Tak małej liczby rozglądających się za nowym etatem nigdy wcześniej nie było, chociaż zamiar zmiany pracy deklaruje bardzo wiele osób. Z badań agencji rekrutacyjnej Work Service wynika, że prawie co piąty pracownik zamierza w ciągu najbliższych dwóch lat zmienić pracę. Według firmy Randstad zmianę pracodawcy rozważa np. co drugi inżynier i robotnik niewykwalifikowany, a także 45 proc. brygadzistów, 23 proc. sprzedawców i pracowników obsługi klienta, 26 proc. kierowników i 27 proc. osób z wyższej kadry menedżerskiej.
Wśród 16,4 mln pracujących jedynie niewielka grupa rzeczywiście poszukuje jednak innej pracy. Tak wynika z badań aktywności ekonomicznej ludności prowadzonych przez GUS wśród aż ok. 30 tys. gospodarstw domowych. Według nich w IV kw. 2017 r. za innym zajęciem rozglądało się tylko 225 tys. pracujących – o 16,7 proc. mniej niż rok wcześniej i najmniej w historii badania. Zaledwie 114 tys. szukało lepiej płatnej pracy. Bardziej chętni do zmiany pracodawcy byliśmy nawet w najtrudniejszych czasach na rynku zatrudnienia.
– Zmiana wynika głównie z tego, że nie ma już obecnie, tak jak dawniej, drastycznych różnic w wysokości wynagrodzeń w różnych firmach. Przede wszystkim dlatego, że pracodawcy przy rekordowo niskim bezrobociu dostosowują płace do poziomu u konkurencji. Nie ma więc sensu zmiana firmy, bo można zyskać niewiele, a jest ryzyko, że można nawet stracić, bo wraz ze wzrostem stażu pracy w danym przedsiębiorstwie jest większa szansa na podwyżkę i awans – ocenia prof. Zenon Wiśniewski z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu.
Pracownicy czekają więc przede wszystkim na wzrost pensji. A szanse na to są coraz większe. Aż 29 proc. firm zapowiada podwyżki w najbliższych miesiącach – wynika z badań Work Service.