Nie mam pojęcia, o ile zmaleje nam PKB z powodu nowego święta 12 listopada. Albo o ile wolniej nam przyrośnie. Myślę, że to nie ma znaczenia – gospodarka rynkowa jest na tyle elastyczna, że może wykorzystywać swoje moce produkcyjne raz mocniej, a raz słabiej. Dodatkowy dzień wolny nadrobi więc bez problemu w innych dniach.
Ale to nie znaczy, że problemu w ogóle nie ma. On jest, tylko polega na czymś innym. Działalność gospodarcza to nieustanne podejmowanie ryzyka, unikanie ryzyka, szacowanie ryzyka. Generalnie przedsiębiorczość to opowieść o ryzyku. Chodzi w niej o to, żeby zarobić tyle, ile się założyło przy możliwie najmniejszym ryzyku. Albo przy założonym z góry ryzyku zarobić jak najwięcej. Przy czym oczywiście kluczowy nie jest tutaj faktyczny poziom ryzyka, bo to trudno zmierzyć, tylko oczekiwania przedsiębiorcy w tejkwestii.
Problem z dodatkowym dniem wolnym jest taki, że sposób, w jaki uchwalono tę ustawę, podnosi prognozy przedsiębiorców dotyczące ryzyka związanego z otoczeniem prawnym i państwem generalnie. To jest dokładnie to, o co chodzi agencjom ratingowym, kiedy piszą o „jakości ram instytucjonalnych” i o „transparentności systemu”.
Mamy oto jak na dłoni źródło niepewności, które niesamowicie przeszkadza gospodarce, a którego z łatwością można by uniknąć, nie ponosząc żadnych kosztów. Wystarczyło tę ustawę uchwalić rok wcześniej. Jednak o pomyśle dnia wolnego 12 listopada Polska dowiedziała się 17 października. Poselski projekt ustawy wpłynął do Sejmu 22 października, kolejnego dnia po odbyciu dwóch wymaganych prawem czytań został uchwalony. Procedura w Sejmie trwała niecałe dwie godziny (oczywiście jest jeszcze Senat i prezydent). Projektu nawet nie odesłano do komisji sejmowych, nie wspominając o konsultowaniu go z organizacjami pracodawców czy związkami zawodowymi, czy w ogóle z kimkolwiek.
Jedynym uzupełnieniem kwiatów pod pomnikami będzie święto, którego nikt nie oczekiwał
Jasne, że od jednego dnia wolnego więcej nie stanie się gospodarce żadna krzywda. Osoby, które miały na ten dzień wyznaczone na przykład rozprawy sądowe albo mają małe dzieci w szkołach i przedszkolach, a same będą musiały jednak iść do pracy (bo np. są lekarzami), będą miały jednodniowe zamieszanie w życiu. Porządny ustawodawca powinien na takie rzeczy zwracać uwagę.
Kluczowe w tym wszystkim jest to, że Sejm pokazał, że tak można zrobić. Można zmieniać rzeczywistość prawną w takim trybie. Nie da się więc wykluczyć, że w takim samym trybie w ciągu sześciu dni zmieni coś jeszcze. Coś, co wprawdzie nie wywoła katastrofy ani recesji, ale wprowadzi zamęt, zamieszanie i będzie stanowić dla gospodarki dodatkowe utrudnienie. Celowo nie podaję przykładów, bo nie ma znaczenia, co konkretnie mogłoby to być. Ważne, że to w ogóle jest możliwe. To jest właśnie to dodatkowe ryzyko dla gospodarki.
Ryzyka są różne – niektórych nie da się uniknąć, ale są takie, które są niepotrzebne i unikać ich należy. Do tego drugiego zbioru należy ryzyko związane z legislacją. Niepotrzebnego ryzyka warto unikać, bo kiedy ono rośnie, to przedsiębiorcy znacznie mniej chętnie inwestują, co przekłada się na wolniejsze tempo rozwoju całego państwa.
Całą sprawę z ustawą o 12 listopada można oczywiście bagatelizować, słusznie wskazując, że taki tryb postępowania widzimy przecież nie pierwszy raz. To prawda. I może właśnie dlatego w czasie tej kadencji parlamentu stopa inwestycji w gospodarce (czyli to, ile wydajemy na inwestycje w stosunku do całego PKB) z 20 proc. w 2015 r. spadła nam do 17 proc., zamiast rosnąć do 25 proc., jak zapowiadał kiedyś Jarosław Kaczyński.
Osobną kwestią jest generalnie zagadnienie obchodzenia wydarzeń z roku 1918. Jest mi niezwykle przykro, że Polska zmarnowała świetną okazję na to, aby opowiedzieć niesamowitą historię tego okresu jeszcze raz. Przypomnieć, jak to wszystko się stało, jak się krok po kroku stawało. 11 listopada 1918 r. nie wziął się przecież znikąd i nagle. Ktoś nad tym, aby koniec wojny oznaczał wolność dla Polaków, pracował miesiącami. Można było to relacjonować, chociażby w serwisach społecznościowych. Mamy instytucje wyposażone wbud żety, które powinny to robić. Tymczasem okaże się, że z okazji setnej rocznicy jedynym uzupełnieniem tradycyjnych kwiatów pod pomnikami i marszów w dużych miastach będzie dzień, w którym niektórzy będą mogli nie pójść do pracy, chociaż tego nie oczekiwali, za to inni będą musieli pójść do pracy, chociaż w niczym nie są gorsi (ani lepsi) od tych, którzy do pracy nie pójdą.
15 sierpnia 2020 r. wypadnie setna rocznica Cudu nad Wisłą. Tak się składa, że to będzie sobota. Mam nadzieję, że jeśli Sejm zdecyduje się na uchwalenie z tej okazji dodatkowego dnia wolnego od pracy, to zrobi to po pierwsze z odpowiednim wyprzedzeniem, tak żeby nikt nie był zaskoczony, i po drugie, dzień wolny od pracy uchwali dla wszystkich.