a 12 kwietnia (w przypadku gimnazjalistów) oraz 15 a 17 kwietnia (ósmoklasiści). Egzaminy maturalne rozpoczynają się 6 maja i potrwają miesiąc.
– Opowiadamy się raczej za wskazaniem w pytaniu referendalnym konkretnego terminu rozpoczęcia strajku. Nie zamierzamy tu zaskakiwać dyrektorów – mówi Sławomir Broniarz.
MEN przestrzega związkowców, że strajk w czasie egzaminów może wzbudzić duże niezadowolenie społeczne. Powołuje się na badania, z których wynika, że 70 proc. ankietowanych nie podoba się ten pomysł.

Trwają kalkulacje

ZNP i FZZ domagają się 1 tys. zł podwyżki dla wszystkich nauczycieli z wyrównaniem od stycznia. Na razie ich płace wzrosły o 5 proc., czyli – w zależności od stopnia awansu – od 122 zł do 166 zł brutto (w sumie to koszt 2,8 mld zł). Kolejne 5 proc. minister Anna Zalewska obiecała wypłacić od września br. (co kosztowałoby miliard złotych). Po ostatnim spotkaniu kierownictwa PiS z szefem Solidarności Piotrem Dudą pojawiły się informacje, że nauczyciele mogliby liczyć we wrześniu na dodatkowe 5 proc. (czyli potrzebny byłby kolejny miliard).
– Ta propozycja jest już niemal pewna. Wciąż negocjujemy z premierem, aby ta druga transza podwyżki, czyli łącznie 10 proc., była wypłacona nie od września, ale już od 1 lipca – mówi nam jeden z działaczy związkowych.
Dla ZNP i FZZ taka podwyżka, o jaką walczy Solidarność, jest niesatysfakcjonująca.
Z naszych wyliczeń wynika, że zgoda na przesunięcie wypłaty drugiej transzy kosztowałaby dodatkowo miliard zł. W efekcie w tym roku na pensje nauczycieli trafiłoby 5,8 mld zł. Według wyliczeń MEN postulaty ZNP kosztowałyby budżet 14,9 mld zł, FZZ – 17,7 mld zł, a Solidarności – 6,5 mld zł.
Szczegóły porozumienia Solidarności z rządem mają być wypracowane w dwóch zespołach dotyczących wynagrodzenia pracowników oświaty i urzędników. Prace mają się zakończyć 19 marca.

Teren się niecierpliwi

W jednym z nich mają być też dopracowane szczegóły podwyżek dla urzędników, w tym zatrudnionych u wojewodów, a także terenowych rządowych inspekcji. Jak już wcześniej pisaliśmy, ok. 15 tys. urzędników mogłoby liczyć na wzrosty płac od 10 proc. do 15 proc.
Paweł Szefernaker, wiceminister spraw wewnętrznych i administracji, spotkał się w piątek z przedstawicielami urzędów wojewódzkich, którzy niezmiennie domagają się 1 tys. zł netto podwyżki z wyrównaniem od stycznia. Przyznał, że trzeba zrobić wszystko, aby zarobki w urzędach wojewódzkich były na poziomie urzędów marszałkowskich. Obecnie różnice na podobnych stanowiskach wynoszą tysiąc złotych lub więcej.
– Poproszono nas o cierpliwość i zapewniono, że pieniądze na dodatkowe podwyżki się znajdą – mówi Rober Barabasz, szef NSZZ „Solidarność” Łódzkiego Urzędu Wojewódzkiego.