Ograniczenie rozwiązań ustawowych w zakresie transparentności płac tylko do wycinka sektora publicznego, jakim jest NBP, to błąd. Zmiany – jeśli już wprowadzać – to w całej sferze publicznej. A mogłyby się znaleźć w nowym kodeksie urzędniczym, który – jak dowiedział się DGP – ma zostać uchwalony jeszcze w tej kadencji.
Problemu, z którym mamy dziś do czynienia, mogłoby nie być, gdyby wraz z uchwaleniem w 1997 r. ustawy o NBP przygotowano inną, dotyczącą zatrudniania i wynagradzania w administracji. Podstawę do jej uchwalenia zawarto w art. 11 ust. 1 ustawy z 29 sierpnia 1997 r. o Narodowym Banku Polskim (t.j. Dz.U. z 2017 r. poz. 1373 ze zm.), zgodnie z którym prezes NBP jest przełożonym wszystkich pracowników tego banku, a prawa i obowiązki pracowników NBP określa kodeks pracy i pragmatyka służbowa określona odrębną ustawą. Sęk w tym, że ta druga nigdy nie powstała. – Do tej pory, a więc 22 lata po uchwaleniu tej regulacji, nikt nie podjął się przygotowania pragmatyki urzędniczej dla osób zatrudnionych w NBP, o której mowa w treści przepisu. Gdyby powstała, być może nikt nie zarzucałby, że do banku centralnego przyjmowane są osoby z klucza partyjnego lub bez kompetencji, ale z horrendalnie wysokimi zarobkami. W takiej ustawie – na wzór np. służby cywilnej – można by nie tylko określić maksymalne wynagrodzenia na poszczególnych stanowiskach, ale też wprowadzić otwarte i konkurencyjne nabory – mówi jeden z byłych dyrektorów NBP, który nadal pracuje w tej instytucji. – A teraz jak się ujawni zarobki dyrektorów, to będzie wielki „kwas”, bo nikt nie będzie patrzył na kompetencje, liczebność pracowników w departamentach czy staż pracy, tylko na różnice w pensjach – stwierdza.
Nasz informator z NBP wskazuje, że zarobki dyrektorów w prywatnych bankach są znacznie wyższe od tych zatrudnionych w banku centralnym. Z kolei płace pozostałych pracowników NBP są wyższe od tych, które proponują banki komercyjne. Nasz rozmówca uważa, że płace w banku centralnym nie powinny być ujawniane. Przestrzega, że takie rozwiązanie zachwieje jego polityką kadrową. Mogą się też pojawić sprawy sądowe o dyskryminację płacową z powodu różnicy zarobków na podobnych stanowiskach. Mogłoby też okazać się, że kobiety zarabiają znacznie mniej od mężczyzn. Były dyrektor NBP sądzi, że jeśli już jest takie ciśnienie na ujawnianie zarobków, to trzeba to zrobić kompleksowo, a nie wyrywkowo, pod wpływem doniesień medialnych. I proponuje przyjrzeć się zarobkom dyrektorów w Kancelarii Prezydenta RP, Komisji Nadzoru Finansowego czy Najwyższej Izbie Kontroli.
Tygodnik Gazeta Prawna z 18 stycznia 2019 r. / Dziennik Gazeta Prawna/Inne

Jak nie wiadomo, o co chodzi, to chodzi o…

Zapytaliśmy o najniższe i najwyższe wynagrodzenia dyrektorów w administracji rządowej. Na nasze pytanie nie odpowiedziało żadne ministerstwo. Część urzędów, jak np. resort sprawiedliwości, zasłaniała się natłokiem pracy związanej z wysłaniem PIT za pracowników do końca stycznia. Inne opóźniały odpowiedź, a część całkowicie zignorowała naszą prośbę, jak np. Ministerstwo Edukacji Narodowej. Zarobków dyrektorów nie zechciała również ujawnić NIK. Odpowiedzi otrzymaliśmy natomiast od niektórych urzędów wojewódzkich.

Wniosek: Obecne przepisy nie działają, jak powinny. Czy urzędy, które nie chcą ujawniać zarobków mediom lub organizacjom pozarządowym w trybie dostępu do informacji publicznej, nie uzasadniają narracji, że płace w szeroko pojętej administracji, na wszystkich jej stanowiskach – powinny być po prostu jawne i dostępne w BIP?