Wśród rozlicznych mądrości ludowych w moim osobistym rankingu wysoko plasuje się stwierdzenie, że od każdego można się czegoś nauczyć. Chociażby tego, czego i jak nie robić. Za każdym razem, gdy słyszę zarzuty wobec mniej lub bardziej mitycznych ekonomistów, że coś przewidzieli źle, czegoś nie przewidzieli w ogóle albo powinni byli ostrzegać przed czymś, przed czym nie ostrzegali – z pokorą powtarzam, że nikt nie każe „nas” słuchać, zawsze przecież można się od nas nauczyć, jak NIE robić.
Podobny sceptycyzm towarzyszył zapewne polityce wprowadzonej w 2006 r. w Szwajcarii, która zobowiązywała firmy z przynajmniej 50 pracownikami do przeprowadzenia oceny, czy struktura ich płac zapewnia równość ze względu na płeć. Pracodawcy otrzymali w tym celu od ustawodawcy narzędzie funkcjonujące pod nazwą Logib (polecam wygooglać), które na podstawie prostych danych kadrowych pozwalało pracodawcom sprawdzić, czy stosowane przez nich płace są równe. Do aplikacji wprowadza się informacje o wynagrodzeniach, liczbie godzin pracy, wykształceniu, stanowisku itp. – oraz płci pracownika. Wystarczy nacisnąć guziczek i pojawia się cyferka. Dodatnia oznacza, że kobiety zarabiają więcej (po skorygowaniu o istotne dla płac czynniki), ujemna, że kobiety zarabiają nieuzasadnienie mniej, a zero oznacza, że w zakładzie/firmie panuje równość (w każdym razie w płacach).
Szwajcarscy pracodawcy mają co prawda ustawowy obowiązek stosowania Logib, lecz za nieprzeklikanie przez aplikację nie ma żadnej kary. Jedyna sytuacja, gdy z uzyskanej miary równości płac trzeba się „sprawozdać”, to start w przetargach publicznych. Czy taka mała aplikacyjka dla działu kadr, która w praktyce najczęściej nikomu do niczego nie jest potrzebna, może cokolwiek zmienić?
A jednak! Giannina Vaccaro (z University of California Irvine) pokazała, że samo wprowadzenie takiego narzędzia do autodiagnozy obniża skalę nierówności płac pomiędzy kobietami i mężczyznami. Wyszło jej, że po wprowadzeniu narzędzia, od 200 6 r . ta część nierówności płac, której nie da się uzasadnić różnymi stanowiskami, wykształceniem czy czasem pracy w firmach zatrudniających ponad 50 pracowników, stopniowo i systematycznie się obniża w relacji do pozostałych przedsiębiorstw oraz instytucji publicznych. Jak powiedział Morfeusz do Neo w „Matriksie”: co zobaczysz, tego nie da się już odzobaczyć. Widząc czarno na białym, że struktura płac w ich firmie jest dyskryminacyjna wobec kobiet, pracodawcy często postanawiają coś z tym zrobić.
Logib to nie jedyne narzędzie tego typu. We współpracy z Instytutem Badań Strukturalnych popełniliśmy podobne narzędzie: RównośćPłac. Ba, nasze jest dużo bardziej przyjazne użytkownikowi na etapie wprowadzania danych kadrowych. Poza tym, drobiazg, nasze jest po prostu poprawne. Nie wchodząc w techniczne (choć istotne!) szczegóły, Logib pokaże równość płac, nawet gdy nierówności w istocie występują i odwrotnie, bo sposób szacowania zależności jest dalece niedoskonały. I z pewnością w Szwajcarii – gdzie pracuje wielu świetnych ekonometryków od ekonomii pracy – problem ten był zgłoszony przez ekspertów. Być może nawet część pracodawców prychnęła gniewnie na wyniki Logibu i nie zmieniła niczego w siatkach płac, uważając tak niedoskonałe narzędzie za nieprzekonujący argument.
Magią Logibu okazało się jednak nie to, czy jest on przyjazny użytkownikowi, ani nawet to, czy daje poprawne wyniki. Zmusił wielu pracodawców do refleksji, a refleksja zrodziła zmianę. Aplikacja przydała się do czegoś więcej niż tylko do sprawozdawczości. Komputer posłużył do czegoś więcej niż pojemnik na dane kadrowe.
Nasza aplikacja została stworzona dla ministra właściwego do spraw pracy. Potem jednak minister nazwał swój resort ministerstwem rodziny, a kwestia równości stała się politycznie śliska. RównośćPłac leży sobie na razie w przepastnej szufladzie z innymi złymi i dobrymi pomysłami poprzedników. Przyznać należy, że nigdy nie planowano w Polsce rozwiązania szwajcarskiego: narzędzie miało powstać i być „promowane”, ale obowiązkowy równościowy audyt płac nie przeszedłby przez gardło większości dotychczasowych ministrów pracy. Notabene: ciekawe, czy gdyby panie minister dostawały 80 gr za każdą złotówkę wynagrodzenia panów ministrów, miałyby równie sceptyczny stosunek do dyskryminacji płacowej. Te 80 gr za złotówkę to nie liczba z kosmosu: jak by nierówności płac w Polsce nie liczyć, w którym roku i za pomocą jakich danych – w badaniach zawsze wychodzi 20 proc. nieuzasadnionej niczym nierówności.
Niezależnie od tego, na dnie której szuflady zakopano Równość Płac, wszyscy mieszkamy jednak w tym samym matriksie, co Szwajcarzy: możemy sami wziąć niebieską pigułkę i sprawdzić, ile z naszego dobrego samopoczucia z powodu równego traktowania pracowników i pracownic znajduje poparcie w danych. Wystarczy pobrać aplikację ze strony GRAPE (lub IBS) i w 10–15 kliknięć zweryfikować swoje przekonania. Niekoniecznie musi się okazać, że dyskryminujemy ze względu na płeć: wg badania Igi Magdy (SGH i IBS) ok. 20–25 proc. firm w Polsce ma względnie równe płace za równą pracę.
To którą pigułkę wybierasz, Neo?